Czarnowłosy jeszcze nigdy w życiu nie był tak bardzo zdezorientowany. Moment, w którym fioletowy chłopiec wpadł do jego pokoju, w środku nocy, w normalnych ubraniach i z plecakiem na ramieniu, był dla niego niczym zobaczenie, jak spadająca gwiazda ląduje na dachu sąsiedniego domu. Niezrozumiałe słowa 95 odbijały się od jego wnętrza, jak malutkie gumowe piłeczki. Nie rejestrował niczego, nawet tego, że chłopak wręcz zdarł z niego koszulę, którą każdy nosił w szpitalu i w pośpiechu założył mu na szyję blado-niebieski sweter.
Wszystko działo się zbyt szybko, zbyt chaotycznie, zbyt surrealistycznie.
93 miał wrażenie, jakby znajdował się we śnie, który był z rodzaju tych za bardzo dziwacznych. Dopiero głuchy krzyk 95 doprowadził go do porządku.
- Jimin!
Dawno już nie słyszał swojego imienia. Nawet w pewnym stopniu zapomniał, że właśnie tak ma na imię. Gdy o tym pomyślał, wydało mu się to przerażające. Spojrzał na buty, które młodszy wpychał mu w ręce i pośpiesznie je założył.
- Musimy być ostrożni – wyszeptał, kiedy czarnowłosy był gotowy do drogi. Omiótł spojrzeniem swój pokój i wiedział, że już tu nie wróci, a bynajmniej bardzo chciał w to wierzyć.
Nie mieli za wiele. Ledwie ubranie na sobie, koc, kilka jabłek i jedno małe opakowanie ryżu w plecaku. Ale wystarczyło. Wystarczyło by mieć nadzieję, że mogą uciec.
- Jak wyjdziemy?
- Chodź, tylko cicho – uciął fioletowowłosy i poprowadził go przez korytarz spowity w mroku. Jedynym światłem były fluorescencyjne napisy na ścianach, informujące o wyjściu ewakuacyjnym czy kierunku poruszania się w przypadku zwykłego spacerowania. Jednak zamiast kierować się do głównego wyjścia, skręcili do pokoju pielęgniarek, a w drzwiach zobaczył Hyamin, która machała do nich ponaglająco.
Ostrożnie zamknęła za nimi drzwi. W pomieszczeniu świeciła się mała lampka nocna.
- Nie mogłam was wyprowadzić głównym wyjściem, bo wiadomo, to zbyt niebezpieczne, ale za to na każdym piętrze jest sekretne przejście dla pielęgniarek – podeszła do drzwi, które praktycznie nie różniły się od ściany – Tędy odprowadzę was na dolny parking szpitala. Od tamtej chwili będziecie musieli sobie radzić sami. Chodźcie.
Niczym myszy przeszli tajną klatką schodową na parking, tak jak mówiła zaprzyjaźniona salowa. Czarnowłosy wręcz nie dowierzał, że na tym świecie może istnieć więcej osób, niż fioletowy chłopiec i jego hyung'owie, które chcą ci pomóc, tak po prostu.
Kiedy wyszli przez ostatnie drzwi, dzielące ich od upragnionej wolności, przez 95 przeszły elektryzujące dreszcze, a jego dłoń natychmiast odnalazła tą należącą do starszego. Przechodząc przez próg, owionęło go szczęście, które czuł na własnej skórze. Uśmiechnął się lekko.
- Strażnik zazwyczaj zasypia w swojej budce, więc nie musicie się martwić, ale bądźcie ostrożni. Przechodźcie blisko ściany i cały czas w prawo, potem miniecie ostatnią tablicę informacyjną i jesteście wolni – Kobieta popatrzyła na nich z nieskrywaną radością, a widząc ich splecione dłonie, uśmiech na jej ustach jeszcze bardziej się powiększył. Złapała ich za ramiona – Proszę, naprawdę uważajcie na siebie. Pamiętajcie, że macie teraz tylko siebie – Przytuliła ich z całej siły, każdego dodatkowo całując w czoło – Uciekajcie, żyjcie i bądźcie zdrowi. Kiedy wreszcie będziecie w raju, dajcie znać, żebym się nie martwiła – złapała rękę fioletowowłosego, wpychając mu pomiędzy palce białą kartkę z numerem telefonu.
- Dziękujemy – odezwał się czarnowłosy – Ja nawet nie wiem...
- W porządku – przerwała mu – Jestem wam to winna.
- Hyamin-ssi, nigdy ci tego nie zapomnę – dodał młodszy, przygryzając wargę zębami, żeby się nie rozpłakać. Pielęgniarka uśmiechnęła się czule.
- Wiem.
Ostatni raz popatrzyła na byłych pacjentów, po czym zniknęła za drzwiami.
Starszy spojrzał najpierw na złączoną dłoń 95 z jego własną, potem na twarz fioletowego chłopca. Bez słowa ruszyli w kierunku, który poleciła im Hyamin. Przemykali niepostrzeżenie pomiędzy mrokiem, a przebłyskami światła. Ostatni zakręt. Ich serca powoli zaczynały bić coraz szybciej. Widzieli blask księżyca, nocne niebo, odetchnęli świeżym powietrzem.
Wiedzieli, że są wolni.
dawno jakoś tak przyjemnie mi się nie pisało, widocznie potrzebowałam tej przerwy, żeby sobie zatęsknić za pisaniem <333 uwu hihi ^^
ale i tak mój humor jest poniżej poziomu morza, dzięki temu, że nauczyciele dokładnie dbają, żebym miała ochotę się utopić albo od razu strzelić sobie w głowę -.- co gorsza, nawet reszta klasy również -.- nie ma to jak na początku drugiej klasy mówić o studniówce xdd ja nawet nie wiem, co będę robić za tydzień, a oni chcą wiedzieć jakie mam plany na za półtora roku XD ehh ale raczej nie idę, bo po wczorajszych wieczornych przemyśleniach doszłam do wniosku, że wolę wydać ten hajs na koncert Bangtanów, niż na ok.6 godzin spędzonych w ciasnej kiecce przy stole jakiegoś okropnego żarcia, od którego na bank będzie mnie bolał brzuch i będę później zdychać przez kilka dni xd i tym sposobem problem studniówki magicznie się rozwiązał - wiem, jestem geniuszem xDD
>uwaga, Hero poleca, dzięki mojej cudownej bubie znam Villaina i naprawdę mocno polecam gościa, bo jest zajebisty xdd
to chyba tyle, bayo~~
CZYTASZ
snowflakes are falling || vmin
Fanfictionjimin tylko spacerował, a taehyung po prostu mieszkał w szpitalu vmin au, angst, yaoi INTRO: 180127 OUTRO: 190127 #1 miejsce w #vmin - 190330 ❤ #2 miejsce w #vmin - 210816 @HeroHorrendous, 180127