Rozdział 15

68 7 0
                                    

Gdy znów pojawiłam się w sali pełnej gości, odniosłam wrażenie, że mimo upływu czasu  gości w ogóle nie ubywało. Zaczęłam lawirować między gęstym tłumem, od czasu do czasu przyjmując kondolencje od obcych mi ludzi. Nie zdziwiłam się wcale, kiedy zorientowałam się, że jestem sama w tym tłumie. Gdzieś w międzyczasie zgubiłam trójkę moich przyjaciół. Zaczęłam się za nimi rozglądać, ale bezskutecznie. Nie rozpoznawałam już nikogo, wszyscy zlewali się w gęstą, czarną masę. Westchnęłam i podeszłam do okna. Spojrzałam w ciemność za oknem i zamknęłam oczy znów widząc ciemność. Wszytko jak na złość było w żałobnych kolorach, ubrania, świat za oknem, po prostu wszystko.

- Intensywny wieczór? - usłyszałam nagle za sobą czyjś głos.

Otworzyłam oczy i zobaczyłam twarz Caspera odbijającą się w tafli szyby. Odwróciłam się niego. Na twarzy malował mu się nieśmiały uśmiech, w dłoniach trzymał dwa kieliszki.

- Może szampana? - zapytał wyciągając dłoń z kieliszkiem w moim kierunku.

Spojrzałam na niego i na trzymany kieliszek w dłoni. Co mi szkodziło. Jeden dodatkowy kieliszek wina nie zrobi mi przecież wielkiej różnicy. Wzięłam od niego szampana i przechyliłam upijając spory łyk.

- Może pójść po więcej? - zapytał z lekkim rozbawieniem Casper.

- Nie wygłupiaj się. - odparłam z westchnieniem.

Od czasu naszego pocałunku, w obecności Caspera czułam się nieco nieswojo, ale patrząc na niego odnosiłam wrażenie, jakby całkiem zapomniał o tym, co między nami się wydarzyło tamtego wieczoru. W sumie to był tylko pocałunek, nic poważnego.

Upiłam kolejny łyk szampana. Casper zaczął mi o czymś opowiadać, ale większość słów do mnie nie docierała. Próbowałam się skupić na nim i jego słowach, ale nie mogłam. Dodatkowo coraz bardziej robiło mi się duszno i niedobrze.

- Rose, wszystko w porządku? - zapytał Casper zaniepokojonym głosem.

Spojrzałam na niego, ale to był kiepski pomysł. Zakręciło mi się w głowie, a twarz Caspera zaczęła się rozmazywać. Co się ze mną działo? To niemożliwe, abym się upiła. Czy ten szampan był aż tak mocny? Z  całych sił skupiałam się na tym, aby stać wyprostowana.

- Rose? - odezwał się znów Casper, wyciągając w moją stronę dłoń.

- Nic mi nie jest. Po prostu jestem zmęczona. Pójdę już się położyć. - odpowiedziałam robiąc krok do tyłu.

Casper coś jeszcze do mnie mówił, ale już go nie słyszałam. Całą uwagę bowiem skupiłam na stawianiu kolejnych kroków co nie było proste, bo wszystko dookoła zdawało się wirować. Wyjście z tłocznej sali trwało wiecznie, czułam się jakby czarna masa ludzi mnie wciągała coraz bardziej, mimo że kierowałam się ku wyjściu. Gdy udało mi się w końcu opuścić zatłoczoną salę, pojawiła się kolejna trudna przeszkoda. Co prawda w holu było nieco chłodniej, łudziłam się, że dzięki temu poczuję się odrobinę lepiej, ale nic z tego. Świat nadal wirował i rozmazywał się w rozmaity sposób. Wolnym i chwiejnym krokiem ruszyłam w stronę schodów, a następnie podpierając się o balustradę jakimś cudem udało mi się dotrzeć na piętro. Z pewnością zajęło mi to dużo czasu, ale miałam to gdzieś. Chciałam znaleźć się już w moim pokoju na łóżku. Odcinek, który wydawał mi się najprostszy, okazał się jednak całkowitym przeciwieństwem. Wszystkie drzwi pokoi dziewczyn zlewały się, a ja nie wiedziałam do końca za którymi znajdował się mój pokój. Opierając się o ścianę, nareszcie jakimś cudem udało mi się dotrzeć do mojego pokoju. Weszłam do środka, nawet nie wiem czy zamknęłam za sobą drzwi. Zrzuciłam z nóg buty, co było złym pomysłem, bo kilkakrotnie przy tym się potknęłam i o mało nie przewróciłam. W końcu dotarłam do łóżka. Czułam się tak fatalnie, że nie przejmowałam się tym, iż na sobie nadal miałam czarną suknię, na twarzy wieczorowy makijaż, a we włosach mnóstwo wsuwek i innych ozdób.

Nieczysta Gra : AsesinoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz