Chyba słowa bruneta mocno dały mi do myślenia, dlatego, gdy nastawał świt wytężyłam wszystkie zmysły. Nagle świat zaczął wirować mi przed oczami i obudziłam się. Byłam tak szczęśliwa, i nie mogłam doczekać się, aż odwiedzi mnie mój przyszły mąż.
Około południa do mojej sali wszedł loczek ze spuszczoną głową.
Oparłam się o zagłówek łóżka, wlepiając w niego wzrok. Wyglądałam jak siedem nieszczęść. Miałam rozczochrane, brudne włosy, przekrwione oczy i białą jak kartka papieru twarz. Jednak nie interesowało mnie to, w tym momencie ważny był on i jego uroczy, niewinny wygląd. Miał ciemne rurki, które idealnie opinały jego chude (za chude) nogi, sztyblety i pudrowy t-shirt. W reku trzymał szarą puchową kurteczkę, jego twarz była smutna i zmęczona, a włosy były istnym armagedonem. Zrobiło mi się go żal. Przez ponad tydzień stresował się moim stanem zdrowia, obowiązkami w pałacu i organizowaniem ślubu.
Teraz wiedział z czym ja mierzyłam się każdego dnia.
- Charlie? - Z zamyślenia wyrwał mnie jego drżący głos.
Uśmiechnęłam się do niego szeroko.
- Mój Boże Charlie, tak bardzo Cie przepraszam. Tym idiotom pomyliły się terminy i co prawda to był mój pomysł ale prosiłem o to wtedy, gdy spotkaliśmy się wieczór przed moim przyjazdem do pałacu. Nie zrozumieli, a później kiedy chciałem to odwołać zniknęli i nie dawali znaku życia. Tak okropnie mi przykro, ostatnie dwanaście dni były dla mnie istnym koszmarem, wszyscy czegoś ode mnie chcieli i jeszcze ty...- Osunął się na krzesło obok łóżka zalewając mnie falą informacji, które ledwo nadążałam złapać. Przerwał dopiero, gdy kciukiem przejechałam po jego dolnej wardze.
- Cii. Nic już nie mów.- Spojrzał na mnie ze zdziwieniem.- Wybaczam Ci. Nie wracajmy do tego.
I w tym momencie zrobił coś o czym nie śmiałam marzyć od poprzedniej wpadki.
Pocałował mnie.
Delikatnie tak jakby bał się, że się odsunę. Mimo tego, iż głowa krzyczała STOP, to w brzuchu wirowało, i sorry ale nie mogłam zmarnować takiej szansy, więc pewnie zaczęłam oddawać pocałunki.