|17|

4.5K 281 47
                                    

*ŁUCJA*

Gdy otworzyłam oczy zauważyłam że w pomieszczeniu jest zdecydowanie jaśniej niż było wcześniej, więc musi być już dzień. Mało co spałam tej nocy, byłam pogrążona w myślach, zastanawiałam się co zrobili tej niewinnej dziewczynie, i czy ktoś mnie w ogóle znajdzie, pewnie muszą się martwić.

Do pomieszczenia wszedł ten sam facet który wczoraj przyniósł mi wodę, złapał mnie za włosy i kazał na siebie spojrzeć.

— Szef będzie za pół godziny masz iść do jego pokoju, wstawaj! — ryknął, po czym mnie podniósł, następnie zaczął prowadzić do jakiegoś pomieszczenia, zaczęłam płakać z bezradności, nawet mój głos mówiący w głowię żebym była twarda znikł — Przestań ryczeć suko — mężczyzna wepchnął mnie do jakiegoś pokoju, próbowałam opanować płacz ale nie mogłam, gdy tylko pomyślałam co tu się stanie gdy przyjedzie. Przestałam nawet wierzyć że ktoś mnie znajdzie.

*MATEUSZ*

Jest po dziesiątej, a my dopiero jedziemy za Warszawę, do jakiegoś opuszczonego domu w którym ją trzymają, prowadzę moje auto jadąc za policją a ręce mi się trzęsą jak nigdy, zastanawia mnie jedno, czy oni jej coś zrobili?

— Borowski zaraz też będzie jechał bo zajechali na chwilę po Kacpra — Odezwał się Seba.

— Dobra, my i policja będziemy tem pierwsi, tak? — Zapytałem.

— Tak... chyba tak — Odpowiedział Norbert.

___________________________

Dojechaliśmy przed opuszczony budynek w lesie, zaparkowaliśmy trochę dalej żeby nas nikt nie zauważył po czym wyszliśmy, Policjanci oczywiście szli przodem, weszli do środka a ja za nimi, jakiś koleś stał na „czatach" wtedy od razu jeden z policjantów bezgłośnie go „załatwił", mundurowi sprawdzali po kolei każde pomieszczenie, robili to dosyć głośno, zdążyłem zauważyć że z jednego z pokoi, wybiega jakiś typ, zaraz jeden z wielu policjantów ruszył w pościg za nim, mężczyźni otwierali kolejne drzwi, w pokoju który otworzyli tym razem było dużo dziewczyn został z nimi jeden ze służbowych, wyprowadzając jedną po drugiej na zewnątrz, w tym momencie czułem się jak w filmie, zostałem z jednym z policjantów, mundurowy otworzył kolejne drzwi, Gdy zobaczyłem Łucję i tego typa myślałem że zaraz nie wytrzymam i rzucę się na niego.

— Policja! — krzyknął — odsuń się od niej — wystawił w jego stronę broń, facet odsunął się unosząc w górę ręce. Policjant zaczął go skuwać, za to ten zaczął się śmiać, mówiąc że i tak i tak zostanie wypuszczony. Podszedłem do dziewczyny, cała była poobijana, przez ten widok coś we mnie pękło, była taka bezbronna, zasłaniała rękami piersi, nie powiem... ale naga była piękna, ogarnęłem się, szybko zdjąłem z siebie bluzę którą następnie nałożyłem Łucji.

— Spokojnie, już jesteś bezpieczna — przytuliłem ją do siebie, dziewczyna wtuliła się w moje ciało, zaczęła płakać a mi zrobiło jej się żal jeszcze bardziej.

Wziąłem ją na ręce była teraz taka niewinna, rozklejałem się po woli na jej widok, wyszedłem z budynku i skierowałem się w stronę samochodu, gdy dotarliśmy, położyłem ją na tylnim siedzeniu, poprosiłem Sebastiana żeby z nią na chwilę został, musiałem pójść na chwilę do policjantów.

— Jak to wszystko się ma? — zapytałem.

— I źle i dobrze — westchnał  — Mamy trzech mężczyzn, jeden niestety uciekł.
Spojrzałem do radiowozu i rozpoznałem dwóch z nich, są to ci od tabletek.

— A te dziewczyny? — Wskazałem gestem głowy w bok.

— Zapewne były przez nich wykorzystywane — Odpowiedział — zaraz na miejscu ma być pogotowie, kobiety zostaną opatrzonę i przewiezione do szpitala.

— Dobrze, naprawdę dziękuję że mogłem wejść z wami do środka — powiedziałem. Chwilę jeszcze porozmawialiśmy, w końcu jednak udałem się z powrotem w stronę samochodu.

— No nieźle — zatrzymał mnie Bartek.

— Ale co nieźle? — zapytałem.

— Nie mów Łucji bo to będzie dla niej dodatkowe zmartwienie — Powiedział — Igor i reszta wracają na Warszawę lawetą, Bugajczyka auto zjechało nagle w rów z niewiadomego powodu, na szczęście nic im nie jest.

— No to nieźle — Skomentowałem — Dobra ja idę do Łucji.

— Jeszcze jedno... Adrian prosił żebyś przywiózł ją do domu.

— Z chęcią, tylko jeszcze pogotowie musi przyjechać żeby je opatrzyć. — Powiedziałem, a następnie odszedłem w stronę Czekaja i Borowskiej.

— Jak to się w ogóle stało? — zapytałem, stając naprzeciwko niej.

— Nie chciałabym o tym teraz rozmawiać, Dostałam wiadomość od niego, nawet nie wiem od kogo miał mój numer... była od ciebie... żebym przyszła w umówione miejsce bo musimy porozmawiać, więc poszłam tam, dostałam czymś w głowę i gdy byłam już w tym pokoju, pokazał się.

— Ale skąd on... — Zaczęłem — miał motyw?

— Mateusz nie chcę o tym rozmawiać, mówiłam ci coś o tym — głos jej się załamał a ja przypomniałem sobie jak mówiła o gwałcie tylko ten skurwiel powinien siedzieć więc co jest?

Karetka przyjechała, każdej z dziewczyn została udzielona pomoc, Łucji też, okazało się że może normalnie jechać do domu, te liczne siniaki powinny jej zejść a stan szoku, powinien wkrótce zniknąć. Dziewczyna usiadła z przodu obok mnie a chłopacy z tyłu, odpaliłem silnik po czym wyjechaliśmy.

*ŁUCJA*

Jestem pogrążona w myślach, miałam wiele szczęścia że przyszli i uniknęłam kolejnego gwałtu, teraz mam kolejny koszmarny obraz w głowie on wchodzi do pomieszczenia, ja próbuje się bronić ale on mnie łapie, a następnie kładzie na łóżko, po czym zdejmuje ze mnie ubrania całując moją szyję i usta.

Mateusz odwiózł chłopaków do labelu bo o to go poprosili. Zostaliśmy sami.

— Wszystko w porządku? — Zapytał.

— Tak... tak myślę — Odpowiedziałam, momentalnie zaszkliły mi się oczy, nie mogę o tym myśleć.

Dojechaliśmy po chwili pod mój dom, chciałam wysiąść sama ale Zawistowski mi pomógł, odprowadził mnie pod same drzwi, nie spodziewałam się że Adriana znów nie będzie w domu, usiadłam więc na schodach a Mateusz obok mnie, przez tą krótką chwilę zdążyłam zauważyć że dziś jest wyjątkowo zimno, mimo iż jest środek wiosny, dziwię się Zawistowskiemu że nie jest mu zimno, chłopak ma na sobie tylko koszulkę i spodnie, ja za to jestem w samej jego bluzie.

— Super — Przerwałam ciszę między nami — dwa dni temu, Adriana też nie było w domu.

— Wiesz... teraz ma powody — Powiedział chłopak — Nie siedźmy tutaj bo jest zimno. Chodź — Mateusz wstał i ja także choć nie pewnie — Nie chcę żebyś się rozchorowała i to przeze mnie — Powiedział. Oboje z powrotem wróciliśmy do jego samochodu.

— Gdzie chcesz jechać? — zapytałam.

— Pojedziemy do mnie — Odpowiedział.

Mów mi żabson suko {KOREKTA}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz