- Co dalej?
Spacerowali ciemną nocą, wdychając cudowny, uzależniający zapach mroźnego powietrza, drzew, dymu unoszącego się ponad budynkami. Wszystko to, co widzieli na co dzień przez szyby, było teraz na wyciągnięcie ręki.
A już na pewno dla fioletowowłosego chłopca, który spędził w tym więzieniu większą część swojego życia, nie mogąc doświadczyć tego samego, co wszyscy ludzie.
Dlatego oprócz ekscytacji, czuł lekki strach oraz niepewność. Ale mimo to ukrywał swój niepokój i wciąż kroczył obok chłopaka, ramię w ramię.
- Jimin?
Chłopak uniósł głowę.
- Hmm?
- Nic – odparł radosnym tonem, uśmiechając się niewinnie – Po prostu masz imię. Ładne imię. Jimin.
Czarnowłosy zatrzymał się, łapiąc towarzysza za nadgarstek.
- A twoje? – zapytał, zdając sobie sprawę, że przez tak długi czas w ogóle o to nie zapytał.
Park nie zauważył cienia goryczy w oczach fioletowego chłopca. Może przez panujący wokół mrok, a może przez to, że wcale nie chciał tego zobaczyć?
- Ja nie mam imienia – wzruszył ramionami, jakby to było coś zwyczajnego. Spuścił wzrok na przyniszczone trampki – Odkąd pamiętam, nazywam się 95 i to chyba wystarczy, prawda?
Jimin zagryzł zęby.
- Oczywiście, że to nie wystarczy! – krzyknął, dziwiąc się, skąd ma takie pokłady emocji w sobie, gdyż sądził, że kilkanaście miesięcy temu pozbył się wszystkiego – To... to nie wybaczalne, żebyś nie miał imienia. Nie zgadzam się... Jeśli nie pamiętasz, sam je dla ciebie wymyślę – dodał po chwili, samemu po raz kolejny nie dowierzając własnym słowom. Ale to podpowiadało mu serce, które przez wystarczająco długi czas siedziało cicho.
95 wytrzeszczył oczy, lekko uchylając usta. Nie odezwał się ani słowem przez dłuższą chwilę.
- Nie rozumiem.
- Ja też nie, ale czy to ważne? – odparł czarnowłosy, leniwie splatając ich palce razem – Zgodnie ze słowami Hyamin teraz mamy tylko siebie, więc po prostu musimy iść dalej. Razem.
Starszy chciał wznowić marsz, lecz zatrzymał go cichy szept.
- Dlaczego jeszcze nie uciekłeś do rodziny, skoro jesteśmy wolni?
Odszukał mroczne spojrzenie chłopaka, który w środku był istną burzą paraliżującego strachu.
- A ty dlaczego tak bardzo chcesz, żebym to zrobił? – odbił pytanie, pozwalając sobie na uśmiech – To dzięki tobie przestałem myśleć o własnym koszmarze, więc jestem ci winny spełnienie twojego marzenia, prawda?
Usta chłopaka lekko drgnęły.
Niespodziewanie przytulił Jimina, wprawiając go w konsternację. Jednak czarnowłosy po sekundzie oddał gest młodszego, czując, że powoli oddziela się od przerażającej nicości, która była tuż za nim. Oczami wyobraźni zobaczył uśmiechniętego Namjoona-hyunga.
- Taehyung.
- Co? – mruknął fioletowy chłopiec, odklejając się od ciepłego ciała Jimina, które pierwszy raz od bardzo dawna naprawdę było ciepłe.
- Taehyung. To twoje nowe imię – wyjaśnił Park powoli, odpowiednio dobierając słowa i myśli – Emanuje od niego ciepło i dobroć, a w twojej aurze czuję dokładnie to samo. Więc będziesz nazywał się Taehyung, żebym mógł cię pamiętać na zawsze.
Ponownie fioletowowłosy otworzył szeroko oczy. I w końcu popłynęły z nich łzy, gdyż młodszy właśnie wtedy zdał sobie z czegoś sprawę.
Znał powód panującej burzy strachu we własnym wnętrzu.
Wiedział już, że okropnie bał się utraty Jimina.
wiem, że dodaję w sobotę, ale no nie mogłam wcześniej, wybaczcie >>>>
jak wam mija szkoła? ja przez nawał różnych rzeczy nawet nie mam czasu poczytać sobie książek :/// smutam, ale musimy myśleć pozytywnie i czekać do jakiś dłuższych wolnych xD
>a Bangtani się świetnie bawią na koncertach, też tak chce :(((
kocham ten rozdział, no bo vmin love :)
CZYTASZ
snowflakes are falling || vmin
Fanficjimin tylko spacerował, a taehyung po prostu mieszkał w szpitalu vmin au, angst, yaoi INTRO: 180127 OUTRO: 190127 #1 miejsce w #vmin - 190330 ❤ #2 miejsce w #vmin - 210816 @HeroHorrendous, 180127