| i miss you | A. Wellinger & P. Prevc

1.4K 83 16
                                    

Będzie to nawiązanie do shota bet :p

Jestem za dobra i kocham Andiego, więc wiadomo jak to się skończy... Peter będzie martwy XD

Długo zastanawiałem się, czy posłuchać Domena i porozmawiać z Peterem. Chciałem, naprawdę chciałem, ale bałem się, że Słoweniec mnie odepchnie i znowu będę cierpiał.

Ale...

Kto nie ryzykuje ten nie pije szampana.

Wstałem z łóżka, ubrałem buty, kurtkę i czapkę i wyszedłem z hotelu. Chciałem jeszcze pomyśleć, czy na pewno warto znowu zaryzykować, że Prevc mnie odepchnie. Przecież nie mam pewności, że on coś do mnie czuje.

Może znowu mi powie, że już między nami nic nie będzie, bo znudził mu się seks ze mną?

Czułem jak w oczach znowu wzbierają mi łzy. Postanowiłem z nim porozmawiać. Chciałem spojrzeć mu w twarz. Obrałem drogę powrotną do hotelu. Zastanawiałem się co mam mu powiedzieć, ale w końcu postanowiłem nic nie planować. 

Wszedłem do hotelu i powoli wszedłem po schodach na 4 piętro. Odnalazłem odpowiednie drzwi i zapukałem. Czułem jak ze zdenerwowania drżą mi nogi.

- Andi? - zdziwił się Peter, kiedy otworzył drzwi i mnie zobaczył. - Co tu robisz? - zapytał, a ja wzruszyłem ramionami.

- Mogę wejść? - spytałem, a on odsunął się, przepuszczając mnie w drzwiach. Wszedłem do środka i odwróciłem się do niego.

- Płakałeś? - zdziwił się i zbliżył do mnie.

- Jesteś zdziwiony? - zdjąłem czapkę i schowałem ją do kieszeni. - Musimy pogadać - oznajmiłem.

- Tak, wiem - podszedł do mnie. - Andi... Ja... Przepraszam - wyszeptał. - Wiem, że cię zraniłem... Ale... To nie było moim zamiarem - mówił, a ja rozpiąłem kurtkę, bo zaczynało mi się robić gorąco. Wzrok Petera śledził moją rękę. - Przestraszyłem się tego wszystkiego...

- To znaczy czego? - dopytałem.

- Nie nadaję się do związków... Nie wiem, czy umiem się dostatecznie się zaangażować... Wiesz... Nie lubię ograniczeń i odpowiedzialności, a związek wymaga zaangażowania i nakłada pewne ograniczenia...

- Dlaczego o mnie pytałeś? - zrobiłem krok w jego stronę.

- Martwiłem się o ciebie... Andi... Naprawdę nie chciałem cię zranić... Myślałem, że... Zerwałem z tobą zanim się we mnie zakochałeś...

- Zakochałem się w tobie dużo wcześniej. Nie poszedłbym z tobą do łóżka, gdybym cię nie kochał.

- Przepraszam... Naprawdę nie chciałem cię zranić.

- Zależy ci na mnie choć trochę? - znowu się do niego przysunąłem. Słoweniec patrzył mi prosto w twarz, a ja nie mogłem oderwać wzroku od kilku rozcięć na jego twarzy i lima pod okiem.

- Tak. Zależy... Nie martwiłbym się, gdyby mi nie zależało.

- Więc dlaczego mnie odepchnąłeś? - złapałem go za bluzę.

- Bo spanikowałem - wziął moja twarz w dłonie. - Bo się boję - widziałem, że dużo go kosztowało wyznanie tego. Widziałem również wszystkie emocje malujące się na jego twarzy, opuścił wszystkie maski, mogłem go teraz łatwo odczytać. - Przepraszam.

- Przestań mnie przepraszać. To tylko słowa. Udowodnij to.

- Dobrze - pokiwał głową. Nagle się uśmiechnął. - Chodź - odsunął się i założył kurtkę i buty.

- Dokąd? - zdziwiłem się.

- Zobaczysz - oznajmił. Wyszedłem na korytarz, a Peter zaraz za mną. - Wypadła ci - w dłoni trzymał moją czapkę. Wziąłem ją od niego, założyłem i uśmiechnąłem się lekko.

- Dziękuję.

- Nie ma za co - poprawił mi czapkę na głowie, bo opadła mi lekko na oczy. - Chodźmy - złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę schodów.

- Dokąd idziemy? - zapytałem go, gdy opuściliśmy hotel.

- Zobaczysz - uśmiechnął się.

- Powiedz mi - zatrzymałem się.

- Zabieram cię na randkę - oznajmił, a mnie zamurowało. - Co? - zaśmiał się.

- Po prostu nie spodziewałem się tego - przyznałem. Peter zaśmiał się lekko i ponownie pociągnął mnie, gdzieś w stronę miasta.

- Peter... - zacząłem, chłopak się zatrzymał na środku chodnika i popatrzył mi w oczy. - Ja... 

- Wiem... Złamałem ci serce i mi nie ufasz.

- Nie to chciałem powiedzieć... Po prostu... Wiesz, że jestem gotowy dać ci szansę? Dać nam szansę.

- Wiem - wziął moją twarz w dłonie i pogłaskał kciukami moje policzki. - A ja chcę żebyśmy spróbowali... Ale cholernie boję się, że zranię cię jeszcze mocniej, że...

- Ej - złapałem go za nadgarstki. - Nie panikuj - zaśmiałem się lekko. - Ja też się boję i... Ale kocham cię i chcę żebyś był obok...

- Będę się starał - obiecał. - Nie wiem, czy umiem i czy nadaję się do związku, ale obiecuję, że zrobię dla ciebie wszystko - oparł czoło o moje.

Uśmiechnąłem się lekko, a  potem się do niego przytuliłem. Pero pocałował mnie w skroń i objął mnie ramionami.

- To, że będziesz się starał wystarczy - szepnąłem.

- Na pewno? Bo jeśli...

- Na pewno - przerwałem mu. Odsunąłem się trochę i spojrzałem mu w oczy. Peter pogłaskał mnie po policzku, a ja przysunąłem się jeszcze i go pocałowałem.

Gdy spotykaliśmy się na seks, Peter nigdy mnie nie całował. Brał co chciał i wychodził. A teraz odwzajemnił moją pieszczotę i przytulał mnie do siebie mocno, co bardzo mi się podobało. Objąłem ramionami jego szyję, uśmiechnąłem się w jego usta, bo jego ramiona mocniej się wokół mnie zacisnęły.

- Jesteś cudowny - wyszeptał w moje usta.

- Wiem - odparłem, a on się lekko zaśmiał. - Peter... - zacząłem poważnie. - Albo idziemy dalej, albo wracamy do hotelu, bo jest mi zimno.

- Masz ochotę na gorącą czekoladę? - uśmiechnął się.

- Głupio pytasz - zaśmiałem się. Peter objął mnie ramieniem i ruszyliśmy dalej.

One shots | ski jumpingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz