*MATEUSZ*
— Nie kocham cię i nigdy nie kochałem, więc nie wiem o co ci chodzi — spojrzałem znów na dziewczynę.
— Ale ja... — Zaczęła jednak nie dałem jej dokończyć.
— Dwa dni temu w parku mieliśmy tylko porozmawiać, ale ty się kurwa do mnie przyssałaś, jesteś pojebana i nic do ciebie nie dociera, od początku byłaś tylko ścierą do łóżka — odpaliłem fajkę.
— Mówiłeś że... — Dziewczyna rozpłakała się.
— Musisz serio być jakaś nie ogarnięta słuchając gościa który jest zjarany — wstałem — to co mi proponujesz jest do dupy.
— Ale Mateusz, ja cię kocham — również wstała.
— To już nie mój problem — wyszedłem wkurzony z jej mieszkania i skierowałem
się w stronę mojego domu. Kiedy mój telefon zaczął wibrować, wyciągnęłem go... ciekawe co takiego musiało się wydarzyć że dzwoni Bugajczyk.• Coś się stało że dzwonisz? — zapytałem.
• Nie wiem czy informowanie ciebie o tym jest słuszne, Łucja i Adrian mieli wypadek są w ciężkim stanie — odpowiedział.
• Co kurwa? — przez całe moje ciało przeszedł dreszcz — Jaka to ulica? — zapytałem.
• To ten szpital na ulicy Seweryna Goszczyńskiego.
• Dobra wiem który, dzięki — rozłączyłem się z nim. Chciałem Iść do domu i pojechać do szpitala samochodem, jednak nerwy za mocno przejęły nade mną kontrolę, więc muszę iść tam z buta.
Pół godziny później doszedłem na miejsce. Udałem się pod salę w której leży Łucja, na miejscu był Igor, Kacper, Dawid i dziewczyny. Usiadłem na krześle i nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić, w dodatku wszyscy patrzyli na mnie tak jakby to było przeze mnie.
— Wiadomo co z nimi? — zapytałem siedzącego obok Bugajczyka.
— Dzisiaj jest ta decydująca noc, jutro powinniśmy się dowiedzieć co będzie dalej — odpowiedział.
— Kurwa... — oparłem głowę o krzesło i martwo spoglądałem w sufit mam ochotę się zachlać...
— Zostaje ktoś do rana? — zapytała Zuza, wszyscy się zgłosili.
Byłem cholernie przejęty, może nie okazuję tej skruchy na zewnątrz ale w środku umiera we mnie wszystko. Nie chcę jej stracić.
____________________________
Mam w chuj podkrążone oczy a to tylko dlatego że przez całą noc nie zmrużyłem oka. O drugiej w nocy stan Łucji się pogorszył do sali wpadło z trzech lekarzy, z sali wyszli dopiero o czwartej, jeden z nich powiedział że straciła puls o który długo walczyli na szczęście się udało, a pierwszą noc mają za sobą.
— Ich rodzice będą za pół godziny — Powiedział Bugajczyk siadając obok mnie.
— Co się tak właściwie stało? — zapytałem.
— Jechali na pogrzeb, wjechała w nich ciężarówka — Odpowiedział.
— Skąd to wszystko wiesz? — zapytałem.
— Znam ich rodziców, poprosili mnie o to żebym pojechał do szpitala, a sami poinformowali mnie że przyjadą dzisiaj.
— Okej — Westchnąłem.
____________________________
Od rodziców Łucji i Adriana dowiedzieliśmy się że mieli dużo szczęścia ze względu na budowę samochodu. Czas w szpitalu jest w chuj wolny, nudny i stresujący a i tak nie mam ochoty się stąd ruszać.
CZYTASZ
Mów mi żabson suko {KOREKTA}
FanficPokazałaś mi co liczy się Kiedyś tylko hajs tu liczył się Ale dziś już to nie liczy się Gdy nie ma ciebie obok mnie Emocji mam deficyt, zostały tylko złe Następna nie ma na co liczyć, tylko pusty seks