Rozdział 38

25 2 0
                                    

Obudził mnie dźwięk telefonu. Z początku nie wiedziałam co się dzieje, ale szybko oprzytomniałam. Spojrzałam na zegarek, było po ósmej rano. Sięgnęłam po telefon. Na ekranie widniało imię Kelly.

- O co chodzi? - zapytałam z westchnieniem, odbierając.

Kazałam jej trzymać się z daleka ode mnie, ale najwyraźniej jak zwykle musiałam się uprzeć i postawić na swoim.

- Posłuchaj, myślę, że powinniście przyjechać do naszego liceum. - usłyszałam w słuchawce głos przyjaciółki.

- A to niby dlaczego? Słuchaj, ja mówiłam poważnie, że lepsze dla ciebie będzie jak...

- Wiem, wiem. To nie chodzi o ploteczki. Jacyś dziwni ludzie pojawili się w szkole. Mają broń, drą się na wszystkich. Nawet nauczyciele nie są w stanie nic zrobić. - nie mogłam uwierzyć w to co usłyszałam.

- Gdzie jesteś? - zapytałam pospiesznie wstając z łóżka.

- W szkole, ale schowałam się tam, gdzie zawsze chodziłyśmy, gdy nie szłyśmy na lekcje. - usłyszałam ponownie głos Kelly w słuchawce.

Odetchnęłam z ulgą, gdy poznałam jej pozycję. Dobrze wiedziałam, że miejsce do którego poszła było jednym z nielicznych, nie monitorowanych miejsc w szkole, które rzadko kto odwiedzał. Dodatkowo z tamtego miejsca prowadziło wyjście awaryjne, przez które można niezauważenie wymknąć się z budynku szkoły, a co więcej nawet z jej terenu.

Szybko założyłam wygodne ubranie, które jako pierwsze wpadło mi w ręce i wyszłam z pokoju.

- Dobrze. Upewnij się, że nikogo w pobliżu nie ma i wyjdź ze szkoły wyjściem awaryjnym, którym zawsze uciekałyśmy z lekcji. - wyjaśniłam, po czym krzyknęłam w głąb mieszkania. - Janet, chłopaki musimy jechać!

- A ty... - odniosłam wrażenie, że Kelly była przestraszona.

- My już się zbieramy. Za dziesięć minut będziemy. - rzuciłam do słuchawki. - A nie rozłączaj się, włóż telefon do kieszeni, ale się nie rozłączaj.

- Dobrze. - usłyszałam w odpowiedzi.

Moi przyjaciele czekali już na mnie w korytarzu z minami oczekującymi wyjaśnień, dlaczego ich obudziłam. Spojrzałam na nich w przelocie idąc szybkim krokiem do pokoju z naszą bronią.

- Nathan mówił prawdę. - oznajmiłam zapinając wokół ud i talii kabury z bronią i magazynkami z nabojami.

- O czym ty mówisz? - zapytała Janet.

No tak, przecież nie rozmawiałam z nimi o telefonie Nathana.

- Dzwoniła właśnie Kelly ze szkoły. Podobno kręcą się tam ludzie z bronią. - wyjaśniłam. - Ruszcie się no. - dodałam pospiesznie.

- Myślisz, że to ludzie Borisa? - zapytał Tobias, zakładając paski z kaburami i bronią.

To na pewno był on. Ledwo co rozbroiliśmy norę jego ludzi, zabiliśmy ich wszystkich. Boris na pewno chciał się zemścić na mnie, a przy okazji na wszystkich i wszystkim co jest lub było mi bliskie.

Nie musiałam przyjaciół długo prosić, namawiać, ani poganiać. Szybko się uzbroiliśmy i już parę minut później jechaliśmy w kierunku liceum, do którego uczęszczałam zanim trafiłam do akademii Asesino.

Dojazd do liceum zajął nam dziewięć minut. Zaparkowaliśmy samochód za rogiem liceum, skąd nie było go widać. Nie zdążyłam zrobić trzech kroków, a zza zarośli wyłoniła się Kelly.

- Rose. - odezwała się i szybciej do mnie podeszła.

- Udało ci się wyjść. Nikt cię nie widział? - zapytałam.

Nieczysta Gra : AsesinoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz