{887}
Karl nie wiedział co robić. Chciał sobie ze wszystkim poradzić sam, nie chciał znowu obarczać Dawida problemami, zwłaszcza, że Polak myślał, że już wszystko jest dobrze, bo tak go zapewniał Geiger. Nie powiedział mu, że znowu miał kłopoty z jedzeniem i nie radził sobie psychicznie. Spędzali ze sobą teraz dużo mniej czasu, więc Kubacki nawet nie miał jak sam z siebie tego dostrzec.
A Karl nie zamierzał mu tego mówić. Chciał sam sobie poradzić.
I próbował. Naprawdę próbował. Ale było ciężko.
Gdy zaczynał poprawnie jeść, nie radził sobie z psychiką, podświadomość cały czas dawała mu znać, że jest zbyt gruby, a gdy panował nad psychiką, zapomniał o jedzeniu.
Wiedział, że powinien o tych kłopotach powiedzieć Dawidowi, ale nie chciał go znowu zawieść. Chciał, aby Kubacki mógł być z niego dumny, tak jak Karl był dumny z niego, ale wiedział, że na razie to niemożliwe, bo nie osiągał nic szczególnego na skoczni i nawet z chorobą nie mógł sobie sam poradzić.
Może dlatego do głowy przyszedł mu tak głupi pomysł.
Długo o tym myślał. Widział same zalety tego pomysłu i tylko dwie wady, które go powstrzymywały.
Złamie Dawidowi serce.
Nigdy więcej go nie zobaczy.
Dlatego walczył sam ze sobą. Ze swoją psychiką i ze swoim ciałem.
Ale przyszedł dzień, że już nie miał siły. Leżał w łóżku bezsilnie patrząc w sufit i wiedział, że to dzień, kiedy nadszedł kres jego walki.
Podjął decyzję.
Wstał z łóżka, podszedł do biurka i wziął z niego kartkę, chciał pożegnać się z Dawidem, a wiedział, że już się nie zobaczą, więc list wydawał się dobrym pomysłem, ale gdy zaczął pisać, zrezygnował.
Chciał usłyszeć głos swojego chłopaka, więc sięgnął po smartfon i wybrał jego numer, jednocześnie wychodząc z sypialni. Czekając jak jego chłopak odbierze, wszedł do kuchni, gdzie z szafki wyjął dwa opakowania różnych tabletek przeciwbólowych i nasennych, a z szafki pod zlewem wódkę.
- Cześć, kochanie - usłyszał w słuchawce głos Dawida. - Wcześnie wstałeś - rzucił wesoło.
- Hej, nie mogłem spać - przyznał i wszedł do salonu. Butelkę rzucił na kanapę, a tabletki na stolik. - Nie obudziłem cię?
- Nie, nie. Właśnie wstałem. Co robisz?
- Na razie nic. Siedzę w salonie, a ty?
- Robię śniadanie... A właśnie... Jadłeś już? - zapytał, a Karl przymknął oczy.
- Jeszcze nie - szepnął, otwierając pudełko z tabletkami, wysypał je na stolik. - Zaraz zjem, najpierw chciałem cię usłyszeć.
- To słodkie, skarbie, ale wiesz, że musisz jeść... Kocham cię i...
- Wiem, Dawid - przerwał mu, dzieląc tabletki na partie po 10 pastylek. - Nie musisz się martwić.
- Na pewno wszystko dobrze? Masz dziwny głos? Przyjadę wieczorem.
- Jest dobrze, nie panikuj... Trochę źle spałem, ale wiesz, że mam problemy ze snem, gdy jesteś daleko - powiedział, niechcący zrzucając drugie pudełko tabletek na podłogę. - Cholera - sięgnął po nie i położył na stoliku. - Muszę ci coś powiedzieć.
- Wiedziałem, że coś jest nie tak.
- Kocham cię - oznajmił Niemiec. - Najbardziej na świecie i chcę żebyś to wiedział.
- Wiem, kochanie. Ja też cię bardzo kocham i nie wyobrażam sobie życia bez ciebie - odparł, a w oczach Niemca stanęły łzy, które powoli zaczęły spływać po jego policzkach.
- Dawid... - zawahał się.
- Co tam?
- Bo... - wziął butelkę do ręki i umieścił ją między nogami, aby móc ją odkręcić. Korek rzucił na podłogę. - Zadzwoniłem, bo cholernie chciałem usłyszeć twój głos...
- Ja też za tobą tęsknię - przyznał. - I serio mówiłem, że przyjadę. Mam już bilet na 17... Naprawdę bardzo się za tobą stęskniłem... I chcę cię przytulić i pocałować... Za przytulaniem tęsknię najbardziej... I wiem, ze ty też.
- Dawid - głos Karla się załamał. - Przepraszam - teraz już przestał powstrzymywać łzy, które się zebrały i pozwolił im popłynąć. - Tak bardzo cię przepraszam - płakał.
- Co się stało? - Dawid zaczął panikować. - Kochanie, co się dzieje? Powiedz mi...
- Proszę cię, przyjedź - Niemiec upuścił butelkę, która z hukiem upadła na podłogę.
- Spokojnie, skarbie - powiedział uspokajająco. - Już przebukowuję bilet i niedługo będę - powiedział, a Karl w tle słyszał stukanie palców o klawiaturę komputera. - Mogę być za dwie godziny, ok?
- Tak - Geiger próbował opanować swój głos.
- Nie zrób nic głupiego, proszę.
- Obiecuję - wyszeptał.
- Włącz sobie telewizję i czekaj na mnie, niedługo będę.
- Dobrze - Niemiec się trochę uspokoił.
- Właśnie wychodzę na lotnisko... Zadzwonię, gdy wyląduję.
- Ok.
- Karl?
- Tak?
- Kocham cię pamiętaj o tym.
- Wiem, ja ciebie też.
Zakończyli rozmowę, a Dawid zadzwonił jeszcze do przyjaciela swojego chłopaka i poprosił go, aby do niego pojechał. Markus wiedział o wszystkich kłopotach Karla, więc bez zastanawiania się pojechał do przyjaciela.
Dawid całą drogę martwił się o swojego chłopaka.
Kiedy wreszcie przekroczył próg jego mieszkania, przywitał go Markus, wychodzący z kuchni.
- Gdzie...?
- Śpi... Wiesz co on chciał zrobić? - zapytał cicho brunet.
- Domyślam się - westchnął. - Kurwa - zaklął po polsku. Zdjął kurtkę i odwiesił ją. - Myślałem, że jest już lepiej, a jest gorzej niż było - westchnął. - Dziękuje, że tu byłeś.
- Jestem jego przyjacielem. Zawsze możecie na mnie liczyć. Obaj.
Markus po tych słowach opuścił mieszkanie, a Dawid zdjął buty i poszedł do sypialni, gdzie spał jego chłopak. Zdjął bluzę i położył się za nim w łóżku, obejmując go mocno ramionami. Karl już odruchowo wtulił się w niego. Dawid pocałował go w głowę i położył się wygodnie.
Nie wiedział co wydarzyło się ostatnio, że Karlowi tak się pogorszyło, ale wiedział, że rozstania z nim nie służą chłopakowi, więc nie maił zamiaru spuszczać go z oka, dopóki ten nie wydobrzeje.