|53|

2.3K 179 42
                                    

*MATEUSZ*

— Nie kocham cię i nigdy nie kochałem, więc nie wiem o co ci chodzi — spojrzałem znów na dziewczynę.

— Ale ja... — Zaczęła jednak nie dałem jej dokończyć.

— Dwa dni temu w parku mieliśmy tylko porozmawiać, ale ty się kurwa do mnie przyssałaś, jesteś pojebana i nic do ciebie nie dociera, od początku byłaś tylko ścierą do łóżka — odpaliłem fajkę.

— Mówiłeś że... — Dziewczyna rozpłakała się.

— Musisz serio być jakaś nie ogarnięta słuchając gościa który jest zjarany — wstałem — to co mi proponujesz jest do dupy.

— Ale Mateusz, ja cię kocham — również wstała.

— To już nie mój problem — wyszedłem wkurzony z jej mieszkania i skierowałem
się w stronę mojego domu. Kiedy mój telefon zaczął wibrować, wyciągnęłem go... ciekawe co takiego musiało się wydarzyć że dzwoni Bugajczyk.

• Coś się stało że dzwonisz? — zapytałem.

• Nie wiem czy informowanie ciebie o tym jest słuszne, Łucja i Adrian mieli wypadek są w ciężkim stanie — odpowiedział.

• Co kurwa? — przez całe moje ciało przeszedł dreszcz — Jaka to ulica? — zapytałem.

• To ten szpital na ulicy Seweryna Goszczyńskiego.

• Dobra wiem który, dzięki — rozłączyłem się z nim. Chciałem Iść do domu i pojechać do szpitala samochodem, jednak nerwy za mocno przejęły nade mną kontrolę, więc muszę iść tam z buta.

Pół godziny później doszedłem na miejsce. Udałem się pod salę w której leży Łucja, na miejscu był Igor, Kacper, Dawid i dziewczyny. Usiadłem na krześle i nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić, w dodatku wszyscy patrzyli na mnie tak jakby to było przeze mnie.

— Wiadomo co z nimi? — zapytałem siedzącego obok Bugajczyka.

— Dzisiaj jest ta decydująca noc, jutro powinniśmy się dowiedzieć co będzie dalej — odpowiedział.

— Kurwa... — oparłem głowę o krzesło i martwo spoglądałem w sufit mam ochotę się zachlać...

— Zostaje ktoś do rana? — zapytała Zuza, wszyscy się zgłosili.

Byłem cholernie przejęty, może nie okazuję tej skruchy na zewnątrz ale w środku umiera we mnie wszystko. Nie chcę jej stracić.

____________________________

Mam w chuj podkrążone oczy a to tylko dlatego że przez całą noc nie zmrużyłem oka. O drugiej w nocy stan Łucji się pogorszył do sali wpadło z trzech lekarzy, z sali wyszli dopiero o czwartej, jeden z nich powiedział że straciła puls o który długo walczyli na szczęście się udało, a pierwszą noc mają za sobą.

— Ich rodzice będą za pół godziny — Powiedział Bugajczyk siadając obok mnie.

— Co się tak właściwie stało? — zapytałem.

— Jechali na pogrzeb, wjechała w nich ciężarówka — Odpowiedział.

— Skąd to wszystko wiesz? — zapytałem.

— Znam ich rodziców, poprosili mnie o to żebym pojechał do szpitala, a sami poinformowali mnie że przyjadą dzisiaj.

— Okej — Westchnąłem.

____________________________

Od rodziców Łucji i Adriana dowiedzieliśmy się że mieli dużo szczęścia ze względu na budowę samochodu. Czas w szpitalu jest w chuj wolny, nudny i stresujący a i tak nie mam ochoty się stąd ruszać.

Mów mi żabson suko {KOREKTA}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz