44.[1]

1.8K 226 136
                                    

- No i gdzie ten debil jest, powie mi ktoś? - Warknąłem pod nosem, odgarniając włosy z oczu.

Stałem przy balustradzie na schodach, wgapiając się w przybywających gości. Zaproszenie ludzi zostawiłem Jonginowi, ale jak to on, nie zapomniał dopisać "zabierz znajomych", więc zamiast znajomych i ich znajomych, mieliśmy znajomych znajomych jeszcze innych znajomych i ich znajomych. W ten oto sposób dom Junmyeona pękał w szwach, a impreza jeszcze dobrze się nie zaczęła.

- Nie martw się, przyjdzie - wyższy szturchnął mnie w ramię, trzymając między wargami któregoś z rzędu papierosa. Lepsze to niż zielsko, które miał w zwyczaju palić. - Perspektywa darmowego chlania jest dla niego zbyt-

- Zbyt kusząca, tak, wiem, rozmawialiśmy już na ten temat - przewróciłem oczami, zabierając przyjacielowi papierosa, którym się zaciągnąłem. - I nawet jakbym chciał sobie strzelić chociaż jednego drinka, to nie ma szans, nie mogę zacząć bez Luhana.

Oddałem własność Kaia w jego ręce, a bardziej wepchnąłem mu ją w usta, szybko schodząc na dół, kiedy tylko w drzwiach mignęła mi dobrze znana postać, a bardziej dwie jasnowłose czupryny.

- Ty gnojku, spóźniłeś się! - Krzyknąłem, rzucając się na szyję przyjaciela. Zdziwiony Luhan szybko oddał uścisk, jednak równie szybko odsunął mnie od siebie, mierząc mój strój od góry do dołu, przez co miałem ochotę walnąć mu w ryj.

- Po zobaczeniu zdjęcia Jongina myślałem, że będziesz bez makijażu i okropnie ubrany, ale na szczęście zdążyłeś się uszykować. Czarne spodnie, czarna koszulka, narzuta w granatową kratę, jestem z ciebie dumny - zaśmiał się, jeszcze raz mocno mnie przytulając.

- Koniec przytulasów, czas na picie - nie zdążyłem nawet nakrzyczeć na Lu. Przerwał mi Kyungsoo, który wkroczył między nas, składając na policzku przybyłego mocnego całusa, a zaraz za nim Jongin, który niósł tacę z wypełnionymi alkoholem kieliszkami. - Startery już mamy, teraz tylko łyknąć i bawimy się do rana - zaśmiał się, wręczając kieliszek każdemu z nas. - Ty jesteś Sehun, prawda? Bardzo miło nam poznać chłopaka naszego Lu.

- On nie jest moim chłop-

- Mnie też jest bardzo miło - uśmiechnął się szeroko do Kyungsoo, obejmując Xiao w pasie. - Kyungsoo, prawda? Wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia, chyba tak powinienem powiedzieć - zaśmiał się głośno, przyciągając Hana bliżej siebie.

Byłem pewien, że nasz jelonek spalił soczystego buraka pod warstwą grubo nałożonego podkładu. Aktualnie miałem żal do siebie, że sam zaproponowałem mu kupienie go. Samo wyobrażenie sobie rumianego Hana przy każdym bliższym kontakcie z starszym, sprawiał, że ledwo co powstrzymywałem feelsy.

Boże, moje feelsy, moje feelsy...

- Widzę, że jestem na czas - usłyszałem tuż za sobą niski głos, którego właściciel uwiesił się na Jonginie, targając mu przy tym włosy. - No, to chyba czas na pogratulowanie, oficjalnie spierdoliłeś sobie życ- Znaczy chciałem powiedzieć, podjąłeś najlepszą decyzję w swoim nędznym życiu, które zaczęło mieć sens dopiero po pojawieniu się w nim Do Kyungsoo, który wygląda dzisiaj wprost szałowo - poprawił się, kiedy spojrzał ukradkiem na Soo, który był gotowy roztrzaskać na jego głowie pierwszy lepszy wazon, jednak nie chciał sobie ani innym psuć nieźle zapowiadającej się imprezy.

Żaden z nas nie chciał jechać z przerośniętym debilem na oiom, nie czuliśmy takiej potrzeby.

- Jezu, tak mu wlazłeś w dupę, że aż ja poczułem - prychnąłem, dźgając wyższego łokciem w bok. Ten jedynie przewrócił oczami przed przybiciem ze mną męskiej piątki. - I wypada się przywitać ze wszystkimi, nie sądzisz?

Anti Virgin I Chanbaek I CzatOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz