Rozdział 35

14 2 0
                                    

Chyba cała nasza piątka była zaskoczona obrotem sytuacji. Jednak to ja najszybciej doszłam do siebie. Schowałam Glocka do kabury pod bluzą.

- Świetnie, a więc jesteś tym szczęśliwcem, którego szukam. - oznajmiłam kierując wzrok na Roberta.

Szczerze mówiąc wyobrażałam sobie go nieco inaczej. Jako były komandos spodziewałam się go zobaczyć w garniturze wojskowym z rządkiem ważnych odznaczeń, ogolonego i uczesanego. Tym czasem stał przede mną silny mężczyzna w białej koszulce opinającej umięśniony tors i ramiona, w wojskowych spodniach moro i ciężkich wojskowych butach. Na szyi miał nieśmiertelniki, zarost gęsty, a zmierzwione włosy raczej od dłuższego czasu nie widziały grzebienia.

- Tak, owszem. - zaśmiał się Robert, nie rozumiałam co go tak bawiło, ale chyba też nie chciałam tego wiedzieć, dlatego się nie odezwałam. - Zapewne jesteście bardzo zmęczeni. Dylan zaprowadzi was do budynku i pokaże, gdzie możecie się przespać. - wyjaśnił, a na dźwięk swojego imienia żołnierz, z którym zawzięcie dyskutowałam, skrzywił się.

Ja też się skrzywiłam. Nie chciałam spać, tylko rozmawiać.

- Nie przyjechałam tutaj wypocząć, tylko dowiedzieć się...

- Tak, wiem. - przerwał mi Robert. - Ale jesteś zmęczona, podobnie jak twoi towarzysze. Dlatego wyśpijcie się, a jutro zaczniemy dzień od rozmowy. Obiecuję.

Spojrzałam na Roberta, a w następnej kolejności na moich przyjaciół. On miał rację. Wszyscy byliśmy zmęczeni. Skinęłam więc głową, dając tym samym znak, że się zgadzam. Nie paliło się, rozmowa mogła poczekać do rana.

*

Dostaliśmy niewielkie pokoiki, w których mogliśmy odpocząć. Mimo zmęczenia ja i tak nie mogłam usnąć. Myślałam o Nathanie, o akademii, o mojej rodzinie, przyjaciołach. Niemal o wszystkim, ale nie o śnie. Gdy na zegarku wybiła godzina piata rano, bez problemu wstałam. Co dziwne, w ogóle nie czułam zmęczenia, a może tylko tak mi się wydawało. Ubrałam się w czarny strój z akademii, który zabrałam ze sobą podczas ostatniej wizyty w Asesino i wyszłam z pokoju.
Pierwszą osobą, którą zobaczyłam na korytarzu był żołnierz z poprzedniego wieczoru. Miał przenikliwe złotobrązowe oczy, włosy po bokach ogolone niemal na zero, a z lewej strony głowy widniała podłużna blizna. Był młody, miał co najwyżej dwadzieścia pięć lat, ale delikatny jedno lub dwudniowy zarost dodawał mu lat. O ile dobrze pamiętałam miał na imię Dylan.

- Zadziwiasz mnie dziewczyno. - odezwał się pierwszy.

Zaskoczyły mnie jego słowa, ale postanowiłam tego dnia być nieco bardziej...spokojna.

- Niby czemu? - zapytałam z przekąsem.

- Jesteś na nogach o tak wczesnej porze. Wszyscy twoi towarzysze jeszcze śpią. - wyjaśnił.

Obróciłam oczami. No tak, chłopaków zawsze było ciężko ściągnąć z łóżek. Janet też lubiła pospać, szczególnie po intensywnych wydarzeniach, które miały miejsce wcześniejszego dnia, a Kelly...cóż, ona raczej nigdy nie musiała wstawać wcześniej niż o godzinie siódmej, aby pójść do szkoły, co i tak zdarzało się jej spóźniać.

- Przyjmijmy, że odsypiają trudne wydarzenia. - odparłam.

Chciałam ruszyć dalej, ale żołnierz znów się odezwał zaskakując mnie.

- Teraz znacznie bardziej przypominasz uczennicę Asesino.

Odwróciłam się powoli i spojrzałam na żołnierza.

- Nie jestem już uczennicą Asesino.

Na wzmiankę o akademii w moim umyśle znów pojawił się widok płonącego gmachu szkoły. Odsunęłam jednak te myśli od siebie. To już nie miało znaczenia.

Nieczysta Gra : AsesinoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz