Michael niecierpliwością wpatrywał się w ekran swojego komputera. Coraz bardziej się denerwował.
Stefan figurował w kartotekach tylko przez mandaty za prędkość. Nic więcej na niego nie było. Oprócz tego, że kilka razy przekroczył prędkość był czysty jak łza.
- Kurwa - mruknął Michael, zamykając bazę danych.
- Co jest? - do gabinetu wszedł Manuel.
- Pamiętasz mojego Stefana, nie? - rzucił, opierając łokcie o blat biurka.
- Pamiętam, pamiętam... Spoko gość - odparł, przeglądając papiery, które przyniósł.
- Coś ukrywa... Myślę, że to coś poważnego. Ale nie mam pojęcia, co to może być.
- Prześwietl go - doradził Fettner.
- Właśnie to zrobiłem. Nic nie ma... Tylko kilka mandatów...
- Niemożliwe... Zawsze na kogoś coś jest... - zauważył. - Nawet jeśli on o tym nie wie. Które bazy przeszukałeś?
- Naszą i drogówki - odparł. Manuel pokiwał głową i zaczął coś stukać w klawiaturę.
- Stary, nie masz pojęcia jakie internet daje możliwości - oznajmił brunet, uśmiechając się lekko. - Na przykład możesz znaleźć wszystko na temat danej osoby... Nikt już nie jest anonimowy. A jeśli kogoś nie ma w internecie to znaczy, że albo jest na tajnej misji, albo nie żyje, albo pracuje dla mafii.
- I co w związku z tym? - patrzyłem na niego wyczekująco.
- A twojego Stefana nie ma w internecie... Wybierz sobie którą opcję byś wolał... I z nim pogadaj... Może on ci powie co jest grane.
- Nie mam innego wyjścia.
Michael przez resztę dnia nie mógł skupić się na pracy. Jego partner doskonale to widział, dlatego na siebie wziął końcową papierkową robotę, chociaż to Michael był dowódcą w ich dwójce.
Po powrocie do domu chłopak nie mógł znaleźć sobie miejsca. Pisał i dzwonił do Stefana, ale ten miał wyłączony telefon. Zaczynał się o niego martwić i denerwowac na niego jeszcze bardziej.
A jeśli ma kłopoty?
A jeśli ktoś mi zagraża?
Jeśli ktoś zrobił mu coś złego?
Nawet leżąc w nocy w łóżku nie mógł pozbyć się tych myśli.
Ale Stefan był cały o zdrowy. Raczej nic mi nie zagrażało. Nie licząc Marcusa Millera przebywającego w jego mieszkaniu. W jego sypialni. W jego łóżku.
Ten popieprzony układ trwał już od dłuższego czasu i Stefan nawet jakby chciał go zerwać to nie mógł, bo... Po prostu nie mógł.
A chciał to zrobić. Dla Michaela. Dla siebie. Żeby w końcu móc być szczęśliwy ze swoją drugą połową.
Leżał w łóżku, bawiąc się obrączką, którą miał na serdecznym placu, i którą dostał od Michaela.
- To coś ważnego? - zapytał Marcus, wyrzucając niedopałek.
- Zwykła błyskotka - zdjął złotą obrączkę z palca serdecznego i założył na wskazujący.
- Chyba jednak nie taka zwykła - podszedł do łóżka i stanął przed Stefanem.
- Nic nie znaczy - Kraft założył ręce za głowę. Marcus tylko lekko się uśmiechnął i wszedł na łóżko. Znalazł się między nogami Stefana, który posłał mu uśmiech. - Co powiesz... - objął ramionami szyję mężczyzny - na replay? - wyszeptał, przyciągając go do pocałunku. Mężczyzna przesunął dłońmi po jego rękach i złapał go za nadgarstki, aby przytrzymać mu ręce nad głową. Stefan w ogóle nie był zaskoczony tym zachowaniem. Zdziwiły go dopiero słowa Marcusa.
- Wiem o wszystkim - wyszeptał. - Wiem, że się spotykasz z tym psem - chwycił jego nadgarstki w jedną dłoń, a drugą chwycił go mocno za gardło. - Co ty kombinujesz? - warknął.
- Nic, przysięgam... To nie ma nic wspólnego z tobą - wysapał. - To boli.
- Ma boleć - mruknął. - Jeśli choćby pomyślisz żeby na mnie donieść, to zginiesz... Ale najpierw będziesz patrzył jak podrzynam gardło twojemu kochasiowi - dodał.
- On nic nie wie - mówił. Wizja tego co mógłby zrobić Miller naprawdę go przeraziła. Nie chciał żeby przez niego Michaelowi stała się krzywda. - Nic mu nie powiedziałem.
- Oby tak było - ścisnął go mocniej za gardło. Stefan walczył o każdy oddech. - Jeśli twój kochanek choćby wspomni o mnie gdziekolwiek, to obaj pożegnacie się z życiem... A tymczasem radzę ci zerwać z nim wszelkie kontakty - puścił Stefana i wstał. - Dla twojego dobra, skarbie - posłał mu uśmiech. - Do następnego naszego spotkania ma go już nie być. Rozumiesz? - zapytał, ubierając się.
Stefan pokiwał głową, a mężczyzna wyszedł. Brunet gwałtownie złapały się za gardło, a łzy popłynęły z jego oczy. Nie chciał rozstawać się z Michaelem, ale nie chciał też aby coś mu się stało.
Więc miał tylko jedno wyjście z tej sytuacji.
Hayboecka za snu wyrwał dzwonek telefonu. Chyba po tylu latach pracy w policji powinien się do tego przyzwyczaić, ale to niemożliwe. Sięgnął po smartfon i zobaczył, że to Stefan. Od razu odebrał.
- Tak? - rzucił.
- Możesz do mnie przyjechać? - zapytał jego chłopak. Michael słyszał, że płakał i głos mu się łamał.
- Jesteś u siebie? - zerwał się z łóżka i zaczął ubierać.
- Tak.
- Nic ci nie jest? - dopytał wiążąc buty.
- Jestem cały.
- Zaraz będę - rozłączył się i zgarnął kluczyki i wyszedł, zamykając za sobą.
Pod mieszkaniem Stefana był kilka minut później. Wbiegł szybko na odpowiednie piętro i wszedł do mieszkania przez niedomknięte drzwi.
- Kochanie? - rzucił wchodząc. Stefan się nie odezwały.
Michael zajrzał po drodze do sypialni do kuchni i salonu, ale tam go nie było. Wszedł do sypialni i zastał swojego chłopaka siedzącego na podłodze, opartego o ścianę z nogami przyciągniętymi do klatki. Chłopak płakał i wcale tego nie wykrywał.
Michael od razu podszedł do bruneta i usiadł przy nim, obejmując go ramionami.
- Co się dzieje? - szepnął, całując go w głowę. - Ktoś ci coś zrobił? Skrzywdził cię?
- Nie... Nie o to chodzi - wyszeptał, uspokajając się trochę. - Muszę ci coś powiedzieć - odsunął się minimalnie od Michaela. - Tylko... Zachowaj spokój.
Stefan cały czas walczył ze sobą. Nie widział co ma zrobić. Z jednej strony był pewien, że powinien teraz zostawić Michaela, ale z drugiej... Tak bardzo tego nie chciał. Było mu dobrze z Hayboeckiem. Był z nim szczęśliwy.
Ale...
Wiedział, że nie może powiedzieć mu teraz całej prawdy. Wiedział, że powinien go teraz odsunąć od siebie.
- Co się dzieje, słońce? - Michael przesunął dłonią po jego plecach.
- Nie mogę ci wszystkiego wyjaśnić - spojrzał w błękitne oczy blondyna. - Ale... - sięgnął do swojej prawej dłoni i zdjął z niej obrączkę.
- Nie wezmę jej - oznajmił. - Jest twoja - nie pozwolił Stefanowi włożyć sobie obrączki w rękę.
- Michi, proszę - w jego oczach znowu stanęły łzy. - Nie utrudniaj mi tego bardziej, proszę.
- Dlaczego? - zdziwił się Michael. - Źle ci ze mną? Co ty ukrywasz?
- Tego ci właśnie nie mogę powiedzieć. Ale naprawdę mi na tobie zależy i... To skomplikowane - westchnął. - Po prostu musimy się rozstać - oznajmił. Hayboeck wstał gwałtownie i chciał coś powiedzieć, ale Stefan go uprzedził. - Idź już.
- Stefan, kochanie...
- Idź już, Michi... Proszę cię - łzy płynęły po policzkach Stefana.
- Będziesz tego żałował. Wiesz o tym - oznajmił.
- Wiem. Ale nie mam wyboru, Michael.