62

1.7K 216 154
                                    

W skali od 1 do 10 jak bardzo mnie kochacie za to, że już dzisiaj jest rozdział?

***

– Walisz whisky i papierosami, – pierwsze słowa skierowane przez Jongina w moją stronę były cholernie miłe i motywujące.

Gdyby nie to, że byłem odrobinę znieczulony, dostałby ode mnie po twarzy.

– Ciebie też miło widzieć. – uściskałem go mocno, przenosząc wzrok na stojącego obok Do. – Masz przejebane, jesteś tego świadomy, prawda?

– Nawet nie wiesz jak bardzo – wpadłem w ramiona Kyu, stojąc z nim tak przez chwilę.

Impreza była organizowana w mieszkaniu Kaia. Miałem wątpliwości na początku co do tego, ile ludzi to mieszkanie może pomieścić, jednak trzeba było przyznać, że organizator wszystko przemyślał, ponieważ w mieszkaniu było dobrze ponad pięćdziesiąt osób, a liczba z każdą chwilą zaczynała się zwiększać.

Ruszyłem w głąb mieszkania, próbując zostać niezauważonym do czasu przyjazdu Luhana, jednak na moje nieszczęście, Junmyeon jakoś wypatrzył mnie w tym tłumie.

– Baekhyun! Czekałem na ciebie! – zaczął przeciskać się przez kilka osób, prawie rozlewając swojego drinka na jedną z dziewczyn. Oczywiście posypała się głośna masa przekleństw, jednak mężczyzna nic sobie z tego nie robił. Z uśmiechem stanął przede mną, podczas gdy ja modliłem się w duchu, aby ktoś przez przypadek dźgnął mnie nożem, bo, naprawdę, z tym człowiekiem nie jestem w stanie wytrzymać. – Wypijemy razem drinka? Albo coś?

– Drink brzmi okej. – westchnąłem ciężko, próbując nie zastanawiać się nad tym, co miało znaczyć „albo coś".

Dałem się zaprowadzić do aneksu kuchennego, mając nadzieję, że na wypiciu szybkiego drinka się skończy, a ja będę mógł ze spokojem odejść, jednak tak się nie stało. Luhana wciąż nie było, jednak on miał w zwyczaju się spóźniać. Nie widziałem też nigdzie Chanyeola, który powinien już tu od dawna być.

Pozostało mi tylko słuchanie nudnych opowieści Suho, który starał się wyglądać dobrze w moich oczach, jednak nie za dobrze mu to wychodziło. Próby łapania mnie za tyłek nie pomagały, jednak chyba nie potrafił tego zrozumieć.

A przynajmniej nie rozumiał mojej ręki, która dawała mu do zrozumienia, że jego dotyk jest mi zbędny.

Pewnie stałbym tak jeszcze przez dłuższy czas, gdyby w odsieczy nie przybył mi przerośnięty wieżowiec z puszką piwa w ręce, któremu nagle zachciało się uwiesić ramieniem na mojej szyi.

– No cześć wam. – kiwnął głową do skołowanego Junmyeona, któremu jakoś nie za bardzo spodobało się, że Chanyeol jest tak blisko mnie. – Mam nadzieję, że nie przeszkadzam.

– Tak właściwie to-

– Jasne, że nie. – szybko przerwałem odpowiedź, posyłając mu wdzięczne spojrzenie. – Mam do ciebie pewną sprawę, chodź ze mną. Przepraszam Suho, ale musimy już znikać. – uśmiechnąłem się przepraszająco do mężczyzny, zastanawiając się, czy zorientował się, że skłamałem. Pewnie tak, nie jestem dobrym aktorem.

Wyrwałem się z uścisku Parka, chwytając go za nadgarstek, aby razem z nim zniknąć w tłumie nowych osób. Miałem nadzieję, że Junmyeon nie wpadnie na pomysł, aby pójść za nami. Tego bym chyba nie przeżył.

– Narzucał się? - usłyszałem, kiedy tylko stanęliśmy w, według mnie, bezpiecznej odległości od Suho. Nie wiem, co jest nie tak z tym mężczyzną, że nie może zrozumieć, że nie znaczy nie.

Anti Virgin I Chanbaek I CzatOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz