Szwajcaria okazała się idealnym miejscem na spędzenie Sylwestra. Całymi dniami cudownie się bawiliśmy, zjeżdżaliśmy na snowboardzie i pozwoliliśmy ponieść się chwili. Zapomnieliśmy o Bożym świecie, totalnie odcięliśmy się od mediów. Ten czas był dla nas, musieliśmy go wykorzystać.
- Nad czym tak dumasz?- Z zamyślenia wyrwał mnie głos bruneta. Siedzieliśmy właśnie na balkonie i jedliśmy obiad zamówiony wcześniej w restauracji na dole.
- Nad tym, że cudownym pomysłem było tu przyjechać.- Uśmiechnęłam się i pociągnęłam łyk ciepłej herbaty.
- Widzisz, mówiłem, iż to idealny pomysł. A tak z innej beczki.- Zaczął, rozkładając się na krześle.- Co dziś robimy? W końcu mamy Sylwester.
- Słyszałam, że na dole jest jakaś impreza noworoczna, zaczyna się bodajże o dwudziestej trzeciej. Więc jeśli masz ochotę moglibyśmy się na nią wybrać.- Zaproponowałam.
Mój towarzysz skinął głową i powrócił do kończenia posiłku.
Wieczorem wzięłam długą relaksującą kąpiel w wannie. Około dziesiątej byłam gotowa. Miałam na sobie satynową, rozkloszowaną sukienkę, białe szpilki i biżuterię Tiffany'iego. Włosy upięłam w koka, wypuszczając z niego pare pasm, twarz potraktowałam lekkim makijażem.
- Charlie, wyglądasz przepięknie.- Brad podszedł do mnie od tylu i zaczął całować w szyję.
Odwróciłam się przodem do jego twarzy i obdarowałam słodkim pocałunkiem. Całowaliśmy się piętnaście minut? Dwadzieścia? W końcu nasze pożądanie wzięło górę i zaczęliśmy kierować się w stronę sypialni. Po drodze potykaliśmy się o stoliki, kanapy przy czym mieliśmy naprawdę niezły ubaw. Bradley położył mnie na łóżku ponawiając pocałunek. Rozpięłam guziki jego koszuli i zaczęłam robić kołeczka na jego klatce piersiowej. Chłopak rozpuścił moje włosy, które rozpłynęły się na poduszce i zdjął ramiączka sukienki. W końcu nasze ciała złączyły się, oddechy mieszały się a ręce błądziły po naszych ciałach. Podskoczyliśmy, gdy obok okna zaczęły huczeć puszczane fajerwerki. Chwile później odpadliśmy na łóżko, wykończeni z zadowoleniem wymalowanych na twarzach. Spojrzałam na brązowookiego, w jego czekoladowych oczach tańczyły iskierki a opuchnięte malinowe usta nadawały mu chłopięcego uroku. Wsunęłam dłoń w jego miękkie, mokre loki i zaczęłam się nimi bawić.
- Szczęśliwego Nowego roku.- Szepnął.
- Szczęśliwego Nowego roku.
Leżeliśmy w ciemności przysłuchując się sztucznym ogniom.
- Charlie.- Simpson przerwał błogą ciszę, chwytając mnie za rękę.- Te trzy miesiące zmieniły moje życie o sto osiemdziesiąt stopni, stałem się szczęśliwym człowiekiem, którym nigdy nie dano mi być. I wiesz? Po tych wszystkich ciężkich tygodniach stwierdzam, że Cię kocham księżniczko Charlotte Amelie.- Powiedział, a ja poczułam w swojej dłoni coś zimnego. - Muszę tylko wiedzieć. Czy zostaniesz moją żoną?- Zapytał a ja uroniłam łzę i kiwnęłam głową.
- Kocham Cię księciu Bradleyu Williamie Simpsonie, i z ogromną przyjemnością zostanę twoją żoną.
Jak czujecie się z myślą, że pozostał nam tylko epilog? I'm crying