♡ Thirty six

370 24 1
                                    

Lekarze, którzy dyżurowali na oddziale w którym leżał Simpson nie pozwolili mi się z nim zobaczyć aż do południa. W tym czasie zdążyłam zadzwonić do domu i powiadomić naszych rodziców, że znajdujemy się w szpitalu.

Byłam bardzo zmęczona, krzesło było niewygodne, lecz stres o zdrowie bruneta nie pozwalał mi robić niczego innego oprócz siedzenia i czekania. Czekałam. Czekałam i czekałam.

A gdy znużenie w końcu mnie dopadło drzwi od sali Brada skrzypnęły i pojawiła się w nich kobieta w białym kitlu.

- Pani do Pana Simpsona?- Spojrzała na mnie i wróciła do czytania notatek.

Wstałam i pokiwałam głową, automatycznie się rozbudziłam, a moje serce zaczęło walić jak oszalałe.

- Zapraszam do gabinetu.- Odwróciła się i zaczęła iść w głąb korytarza, pognałam za nią wyrównując kroku.

Pokój do, którego weszłyśmy był jasny, a białe lampy raziły mnie w oczy. Zmrużyłam je i opadłam z westchnieniem na krzesło (o wiele wygodniejsze niż te w poczekalni). Doktor zajęła miejsce za biurkiem, naprzeciw mnie.

- Cóż... - Zaczęła a ja niemal słyszałam kołatanie mojego serca.- Bradley William Simpson- Przekartkowała kartę pacjenta. - Miał w krwi bardzo dużo śmiertelnie niebezpiecznych narkotyków, i był pod ich wpływem zdecydowanie za długo. Wprowadziliśmy do w stan uśpienia. Nie, spokojnie, stan śpiączki znacznie różni się od stanu uśpienia. Człowieka w tym drugim stanie przestaje boleć, a może mi pani wierzyć, pański chłopak bardzo cierpi. Narazie wystarczy tylko czekać. Niestety jest duże prawdopodobieństwo, że nie przeżyje zabiegu, w którym będziemy pozbywać się narkotyku z jego organizmu. Więcej nie mogę pani powiedzieć. Zabieg odbędzie się za pół godziny, a później jeżeli chłopak nie wybudzi się ze stanu uśpienia w ciągu czterech godzin będzie znaczyło to zgon.

Ostatnie zdanie odbijało się echem w mojej głowie jeszcze pare ładnych godzin. Siedziałam otępiała na krześle w poczekalni, lekarz pozwoliła mi wejść do Brada dopiero po zabiegu. Chyba trochę przysnęłam, bo ocknęłam się godzinę później.

- Odwiedzający do Bradleya Simpsona!- Krzyknęła na cały korytarz pielęgniarka.

Weszłam do dużego pomieszczenia z łóżkiem na środku i masą pikających urządzeń wokół. Ze strachem podeszłam do łoża i widok, który zastałam wycisnął się mnie rzekę łez. Bradley z rozrzuconymi po poduszce lokami, maską tlenową na ustach i nosie, tryliony plastrów na jego ramionach i rękach.

- Cześć kochanie.- Szepnęłam i złapałam jego lodowatą dłoń.- Teraz wiem już jak czułeś się, gdy ja leżałam w śpiączce. Tylko ja obudziłam się, bo okropnie za robą tęskniłam. Ty mój drogi masz.- Spojrzałam na zegarek.- Masz nie całe trzy godziny aby otworzyć oczy. Boże.- Jęknęłam. - Gdybym wiedziała, że dojdzie do tego nie puściłabym Cię nigdzie.

I tak mówiłam do niego przez kolejne trzy godziny, dopóki jedna z dyżurujących pielęgniarek wyprosiła mnie na korytarz.
Te pół godziny prawdy były zdecydowanie najdłuższymi minutami w moim życiu. Gdy zobaczyłam bardzo znaną mi doktor podniosłam się i napotkałam jej smutne spojrzenie.

- Może pani wejść do sali. 

Never. / Brad SimpsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz