- Hej! - wszedłem do naszego pokoju. - Steph? - rozejrzałem się i nigdzie nie dostrzegłem chłopaka.
- W łazience! - krzyknął.
- Co robisz? - zdjąłem kurtkę i rzuciłem ją na jedno z łóżek.
- Chodź to sprawdzisz - zaśmiał się.
- Nie musisz dwa razy powtarzać - wszedłem do łazienki akurat, gdy wiązał sznurek od spodni dresowych. - Kurde... Spóźniłem się.
- Jak zawsze - oznajmił.
- To jakaś aluzja? Źle ci ze mną? - zapytałem, robiąc minę zbitego szczeniaka.
- No wiesz... - potarł dłonią kark. - Zawsze może być lepiej - zerknął mi w oczy.
- Słucham? Co masz na myśli? - teraz się trochę zaniepokoiłem. Nie miałem pojęcia co mu może nie odpowiadać.
- Trochę nie wiem jak to powiedzieć - zagryzł dolną wargę i unikał mojego spojrzenia.
- Chodzi ci o seks?
- Co? - spytał zaskoczony. - Nie, oczywiście, że nie - chyba go trochę uraziłem tym pytaniem, ale odetchnąłem, gdy zaprzeczył.
- Więc?
- No, bo... - zawahał się.
- Stephan!
- Długo jeszcze będziesz woził tą obrączkę?! Czy mi się w końcu oświadczysz?! - podniósł głos, a mnie zamurowało. Nie miałem pojęcia, że Stephan wie o moich planach. - Powiesz coś?
- Jak długo wiesz?
- Od początku sezonu - odparł. - Mogę cię o coś zapytać? - rzucił, a ja kiwnąłem głową. - Na co czekasz?
- Na odpowiedni moment, ale widzę, że teraz to bezsensu.
- Kiedy miał być ten odpowiedni moment?
- 31 grudnia - oznajmiłem. Wybrałem tą datę, bo to rocznica naszego związku. Nasza trzecia rocznica.
- To byłby dobry moment - szepnął.
- Ale widzę, że nie ma sensu czekać - złapałem go za rękę i pociągnąłem go do pokoju. Wygrzebałem z torby pudełeczko i ukląkłem przed nim. - Nie mam jeszcze ułożonej całej przemowy, a tą część co mam ułożoną... To ten... Nie znam na pamięć jeszcze... - mówiłem, a on się zaśmiał. - No co? Miałem mieć jeszcze dwa tygodnie! - uśmiechnąłem się. - W każdym razie... Kocham cię. Jesteś miłością mojego życia. Nie wyobrażam siebie, że miałoby cię nie być w moim życiu... Jesteś... Wszystkim co mógłbym sobie wymarzyć... Spełnieniem moich snów... Jesteś moją pierwszą miłością. Pierwszą, prawdziwą i wiem, że będziesz ostatnią, bo nigdy nie będę w stanie przestać cię kochać... Chcę być z tobą już zawsze. Zawsze zasypiać i budzić się koło ciebie. Mówić ci co rano dzień dobry i robić śniadanie do łóżka - mówiłem, a Stephan się zaśmiał. Łzy popłynęły z jego oczu.
- Nigdy nie robiłeś śniadania do łóżka - oznajmił.
- Bo zamiast czekać grzecznie aż przyniosę śniadanie, to wstajesz i przychodzisz do mnie - odparłem. - Nie przerywaj mi - zaśmiałem się. - Chcę codziennie mówić ci kocham cię patrząc prosto w oczy, nie tylko przez telefon. Chcę codziennie wieczorem mówić ci dobranoc, patrząc ci w oczy i całując w czoło. Chcę codziennie zasypiać trzymając cię w ramionach. Kocham cię najbardziej na świecie, Stephan... Zostań moim mężem - uniosłem pudełeczko i otworzyłem je. Spojrzałem w oczy miłości mojego życia, łzy płynęły po jego policzkach.
- Zostanę - wyszeptał.
Założyłem mu obrączkę i wstałem. Wziąłem go w ramiona i przytuliłem mocno. Pocałowałem go w czoło.
- Kocham cię - odsunąłem się trochę i wziąłem jego twarz w dłonie.
- Ja Ciebie też, Andi. Najbardziej na świecie - wyszeptał.
- Ej, panowie! - do pokoju wpakował się Richi. - Co się stało? - zapytał, bo zobaczył, że Stephan płakał.
- Nic - rzucił mój narzeczony ze śmiechem. Odsunął się trochę i starł łzy ze swoich policzków.
- Nie rozumiem - zmarszczył brwi.
- Zaręczyliśmy się - wyjaśniłem.
- Serio?! - wykrzyknął i uśmiechnął się szeroko. - Super! Wiedziałem, że to kwestia czasu. Gratulacje! - podszedł i przytulił nas obu na raz. Zaśmiałem się na jego gest.
- Dzięki - powiedział Stephan.
- To ja ten... - odsunął się od nas. - Zostawię was samych...
- Chciałeś coś od nas - zauważyłem.
- Teraz to już nieważne - machnął ręką. - Muszę powiedzieć Markusowi, że wygrałem zakład! - wybiegł z pokoju.
Zamknąłem za nim drzwi i oparłem się o nie. Popatrzyłem na Stephana i wybuchnęliśmy śmiechem.
- Chodź do mnie - wyciągnąłem rękę. Stephan podszedł do mnie i pozwolił mi przyciągnąć się do siebie.
- Pocałuj mnie zanim znowu ktoś przerwie.
- Zamknąłem drzwi na klucz - oznajmiłem i złączyłem nasze usta.
Stephan stanął na palcach i objął ramionami moją szyję. Pogłębił pieszczotę, a ja mocniej przyciągnąłem go do swojego ciała. Zsunąłem dłonie na jego pośladki i zacisnąłem je lekko, moje usta powędrowały ja jego szyję.
- Andi - szepnął.
- Tak, kochanie? - wymruczałem
- Wiesz, że nie możemy dziś - jęknął. - Jutro zawody, poza tym musimy wcześnie wstać - wczepił palce w moje włosy.
- Nie jesteś przekonujący - uśmiechnąłem się w jego szyję.
- Wiem, bo nie chcę cię przekonać, ale próbuję być rozsądny.
- Rozsądek zgubiłeś, gdy wtedy u mnie zamiast mnie odepchnąć to poszedłeś ze mną do łóżka - oznajmiłem.
- To prawda - zaśmiał się, a ja zacząłem go rozbierać. - Chodźmy do łóżka - oznajmił, gdy zacząłem rozpinać jego spodnie.
- Dwa razy nie musisz powtarzać - podniosłem go i skierowałem się w stronę łóżka.