Przez całą noc udało mi się skończyć dlatego, gdy po czterech godzinach snu mój budzik zadzwonił jęknęłam głośno. Stoczyłam się z łóżka zawinięta w kołdrę, czułam się okropnie. A całe piekło dzisiejszego dnia zaczęło się przy śniadaniu.
- Charlotte, jak tam przemowa? - zagadnęła matka biorąc kęsa jakiegoś dziwactwa (bo przecież królowej nie wypada jeść płatków z mlekiem).
- Okej - wzruszyłam ramionami.
Bo co miałam powiedzieć? ,, No wiesz mamo wczoraj błąkałam się po Londynie i poznałam chłopaka, wróciłam późno i pół nocy pisałam tą idiotyczną przemowę"
Odpada.
- Przygotuj się na spotkanie z naszymi gośćmi, bedą około dwunastej. - spojrzała na mojego ojca, który w ciszy jadł omleta z syropem. - Henryk?
Tata wbił w nią wzrok usiłując powiedzieć ,,O co ci chodzi tym razem?". Królowa pokręciła głową.
- Razem z twoim ojcem postanowiliśmy, że powinnaś z księciem spędzać w ciągu dnia co najmniej trzy godziny. - oznajmiła.
- Jasne. I co mamy robić? My się nawet nie lubimy. - zapytałam. Mój głos był przepełniony ironią.
- Nie odzywaj się tak do mnie. Henryk. - znowu szukała oparcia w ojcu.
- Córeczko chcemy dla Ciebie jak najlepiej. Nie wiem. Porozmawiacie, wyjdziecie na miasto, postaracie dobrze się bawić. - posłał mi uspokajający uśmiech.
On jako jedyny mnie rozumiał. Ale i tak nie chciałam tego ślubu.