| bet | S. Leyhe & D. Prevc part IV

1.3K 79 39
                                    

Rozbiłam Lellingera i Procha... I nie czuję się z tym źle  XD

Stałem na środku pokoju i patrzyłem na bruneta, który opierał się o kanapę. Założyłem ręce na piersi, nie wiedziałem co mam powiedzieć.

- Domi... Będziemy tak stać i na siebie patrzeć?

- Nie podoba ci się to co widzisz? 

- Podoba mi się, nawet nie wiesz jak bardzo - zlustrował moje ciało, a mi od razu zrobiło się gorąco. - Zarumieniłeś się... O czym pomyślałeś?

- Zapewne o tym samym co ty... Ale nie o tym mieliśmy rozmawiać - przypomniałem.

- No tak - odepchnął się od kanapy. - Co ja mam robić? Nawet nie wiem, czy zmierzam w dobrym kierunku - zbliżył się do mnie.

- W bardzo dobrym... Ale wiesz, że jedna randka tego nie załatwi.

- Wiem, ale muszę wiedzieć, w jakim kierunku iść... - zatrzymał się kilka centymetrów ode mnie.

- Widzę, że znasz kierunek - zaśmiałem się wskazując na odległość między nami, Stephan uśmiechnął się szeroko.

- Przepraszam - oznajmił.

- Za co? - zdziwiłem się.

Stephan wzruszył ramionami i przyciągnął mnie do siebie, aby złączyć nasze usta. Zaskoczył mnie tym, więc w żaden sposób nie zareagowałem.

- Za to - wyszeptał w moje wargi.

- Mam nadzieję, że nie będę tego żałował - szepnąłem i pocałowałem go, obejmując jego szyję ramionami. Ramiona Stephana zacisnęły się mocniej wokół mnie i chłopak pogłębił pieszczotę. Wczepiłem palce w jego włosy i naparłem bardziej na jego usta. Jęknąłem, gdy Steph przygryzł mi dolną wargę. - Czuję, że powinienem cię dłużej przetrzymać - wymruczałem w jego usta.

- A ja myślę, że nie musisz - jego usta znalazły się na mojej szyi.

- Muszę, czuję się łatwy.

- Mam ci przypomnieć, że biegałem za tobą dwa miesiące zanim zgodziłeś się wypić ze mną choćby głupią kawę? - spojrzał mi w oczy.

- No i teraz powinienem zrobić tak samo - przysunąłem się do niego jeszcze bliżej, dosłownie wieszając się na nim.

- Nie odzywaliśmy się trzy tygodnie, potem przez tydzień zamienialiśmy raptem kilka słów, na randkę pozwoliłeś mi się zabrać po kolejnych dwóch tygodniach... Czyli łącznie półtora miesiąca... Czyli prawie się zgadza.

- Mój błąd - zaśmiałem się.

- Sprawdzałeś mnie - pokręcił głową i pocałował mnie delikatnie.

- Tak troszeczkę.

- Czyli mogę cię zabrać na kolejną randkę? - zsunął dłonie po moich plecach i jego prawa ręka wsunęła się w tylną kieszeni moich dżinsów.

- Najpierw powiedz mi, czy Andi rozmawiał z Peterem. Mówiłem mu o tym dwa tygodnie temu, ale...

- Rozmawiał.

- I? - naciskałem.

- Mieli próbować. Peter wokół niego skacze, że masakra... A Andi jest zachwycony... Non stop siedzą razem.. To znaczy siedzą - poruszył brwiami, za co oberwał w ramię.

- Nie chcę tego słuchać, to dotyczy mojego brata.

- Noo... Też bym wolał sobie tego nie wyobrażać...

One shots | ski jumpingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz