Rozdział 17

66 6 0
                                    

Nathan

Wiedziałem, że rozdzielanie się na patrolu w środku nocy to cholernie zły pomysł, ale mimo to postąpiłem jak ostatni kretyn i idiota karząc Rose zaczekać na siebie. Teraz nie mogłem jej nigdzie znaleźć. Mogłem wierzyć, że stroiła sobie ze mnie żarty i czaiła się gdzieś w pobliżu, aby w najbardziej niespodziewanym momencie wyskoczyć i mnie przestraszyć. Jednak znałem ją na tyle, że wiedziałem iż tego by nie zrobiła. Byliśmy zbyt dobrze wyszkoleni. Rose wiedziałaby, że mógłbym nieumyślnie zrobić jej krzywdę. Ale to teraz i tak nie było ważne, czułem bowiem, że Rose nie schowała się dla żartu, ale coś się musiało wydarzyć. Zachowując stuprocentową czujność i ostrożność zacząłem jej szukać. Obszedłem cały sektor, który mieliśmy patrolować, aż w końcu znalazłem ją. Jednak to, co zobaczyłem w ogóle mi się nie spodobało. Miałem wrażenie, że serce przestało mi bić, a płuca przestały pobierać tlen. Nie zastanawiając się ani chwili ruszyłem w jej stronę. Rose leżała nieprzytomna na żwirowej ścieżce nie daleko głównego wejścia do akademii. Coś się musiało wydarzyć. Padłem na kolana tuż obok niej i wziąłem ją ostrożnie w ramiona.

- Rose. - zacząłem delikatnie uderzać w jej policzek.

Żyła, jej klatka piersiowa unosiła się i opadała w miarowym rytmie. Obejrzałem ją. Na pierwszy rzut oka była cała. Co tu się, do cholery, stało? Nie było śladów walki, a więc ktoś musiał ją zaskoczyć. Cholera.

- Rose. - powtórzyłem,

Miałem wrażenie, że z przerażenia moje serce rozerwie mi pierś.

Nagle Rose poruszyła się, a chwilę później powoli otworzyła oczy, łapiąc się jednocześnie za tył głowy.

- Nat. - powiedziała słabo, a zabrzmiało to bardziej jak pytanie.

Odetchnąłem z ulgą.

- Wszystko w porządku, jestem tu. - powiedziałem, tuląc do siebie moją Rose.

- Casper. - usłyszałem głos Rose.

Co? Dlaczego ona w takiej chwili myślała o tym idiocie? Już miałem się o to zapytać, gdy Rose zaczęła wyplątywać się z moich objęć. Dźwignęła się na nogi, ale zachwiała się i znów złapała za tył głowy, z sykiem wciągając powietrze. Martwiłem się o nią, ale nie zdążyłem się odezwać.

- Musimy znaleźć Caspera. - powiedziała.

- Po co? - dźwignąłem się na nogi, łapiąc Rose za rękę. - Wszystko w porządku?

Ewidentnie bolała ją głowa. Nie wiedziałem jednak jeszcze, czy uderzyła się upadając,czy ktoś ją ogłuszył. Na wyjaśnienie jednak nie musiałem czekać długo.

- On należy do bandy Borisa, widziałam na jego ręku tatuaż ze skorpionem, miał broń. - Rose mówiła tak szybko i chaotycznie, że ledwo mój mózg nadążał wszystko kodować.

W końcu wszystko ułożyło się w całość. Od początku Casper wydawał mi się podejrzany, a po incydencie w noc po bankiecie upewniłem się w swoim przekonaniu.

- To on musiał mnie ogłuszyć. Gdy go zobaczyłam byłam w takim szoku, że odwróciłam się i uciekłam, ale musiał mnie dogonić i uderzyć. - mówiła dalej Rose, po czym złapała mnie za koszulkę. - Nathan, musimy go znaleźć, on może zrobić coś złego.

- Ale gdzie chcesz go szukać? Teren akademii jest ogromny. - chciałem tak samo jak Rose dorwać Caspera, ale musiałem myśleć obiektywnie, musieliśmy mieć jakiś plan, punkt odniesienia, od którego moglibyśmy zacząć szukanie tego debila.

- Zacznijmy w budynku akademii. - zaproponowała Rose, a ja spojrzałem na nią z konsternacją.

- Dlaczego akurat tam?

Nieczysta Gra : AsesinoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz