Od ich pożegnania minęło dwa lata.
Kilka pierwszych miesięcy Taehyung spędził na płakaniu i bezczynnym siedzeniu nad morzem. Choć wiedział, że Jimin podarował mu sens w życiu, nie potrafił z niego skorzystać. Okropnie schudł, wyglądał niczym śmierć, ale za nic w świecie nie chciał ruszyć się z miejsca, w którym po raz ostatni go widział. Jakby tylko tam, na tej plaży, ciągle czuł jego obecność. Jakby wybór Jimina się nie liczył i że zaraz ujrzy go, jak wraca spod wieży. Jakby czekał, aż Jimin przyjdzie i poskleja jego złamane serce.
Ale to nie nastąpiło.
Potem przychodził na kilka godzin przed świtem i przed zmierzchem, i wciąż płakał.
Potem przychodził już tylko rano.
Aż w końcu przestał.
I tak minęły dwa lata.
- To już ostatnie pudło – powiedział mężczyzna, wchodząc do posprzątanego domu swojej zmarłej przyjaciółki. Jej wnuczek stał w salonie, patrząc przez okno.
- Dziękuję, Hyesung-nim – odparł Taehyung, uśmiechając się lekko.
Z wierzchu wyglądał na naprawdę szczęśliwego – udało mu się w końcu przeprowadzić do domu babci – jednak w środku rozpadał się coraz bardziej.
- Będę już uciekał. Dobrej nocy – Koreańczyk wiedział, że fioletowowłosy potrzebuje teraz chwili dla siebie, więc czym prędzej wyszedł z chatki. Smutny uśmiech błąkał się po jego twarzy, bo doskonale wiedział, jak Taehyung cierpi. Jednak nie potrafił mu z tym pomóc.
Chłopak odprowadził sąsiada wzrokiem, po czym ubrał trampki i wyszedł na patio. Wiatr wiał mu w twarz już zawczasu, ocierając wszelkie łzy. Taehyung zszedł powoli na ciepły piasek i pierwszy raz od wielu tygodni postanowił iść się przejść wzdłuż morza.
Po kilkunastu minutach zatrzymał się przy samotnie rosnącym drzewie.
- Naprawdę za tobą nie tęsknie! – krzyknął, gdy spojrzał w stronę granatowych wód – Nawet już przestałem płakać na samą myśl o tobie. Przestałem! Już mnie to nic nie obchodzi, rozumiesz? Mam to gdzieś! Nie boli mnie już to, że cię przy mnie nie ma, w ogóle. Przyzwyczaiłem się. Tak w zasadzie to cię nienawidzę! Tak, nienawidzę cię... Zostawiłeś mnie, ale nigdy nie przestałem o tobie myśleć.
Upadł na kolana, ze złości uderzając pięściami o złoty piasek. Zagryzł zęby, bo naprawdę nie chciał już płakać.
- Dlaczego mi to zrobiłeś? – wyszeptał, kładąc czoło na ziemi. Nie powstrzymywał łez – Jesteś egoistycznym idiotą. W ogóle o mnie nie pomyślałeś. Jak mogłeś, Jimin? Spotkanie z hyungami było ważniejsze ode mnie? Nie zastanowiłeś się chociaż przez chwilę, jak ja się poczuję? Pomyślałeś o moich uczuciach? Wydaje mi się, że doskonale wiedziałeś, że cię kocham. To było takie oczywiste, idioto. Ale wolałeś odejść i najgorsze jest to, że nie potrafię cię o to obwiniać, bo prawdopodobnie postąpiłbym tak samo. Jestem beznadziejny. Wszyscy mieli rację. Powinienem był zniknąć o wiele wcześniej, wtedy bym cię nie poznał i wylądował po drugiej stronie zdecydowanie szybciej. A tak to, dzięki tobie, żyję dłużej o te dwa lata i cholernie nadal cię kocham... To mnie zabija, Jimin. Boję się, tak strasznie się boję. Pomóż mi, bo ja... nie potrafię bez ciebie żyć.
Cały się trząsł, płakał od nowa, chciał uciec. Ostatkiem sił spoglądał na złociste słońce, które chowało się za dalekim horyzontem.
CZYTASZ
snowflakes are falling || vmin
Fanfictionjimin tylko spacerował, a taehyung po prostu mieszkał w szpitalu vmin au, angst, yaoi INTRO: 180127 OUTRO: 190127 #1 miejsce w #vmin - 190330 ❤ #2 miejsce w #vmin - 210816 @HeroHorrendous, 180127