M. Hayboeck & S. Kraft

877 70 70
                                    

Obrączki w mediach mega, co?😍

Mogę odsprzedać za tylko... Albo nie mówmy o pieniądzach.

Zacznę od tego, że ten rozdział będzie silnie powiązany z ostatnią przykrą sytuacją, a mianowicie rozpadem Kraftboecka.

Więc zacznijmy od momentu, gdy Stefan podjął taką decyzję i się wyprowadził.

Nie do końca rozumiałem wtedy jego postępowanie... W sumie to nic z tego nie rozumiałem i nadal tego nie mogę  pojąć, choć rozmawiałem z OfficialAustriaBober i wszystko wyjaśniliśmy.

Powodem dla którego do tego wszystkiego doszło był jeden głupi list z błędnymi danymi... Na kopercie było imię i nazwisko naszego sąsiada, ale adres mój... Nie wiem dlaczego list trafił do mojej skrzynki, ale to w tym momencie nie ważne. Ważna jest zawartość koperty. A był w niej list z... Ciekawą propozycją, że się tak wyrażę...

I od tego momentu zacznę shota 😊😊😊

______

- To? - patrzyłem na kartkę, którą Stefan rzucił na stół. - To jest powód?

- Przeczytaj to, a potem zadawaj pytania - warknął.

Patrzyłem na jego ze złością przez dłuższą chwilę, ale w końcu sięgnąłem po kartki, bo okazało się że było ich kilka. Cóż... Pierwsza kartka to był list z propozycją małżeństwa, co w sumie zdarzało mi się dostawać od fanek, wiesz Stefan nie powinien być tym zdziwiony. Spojrzałem na niego z nad kartki.

- Dalej - ponaglił mnie.

Wróciłem do czytania. Dalej była jednoznaczna propozycja erotyczna i dokładny opis tego co miałbym robić z tą kobietą. Uniosłem brwi w szoku, a moje zaskoczenie przekroczyło skalę, gdy zobaczyłem słowa "tak jak ostatnio, Misiu". Tylko Stefan tak do mnie mówił. Nigdy nikt więcej.

- Co? Jak...? Skąd ty to masz? - spojrzałem na niego zaskoczony.

- Doczytaj do końca - oznajmił, więc tak zrobiłem.

- Zaraz, zaraz... - mruknąłem. Wszystko wskazywało na to, że "spotkałem się" z tą kobietą podczas mojej ostatniej wizyty we Wiedniu. - Nic takiego nie miało miejsca - oznajmiłem, patrząc na Krafta.

- Następna kartka - powiedział tylko. Odłożyłem kartkę z listem i zobaczyłem nagie zdjęcia jakiejś kobiety.

- No i co? To o niczym nie świadczy.

- O niczym nie świadczy?! - krzyknął. - Jakaś dziwka przysyła ci taki list i do tego swoje nagie zdjęcia, a ty mówisz, że to o niczym nie świadczy?!

- Pierwszy raz widzę ją na oczy! - także podniosłem głos. - Poza tym, dlaczego to otworzyłeś skoro było do mnie?!

- Tak! Pewnie! Zmień temat, bo nie masz nic na swoje usprawiedliwienie!!! - zaczął nerwowo chodzić po kuchni. - Kim ona, kurwa, jest? - warknąłem.

- Nigdy się z nią nie spotkałem - oznajmiłem spokojnie. - Nigdy nie widziałem jej na oczy. Nie znam jej, Stefan - zapewniłem go.

- Nie wierzę ci - założył ręce na piersi.

- Nie? - zrobiłem krok w jego stronę. - Więc co tu robisz? Po co do mnie przyjechałeś? Dlaczego chciałeś rozmawiać? Bo mi nie wierzysz?

- To, że ci nie wierzę, nie znaczy... - zawahał się.

- No słucham... Wyduś to z siebie - założyłem ręce na piersi i patrzyłem na niego wyczekująco.

- Miałem nadzieję, że będziesz umiał to jakoś sensownie wyjaśnić... Ale widzę, że się myliłem... Miałem też mylne zdanie o tobie, bo sądziłem, że będziesz miał na tyle odwagi, aby przyznać się do zdrady.

- Nie zdradziłem cię, Stefan. Nigdy - zapewniłem go.

- A ten list? Co to, kurwa, jest w takim razie?!

- Nie wiem. Nie ma pojęcia! Ale mogę ci przysięgać na co tylko zechcesz, że nigdy nie widziałem tej kobiety na oczy!

- Przestań ma mnie krzyczeć! - zwrócił mi uwagę.

- Masz kopertę od tego listu? - zapytałem, a on wyjął ją z kieszeni. Zerknąłem na adres nadawcy, ale on nadal mi nic nie mówił. Obejrzałem dokładnie kopertę i wybuchnąłem śmiechem.

- Z czego ty się śmiejesz?! - warknął Stefan, zabierając mi kopertę.

- Bo powinienem płakać nad tym jak, po tylu latach - podkreśliłem - małe masz do mnie zaufanie... Myślałem, że lepiej mnie znasz, że wiesz, że nigdy bym ci tego nie zrobił.

- O czym...?

- Spójrz na dane odbiorcy - założyłem ręce na piersi. Kraft popatrzył na mnie morderczo, ale zrobił co mówiłem. Szok jaki zobaczyłem na jego twarzy był wart każdych pieniędzy.

- Michael...

- Możesz teraz w spokoju spakować resztę swoich rzeczy - rzuciłem. - Nadal nie będę cię zatrzymywał... Ale bardzo się zawiodłem, Stefan... W każdym razie... Ja wychodzę, spakuj się do końca, a klucze zostaw u pani Miller - ruszyłem do wyjścia.

- Michael - złapał mnie za ramię, chcąc mnie zatrzymać.

- Powiedziałem już wszystko.

- Michi, przepraszam.

- Przepraszam? To trochę za mało, nie sądzisz? - rzuciłem i wyszedłem z domu.

Nie miałem nic w planach, ale nie zamierzałem przebywać w domu, gdy on się będzie pakował. Nie chciałem i nie mogłem na to patrzeć.

I naprawdę się zawiodłem. Nawet nie chodzi o ten, pieprzony, pomylony numer domu. Ale o to, że Stefan mi po prostu nie ufał i takie są tego konsekwencje. Nie wiem czym był spowodowany ten brak zaufania... Może ja zrobiłem coś nie tak, a może on po prostu nie chciał mi ufać... Nie wiem.

I nie wiem co dalej.

One shots | ski jumpingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz