{369}
Obudziłem się przed Stephanem. Domyślam się, że będzie miał dziś kaca jak złoto.
Leżałem, przytulając chłopaka do siebie i muskając palcami jego plecy.
Ciekawe ile będzie pamiętał?
Naprawdę byłem tego ciekawy. Najbardziej by mnie zadowalało, gdyby pamiętał wszystko, ale to mało prawdopodobne. Znając moje szczęście to pamięta wszystko do wejścia do hotelu.
Westchnąłem ciężko. Steph poruszył się w moich ramionach i usiadł na łóżku.
- Wyspałeś się? - zapytałem.
- Zaraz - wstał i poszedł do łazienki. Podniosłem się i oparłem o wezgłowie łóżka. Po chwili chłopak wrócił do pokoju. Wyglądał uroczo. Rozczochrany, zaspany. Wrócił do łóżka i przytulił się do mnie. - Wcale się nie wyspałem.
- Trzeba było mnie słuchać to byś się wyspał - zaśmiałem się.
- Nawet mi nie przypominaj - wymamrotał. - Przepraszam... Nie pamiętam dokładnie wszystkiego... Tak trochę przez mgłę... W każdym razie przepraszam.
- Nie jestem zły... Po alkoholu jesteś bardzo szczery...
- Mówiłem coś czego nie powiedziałbym na trzeźwo? - zapytał, muskając ustami moją szyję.
- Oprócz tego, że mnie kochasz i że boisz się zaangażować?
- No tak... Tak właśnie myślałem, że to powiedziałem.
- Możesz to powtórzyć... Ja się nie pogniewam - przytuliłem go mocniej.
- Mam świadomość, że z przyjemnością będziesz słuchał, że cię kocham - wyszeptał.
- Wolałbym też żebyś seks proponował mi na trzeźwo - dodałem, a on gwałtownie poderwał głowę.
- Tego nie pamiętam.
- Dosłownie się na mnie rzuciłeś - uśmiechnąłem się. - Nie miałbym nic przeciwko gdybyś nie był pijany... Wolałbym żebyś był w pełni świadomy.
- O Boże...
- I nie chciałeś mnie słuchać, że nie... Próbowałeś mnie przekonać argumentem, że jesteś tylko trochę pijany - śmiałem się. Steph schował twarz w mojej szyi.
- Nic więcej nie mów - poprawił.
- Nie chcesz posłuchać jak mnie rozbierałeś?
- Dobrze, że chociaż ty masz mocną głowę - stwierdził.
- Gdybym wczoraj wypił tyle co ty, to nie byłbym taki rozsądny... Tylko bym się z tobą przespał.
- To dobrze, że byłeś trzeźwy... Powinienem iść.
- Dopiero ósma... Zostań jeszcze. Nigdzie nam się przecież nie spieszy.
- Ogarnę się i przyjdę - pocałował mnie w szyję.
- Dobrze - rzuciłem.
Stephan odsunął się, ubrał szybko i pochylił nade mną jakby chciał mnie pocałować, ale w ostatniej chwili się odsunął.
- Ej! - złapałem go za rękę. - Całuj.
- Tak naprawdę tego nie chcesz - roześmiał się. - Piłem wczoraj... Pocałuję cię jak umyję zęby - uśmiechnął się. - Za 20 minut jestem z powrotem.
- Będę czekał - rzuciłem, a on wyszedł.