Wstałam około godziny dziesiątej i w sumie to mam dość dobry humor. Igor siedzi na dole, chłopak postanowił zostać u nas i poczekać do wieczora.
_______________________________
— Skończyłam — Powiedziałam schodząc na dół z walizką. Położyłam ją obok łóżka a następnie zajęłam miejsce obok Bugajczyka.
— Jest po szesnastej a zaczęłaś z dwie godziny temu — Chłopak spojrzał na mnie.
— Igor... ja nie jestem tobą, wrzuć i jedź — Powiedziałam.
— Ale o co ci chodzi? To jest najlepszy sposób-
— Bugajczyk założył swoją nogę na moje kolano , a następnie rozłożył się na całej długości kanapy.— O której mamy lot? — zdjęłam jego nogę z mojej po czym położyłam się na chłopaku.
— O dwudziestej — Odpowiedział — Nie rozumiem Adriana — Westchnął.
— Czemu? — Zapytałam.
— Bo... — Chłopak chwilę się zawahał — ma dziecko w drodze, a pieprzy się z inną.
— Igor... dobrze wiesz że on nie chciał tego dziecka — Powiedziałam.
— Ale jednak je ma, a raczej będzie miał, więc powinien się ogarnąć a nie bujać chujem na prawo i lewo — Powiedział.
— Po części masz rację — Przyznałam.
________________________________
— Na ile my tam lecimy? — Zapytałam zamykając dom.
— Myślę że gdzieś na dwa tygodnie — Brunet wziął do drugiej ręki moją walizkę.
— Nie musiałeś — spojrzałam na niego.
— Nie musiałem, ale chciałem — posłał mi uśmiech.
— Zdjąłbyś już te okulary — zaśmiałam się — Jest ciemno a ty w nich paradujesz.
— Przyzwyczajenie — wzruszył ramionami.
Około trzydziestu minut później dostaliśmy się na lotnisko, wraz z Igorem usiedliśmy na jednej z ławek, do lotu zostało jeszcze pół godziny więc jeśli reszta chce zdążyć muszą się pospieszyć.
— Japierdole — Bugajczyk odpalił fajkę.
Za to ja wyciągnęłam z kieszeni telefon i zadzwoniłam do Mateusza który niemal od razu odebrał.>>>No? — Rzucił jakoś oschle.
<<<Gdzie jesteś? — Zapytałam.
>>>Idę z Tomkiem, będziemy za jakieś pięć minut, a ty jesteś już na miejscu? — Zapytał.
<<<Tak, jesteśmy już na miejscu, wiesz może co z innymi? — Zapytałam.
>>>Wiem że Krzysiek i Kuba jadą taksówką — Odpowiedział.
<<<Dobra to my czekamy, do zobaczenia — rozłączyłam się z chłopakiem.
— I co? — Zapytał Bugajczyk.
— Mateusz idzie z Tomkiem, a Krzysiek i Kuba jadą taksówką, nie mam za to pojęcia co z Norbertem i Pawłem — wzruszyłam ramionami.
Kilka minut później centralnie obok naszej ławki, zatrzymała się taksówka z której wysiadł Kondracki i Grabowski.— Siema — Przywitali się ze mną i z Igorem.
— Zaraz lot, jakie mamy miejsca? — zapytał Kuba.
CZYTASZ
Mów mi żabson suko {KOREKTA}
FanficPokazałaś mi co liczy się Kiedyś tylko hajs tu liczył się Ale dziś już to nie liczy się Gdy nie ma ciebie obok mnie Emocji mam deficyt, zostały tylko złe Następna nie ma na co liczyć, tylko pusty seks