Rozdział 22

56 5 0
                                    

Przez cały następny tydzień obmyślaliśmy dokładnie cały przebieg naszego wymknięcia się z akademii. Mogliśmy przeznaczyć na tą akcję jedynie noc, bo tylko wtedy nikt nie zauważyłby naszego zniknięcia. A więc mieliśmy osiem godzin wolnej ręki. Osiem godzin na konkretne działanie. Nie mogliśmy wyjść i snuć się po omacku po Rockville. Musieliśmy mieć plan, konkretny cel, w dodatku taki,dzięki osiągnięciu którego wrócilibyśmy do akademii bogatsi o przydatne informacje. Po kilkugodzinnej dyskusji w bibliotece postanowiliśmy za cel obrać Biały Dom i rozmowę z prezydentem Magnusem. To z nim rozmawiała przez telefon Amanda, gdy podsłuchaliśmy jej rozmowę z Nathanem w środku nocy, a więc prezydent musiał wiedzieć wiele więcej. Mieliśmy już cel naszej akcji, ale pozostawał jeszcze problem dotarcia do Waszyngtonu.Normalnie samochodem w nocy zajęłoby to łącznie dwie godziny w obie strony, ale nie mieliśmy samochodu. Gdybyśmy wzięli jedno z aut akademii, patrole i grono pedagogiczne, by nas zauważyło. Nie mogliśmy tak ryzykować. Jednak pojawiła się inna opcja. Tobias zaproponował, że po wyjściu z terenu akademii „pożyczymy"od któregoś z mieszkańców Rockville, samochód. Zgodziłam się na ten pomysł. Wiedziałam, że z nas wszystkich tylko on będzie umiał włamać się do auta i odpalić je bez kluczyków i wzbudzania podejrzeń. Ostatnią sprawą, która mogła być też przeszkodą pozostawało to, jak wymkniemy się z akademii. Nie mogliśmy użyć do tego monitorowanej głównej bramy, ale dochodząc do wniosku, że Boris przecież też jakoś niepostrzeżenie wkradał się na teren akademii i tak samo niepostrzeżenie się ulatniał, my też mogliśmy się wymknąć. W ciągu dziennych spacerów dyskretnie rozglądaliśmy się za możliwymi miejscami, którymi moglibyśmy się wymknąć, podobnie robiliśmy podczas wspólnych patroli. Aż do momentu, gdy Janet wraz z Dominic'em znaleźli idealne miejsce. Co prawda wymagało to wspięcia się na duże drzewo i przejście po jednym z jego konarów, aż do szczytu muru,kończące się na zeskoczeniu po drugiej stronie z wysokości ponad trzech metrów. To było ryzykowne, ale pomysłowi chłopcy już po chwili mieli rozwiązanie dla tego problemu. Lina. Mieliśmy uzgodnione już najważniejsze punkty z całej naszej akcji.Rozplanowaliśmy wszystko z dokładnością, niemalże, co do minuty.Potrzebny nam sprzęt i broń naszykowałam wraz z Nathanem na strzelnicy podczas naszego patrolu dzień przed wymknięciem, gdy patrolowaliśmy właśnie tamten sektor.

A gdy nadszedł nasz planowany dzień, a raczej noc. Wyruszyliśmy.

Godzinę po ogłoszeniu ciszy nocnej spotkaliśmy się w piątkę przy bocznym wyjściu z akademii, które niemalże wcale nie było używane. Szybko, ale bezszelestnie przemieściliśmy się do strzelnicy. Nathan bez problemu otworzył drzwi grzebiąc niewielkim drutem w zamku.Wzięliśmy naszykowany wcześniej sprzęt i ruszyliśmy przez gąszcz drzew w kierunku ruin. To właśnie w ich okolicy znaleźliśmy odpowiednie drzewo do wymknięcia się, a żaden z uczniów, nawet patrolujących teren nie miał odwagi zapuścić się aż tak daleko,gdzie rosło to drzewo. Właśnie między innymi je wybraliśmy.Dominic wraz z Tobiasem wspięli się na drzewo i mocno przymocowali linę, tak aby nie była widoczna z dołu. Kilka minut później byliśmy już wszyscy po drugiej stronie muru. Spojrzałam na zegarek. Było dwadzieścia jeden po dwudziestej trzeciej. Wyjście z terenu akademii zajęło nam mniej czasu, niż na to przeznaczyliśmy.Cztery minuty krócej niż przypuszczałam. Szybkim marszem ruszyliśmy w stronę Rockville. Po dotarciu do miasteczka snuliśmy się ulicami za Tobiasem, który szukał odpowiedniego auta. Znalazł go po około dwunastu minutach. Była to czarna honda CR-V. Z wprawą złodzieja otworzył auto bez jakiegokolwiek dźwięku, po czym z wprawą mechanika odpalił samochód za pomocą dwóch przeciętych kabli. Przyglądałam mu się i miałam wrażenie jakbym oglądała jakiś film. W końcu samochód zapalił i mogliśmy ruszyć w drogę.Do Waszyngtonu dojechaliśmy w godzinę. Zostawiliśmy auto ulice dalej od Białego Domu, a w nim Janet, która z pomocą swojego laptopa miała podłączyć się do systemu monitoringu w Białym Domu i informować nas o zbliżających się ochroniarzach, a także wyłączać kamery tam, gdzie nie udałoby nam się ich ominąć. Pod teren siedziby prezydenta przeszliśmy pieszo. Zatrzymaliśmy się i wymieniliśmy spojrzenia. To była dla nas najbardziej niebezpieczna i ryzykowna akcja jaką mieliśmy przeprowadzić do tej pory. Nie mogliśmy zostać zauważeni, a tym bardziej nie mogliśmy dać się złapać, bo wtedy od razu odesłaliby nas do akademii, albo co gorsza na policję. Musieliśmy więc zachować maksymalną ostrożność, ale mimo wszystko wiedzieliśmy, że nam się uda.Byliśmy najlepsi.

Nieczysta Gra : AsesinoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz