*3 tygodnie później*
W całym domu jest zamieszanie, wywołane jest ono tym że dziś o dwudziestej wyjeżdżamy, a już jest po osiemnastej, biegam po całym domu tak jak Adrian, i on i ja szukamy rzeczy które, nagle zniknęły, nie mam pojęcia gdzie co jest, zazwyczaj leżą na miejscu, ale gdy mamy wyjechać nagle ich nie ma.
— Kurwa mać no — Przeklął Adrian — gdzie są te zasrane spodnie z Adidasa?!
— Widziałaś gdzieś może moją czerwoną koszulkę?— Chłopak pojawił się w progu mojego pokoju.
— Nie, nie widziałam — Odpowiedziałam. Chłopak wyszedł za to ja dalej grzebałam w szafie.
__________________________________
— Łucja! Rusz się kurwa! Chłopaki czekają! — krzyknął Adrian. Dopięłam walizkę, po czym natychmiast udałam się z nią na dół.
— Już jestem — Powiedziałam — Dlaczego przyszli?— zapytałam.
— No postanowili przyjść, bo im po drodze.
— Ale przecież, Igo... — Zaczęłam ale Adrian mi przerwał.
— On też chciał iść — wzruszył ramionami.
— Dobra — Powiedziałam. Wyszliśmy z domu, Adrian go zamknął, po czym dołączyliśmy do chłopaków. Przywitałam się z nimi, a już chwile później wszyscy zmierzaliśmy w stronę labelu.
— Nie mogliśmy po prostu wynająć hotelu? — zapytałam.
— No mogliśmy, ale wtedy poszło by dużo kasy — Bugajczyk dotrzymał mi kroku.
— Łucja... Wiesz jak bardzo cię kocham — Zaczął Adrian — no ale my... No z nami nie możesz spać, bo jest nas czterech i wiesz...
— Jasne, rozumiem. Znajdę sobie miejsce, bądź spokojny — uśmiechnęłam się do brata.
— Woah, nie sądziłem że tak na to zareagujesz — Borowski podrapał się po karku.
— A co? chciałeś być bity? — zaśmiał się Bugajczyk.
— Nie, ruchany — Po słowach chłopaka wszyscy się zaśmiali.
Nie długo później doszliśmy pod label gdzie stoją już, wszystkie osoby jadące w trasę, kilku ochroniarzy i dość spory tłum fanów.
— Niezłe zamieszanie — Powiedziałam widząc to co się dzieje.
— Trzeba się przyzwyczaić — Powiedział Bugajczyk.
— Dobra to tak... Po cztery osoby do jednego Auta, piątą osobą jest kierowca, musimy się szybko uwijać bo czas leci — podszedł do nas Malik.
Po słowach mężczyzny wszyscy momentalnie zniknęli, sama zaczęłam szukać wolnego miejsca, no i w końcu znalazłam, choć z nie najlepszym towarzystwem. W samochodzie siedzi Krupa, Czekaj i Świdnicki.
— Siema — przywitali się.
— Cześć — odpowiedziałam.
— Stary, możesz ruszać, bo wszyscy już jadą — Powiedział Bartek, po jego słowach mężczyzna odpalił silnik i ruszyliśmy.
— Gdzie pierwszy koncert? — zapytałam Sebastiana.
— Tam gdzie bilety pierwsze się wyprzedały — zaśmiał się Czekaj.
— Czyli? — Zapytałam ponownie.
— Szczecin — Odpowiedział.
— Przecież tam jedzie się około sześciu godzin — Powiedziałam.
CZYTASZ
Mów mi żabson suko {KOREKTA}
FanfictionPokazałaś mi co liczy się Kiedyś tylko hajs tu liczył się Ale dziś już to nie liczy się Gdy nie ma ciebie obok mnie Emocji mam deficyt, zostały tylko złe Następna nie ma na co liczyć, tylko pusty seks