Rozdział 24

49 5 0
                                    

Nie mogłam spać. Nie mogłam porozmawiać ani z Amandą, ani z przyjaciółmi. O ile jeszcze w ogóle miałam przyjaciół. Po tym co zobaczyli, wcale bym im się nie zdziwiła, gdyby nie chcieli mieć ze mną nic więcej wspólnego. Zamordowałam sześciu ludzi. Co więcej teraz musiałam jeszcze uciec z akademii i pojechać na spotkanie z Borisem. W liście Boris pozwolił mi ze sobą zabrać przyjaciół, czyżby przewidział, że będę zdolna do zabicia kilku ludzi? Nie miałam pojęcia. Wiedziałam tylko tyle, że to zrobiłam, zabiłam ich. A teraz siedząc na dachu akademii, oparta o jeden z kominów przyglądałam się jak jacyś obcy ludzie spoza akademii sprzątali po mnie bałagan.

- Ciężko cię znaleźć. - usłyszałam nagle tak bardzo znajomy i kojący głos.

Chciałam spojrzeć na Nathana, ale nie mogłam oderwać wzroku od mężczyzn ubranych w czarne garnitury, wynoszących czarne worki ze zwłokami.

- Widocznie nie aż tak trudno, skoro tu jesteś. - oznajmiłam spokojnie patrząc w dal.

- Rose...

- Co tu w ogóle robisz? - zapytałam nie dając mu dojść do słowa.

- Martwię się o ciebie. Wszyscy się martwimy. - powiedział Nat, a mi ścisnęło się serce. - Widziałem list od Borisa w twoim pokoju.

Na wzmiankę o liście wciągnęłam szybko powietrze.

- Nie zamierzasz nic z tym zrobić? - dopytywał dalej Nathan.

- Owszem, zmierzam. - oznajmiłam, unosząc do góry kluczyki do mojego białego audi Q7.

- Skąd to masz? - zapytał Nathan.

- Z garażu. Nadal to mój samochód.

Do godziny ósmej rano miałam sporo czasu, droga do Nowego Jorku zajmuje cztery godziny. Spokojnie zdążyłabym dojechać na miejsce przed czasem, wcześniej jednak musiałam oczyścić umysł i nieco ochłonąć.

- Rose, wiem, że martwisz się o Mike'a, ale wspólnie z pozostałymi coś wymyślimy. - Nathan nie poddawał się.

- Wspólnie? - dopiero teraz spojrzałam na niego. - Nathan jak ty w ogóle możesz wytrzymać w moim towarzystwie? Zabiłam sześciu ludzi. Rozumiesz? Sześciu.

- Rose, musiałaś to zrobić. - głos Nathana był równie poważny, stanowczy i pewny jak mój. - Gdybyś ich nie zabiła, zginęlibyśmy my. Uratowałaś nas. Nikt nie jest na ciebie z tego powodu zły, ani nikt z tego powodu nie zaczął cię nienawidzić. Rose, nadal jesteśmy drużyną.

Słuchałam tego co do mnie mówił wpatrując się w jego ciemnoniebieskie oczy. Byłam przekonana, że po tym co zrobiłam wszyscy mnie znienawidzą. Starałam się nie myśleć o przyjaciołach, ani o tych mężczyznach których zastrzeliłam, ale nie umiałam. W jednej chwili Nat potrafił wydobyć z głębi mnie najróżniejsze, a za razem najprawdziwsze i najszczersze uczucia. Poczułam łzy spływające po moich policzkach, co mnie zaskoczyło, bo nie płakałam. One po prostu same leciały. Nathan rozłożył ręce, a ja bez słowa wtuliłam się w niego i zaczęłam płakać.


*


Nathan trzymał mnie w swoich ramionach i kołysał na dachu akademii do momentu, aż nie przestałam zanosić się płaczem. Gdy już się uspokoiłam oboje zeszliśmy z dachu, wchodząc przez okno do mojego pokoju, który spodziewałam się zastać pustym. Tymczasem od razu, gdy postawiłam nogi na podłodze w moim pokoju rzucili się mi na szyję Janet i chłopacy. W drzwiach stała Amanda, a tuż za nią Carl.

Nathan poinformował mnie, że jak tylko z Janet znaleźli na moim biurku list od Borisa, wezwali Amandę. Z racji, że pokój był pusty, a okno otwarte Nathan postanowił poszukać mnie na dachu. Jego intuicja – podobno.

Nieczysta Gra : AsesinoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz