Wszystko w porządku z tym rozdziałem? Dajcie znać w komentarzu! (Mi coś się zacina i ładuje poprzednie zamiast dalszych, wiec muszę wiedzieć.)
- Bradley! - usłyszeliśmy czyjś głos i automatycznie od siebie odskoczyliśmy.
Rozejrzałam się i zobaczyłam chłopaka mniej więcej w naszym wieku. Miał wytarte zielone jeansy i czarną bomberkę, blond włosy opadały mu na czoło.
Obok niego szła dziewczyna, w krótkiej czarnej, obcisłej sukience, która ledwo zakrywała jej tyłek. Karmelowe włosy miała związane w dwa, długie warkocze, a szpilki uzupełniały jej out fit. Wyglądała jak szwedzka Top modelka. W porównaniu z nią byłam jakimś ogrem w boyfriendach i kokiem na czubku głowy.- Jake, cześć. - mruknął brunet, widocznie zdenerwowany, że ktoś nam przerwał.
- A co to za ślicznotka? - zapytał z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Charlotte, to Jake. Mój dobry kumpel. - skinął na mnie.
Grzecznie się przywitałam, Jake mocno mnie uścisnął. Był bardzo silny, miałam wrażenie, że połamał mi wszystkie żebra.
- Braaad. - Szwedzka Top modelka zarzuciła mu ręce na szyje i wpiła się w jego wargi. - Tęskniłam. Gdzie się podziewałeś?
Coś w moim brzuchu mocno zakuło. Po co chciał całować mnie skoro ta dziewczyna widocznie jest dla niego ważna? I najprawdopodobniej są razem? Spuściłam głowę i stałam, słuchając ich konwersacji.
- Sorry Bella, byłem zajęty. - odparł bez emocji.
- Dzisiaj jest impreza w tym klubie co ostatnio, idziesz? - wtrącił Jake. - Jak chcesz możesz zabrać swoją koleżankę. - spojrzał na mnie.
Szkoda, że ta koleżanka jest jego przyszłą żoną...
- Ee... Jasne, wpadnę. O dwudziestej trzeciej tam gdzie zawsze. - rzucił.
- A nie przyjdziesz najpierw do mnie? - zapytała Betta? Berta? Bella, chyba tak. Robiąc przy tym minę kota ze Shreka.
- Nie mogę złotko, sprawy w pałacu. - udał smutnego i przyciągnął ją do długiego namiętnego pocałunku.
Chwile później pożegnaliśmy się i jeszcze chwile patrzyliśmy jak odchodzą. Gdy zniknęli za zakrętem Bradley zwrócił się do mnie.
- Przepraszam Cię za nich.
- Nie ma sprawy. Będę już wracać. - wzruszyłam ramionami i zaczęłam iść.
Dogonił mnie.Upierdliwy dupek.