|42|

3.5K 188 72
                                    

Wstałam około godziny dziesiątej i w sumie to mam dość dobry humor. Igor siedzi na dole, chłopak postanowił zostać u nas i poczekać do wieczora.

_______________________________

— Skończyłam — Powiedziałam schodząc na dół z walizką. Położyłam ją obok łóżka a następnie zajęłam miejsce obok Bugajczyka.

— Jest po szesnastej a zaczęłaś z dwie godziny temu — Chłopak spojrzał na mnie.

— Igor...  ja nie jestem tobą, wrzuć i jedź — Powiedziałam.

— Ale o co ci chodzi? To jest najlepszy sposób-
— Bugajczyk założył swoją nogę na moje kolano , a następnie rozłożył się na całej długości kanapy.

— O której mamy lot? — zdjęłam  jego nogę z mojej po czym położyłam się na chłopaku.

— O dwudziestej — Odpowiedział — Nie rozumiem Adriana — Westchnął.

— Czemu? — Zapytałam.

— Bo... — Chłopak chwilę się zawahał — ma dziecko w drodze, a pieprzy się z inną.

— Igor... dobrze wiesz że on nie chciał tego dziecka — Powiedziałam.

— Ale jednak je ma, a raczej będzie miał, więc powinien się ogarnąć a nie bujać chujem na prawo i lewo — Powiedział.

— Po części masz rację — Przyznałam.

________________________________

— Na ile my tam lecimy? — Zapytałam zamykając dom.

— Myślę że gdzieś na dwa tygodnie — Brunet wziął do drugiej ręki moją walizkę.

— Nie musiałeś — spojrzałam na niego.

— Nie musiałem, ale chciałem — posłał mi uśmiech.

— Zdjąłbyś już te okulary — zaśmiałam się — Jest ciemno a ty w nich paradujesz.

— Przyzwyczajenie — wzruszył ramionami.

Około trzydziestu minut później dostaliśmy się na lotnisko, wraz z Igorem usiedliśmy na jednej z ławek, do lotu zostało jeszcze pół godziny więc jeśli reszta chce zdążyć muszą się pospieszyć.

— Japierdole — Bugajczyk odpalił fajkę.
Za to ja wyciągnęłam z kieszeni telefon i zadzwoniłam do Mateusza który niemal od razu odebrał.

>>>No? — Rzucił jakoś oschle.

<<<Gdzie jesteś? — Zapytałam.

>>>Idę z Tomkiem, będziemy za jakieś pięć minut, a ty jesteś już na miejscu? — Zapytał.

<<<Tak, jesteśmy już na miejscu, wiesz może co z innymi? — Zapytałam.

>>>Wiem że Krzysiek i Kuba jadą taksówką — Odpowiedział.

<<<Dobra to my czekamy, do zobaczenia — rozłączyłam się z chłopakiem.

— I co? — Zapytał Bugajczyk.

— Mateusz idzie z Tomkiem, a Krzysiek i Kuba jadą taksówką, nie mam za to pojęcia co z Norbertem i Pawłem — wzruszyłam ramionami.
Kilka minut później centralnie obok naszej ławki, zatrzymała się taksówka z której wysiadł  Kondracki i Grabowski.

— Siema — Przywitali się ze mną i z Igorem.

— Zaraz lot,  jakie mamy miejsca? — zapytał Kuba.

Mów mi żabson suko {KOREKTA}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz