Rozbiłam Lellingera i Procha... I nie czuję się z tym źle XD
Stałem na środku pokoju i patrzyłem na bruneta, który opierał się o kanapę. Założyłem ręce na piersi, nie wiedziałem co mam powiedzieć.
- Domi... Będziemy tak stać i na siebie patrzeć?
- Nie podoba ci się to co widzisz?
- Podoba mi się, nawet nie wiesz jak bardzo - zlustrował moje ciało, a mi od razu zrobiło się gorąco. - Zarumieniłeś się... O czym pomyślałeś?
- Zapewne o tym samym co ty... Ale nie o tym mieliśmy rozmawiać - przypomniałem.
- No tak - odepchnął się od kanapy. - Co ja mam robić? Nawet nie wiem, czy zmierzam w dobrym kierunku - zbliżył się do mnie.
- W bardzo dobrym... Ale wiesz, że jedna randka tego nie załatwi.
- Wiem, ale muszę wiedzieć, w jakim kierunku iść... - zatrzymał się kilka centymetrów ode mnie.
- Widzę, że znasz kierunek - zaśmiałem się wskazując na odległość między nami, Stephan uśmiechnął się szeroko.
- Przepraszam - oznajmił.
- Za co? - zdziwiłem się.
Stephan wzruszył ramionami i przyciągnął mnie do siebie, aby złączyć nasze usta. Zaskoczył mnie tym, więc w żaden sposób nie zareagowałem.
- Za to - wyszeptał w moje wargi.
- Mam nadzieję, że nie będę tego żałował - szepnąłem i pocałowałem go, obejmując jego szyję ramionami. Ramiona Stephana zacisnęły się mocniej wokół mnie i chłopak pogłębił pieszczotę. Wczepiłem palce w jego włosy i naparłem bardziej na jego usta. Jęknąłem, gdy Steph przygryzł mi dolną wargę. - Czuję, że powinienem cię dłużej przetrzymać - wymruczałem w jego usta.
- A ja myślę, że nie musisz - jego usta znalazły się na mojej szyi.
- Muszę, czuję się łatwy.
- Mam ci przypomnieć, że biegałem za tobą dwa miesiące zanim zgodziłeś się wypić ze mną choćby głupią kawę? - spojrzał mi w oczy.
- No i teraz powinienem zrobić tak samo - przysunąłem się do niego jeszcze bliżej, dosłownie wieszając się na nim.
- Nie odzywaliśmy się trzy tygodnie, potem przez tydzień zamienialiśmy raptem kilka słów, na randkę pozwoliłeś mi się zabrać po kolejnych dwóch tygodniach... Czyli łącznie półtora miesiąca... Czyli prawie się zgadza.
- Mój błąd - zaśmiałem się.
- Sprawdzałeś mnie - pokręcił głową i pocałował mnie delikatnie.
- Tak troszeczkę.
- Czyli mogę cię zabrać na kolejną randkę? - zsunął dłonie po moich plecach i jego prawa ręka wsunęła się w tylną kieszeni moich dżinsów.
- Najpierw powiedz mi, czy Andi rozmawiał z Peterem. Mówiłem mu o tym dwa tygodnie temu, ale...
- Rozmawiał.
- I? - naciskałem.
- Mieli próbować. Peter wokół niego skacze, że masakra... A Andi jest zachwycony... Non stop siedzą razem.. To znaczy siedzą - poruszył brwiami, za co oberwał w ramię.
- Nie chcę tego słuchać, to dotyczy mojego brata.
- Noo... Też bym wolał sobie tego nie wyobrażać...