Rozdział 6

7.5K 355 187
                                    

Mamy plan


Późnym wieczorem korytarze w Hogwarcie powinny być puste, jednak przezorny zawsze zabezpieczony, dlatego przed opuszczeniem Pokoju Życzeń Harry dla pewności rzucił na siebie pokazane mu przez Voldemorta Zaklęcie Kameleona. Bardzo użyteczna rzecz, jak wiele innych, które mu pokazał.

Na myśl o swoim kochanku zapewne powinien poczuć podniecenie, zamiast tego ziewnął i zdjąwszy okulary potarł oczy. W ostatnim tygodniu naprawdę niewiele spał. Może i eliksiry pomogły mu na fizyczne wyczerpanie ale natury nie oszukasz. Naprawdę chciałby już iść do swojego dormitorium i spać do południa, albo dłużej.

Niestety jeszcze nie mógł. Najpierw musi iść do dyrektora i pokazać, że wrócił cały i zdrowy. Znowu szeroko ziewnął i na chwilę oparł się o ścianę przymykając oczy. I całe szczęście, bo zza rogu właśnie wyszła McGonagall. Gdyby nadal szedł środkiem korytarza wpadłaby prosto na niego a tak przeszła obok nieświadoma jego obecności.

Może powinien się jej pokazać ale na dzisiaj nie chciał więcej zamieszania niż to konieczne. Znowu się rozziewał, dziwiąc się, co go tak nagle wzięło. W Mrocznym Zamku może był zmęczony ale nie czuł aż takiej potrzeby snu. Może to sama myśl o jego łóżku w dormitorium wywołała ziewanie a może niechęć do odwiedzenia dyrektora... Zmobilizował się, poprawił okulary i ruszył w dalszą drogę.

Kiedy już stanął przed wejściem do jego gabinetu uświadomił sobie, że nie zna nowego hasła. Przez chwilę zastanawiał się, co dalej. Najbardziej kusząca opcja - darowania sobie tego szczęścia, niestety nie wchodziła w grę. Chyba będzie musiał zawrócić i znaleźć McGonagall.

Hmmm... Albo zawołać Zgredka. Skrzaty znały wszystkie przejścia i mogły wejść do każdego pomieszczenia. Ich wierność prawowitym właścicielom była niekwestionowalna i nie potrzebowały haseł. Otworzył usta, by go zawołać ale powstrzymał się słysząc powolne kroki zbliżające się w jego stronę. Odwrócił się w ich stronę i w ostatniej chwili przypomniał sobie, by zrzucić Kameleona. Nikt nie musi wiedzieć, że zna to zaklęcie.

Ku swemu zdumieniu zobaczył Snape'a.
- Co pan tu robi, profesorze...? - Pytanie zakończył kolejnym rozdzierającym ziewnięciem.

Odpowiedziało mu drwiące spojrzenie:
- Zapewne to samo co i pan, Panie Potter. Muszę zameldować dyrektorowi co się stało. - Przyjrzał się opartemu o ścianę, ziewającemu chłopakowi. Naprawdę budził litość. - Chciałbym cię odesłać do dormitorium, Potter ale chyba wolisz mieć to już za sobą?

Harry skinął głową. Przez chwilkę stali w milczeniu.
- Nie znam hasła, profesorze.

Snape, który się w niego wpatrywał z dziwnym wyrazem twarzy potrząsnął głową i odwrócił się w stronę posągu.
- Pastylki pudrowe. - Zdążył zrobić kilka kroków, zanim zauważył, że Harry za nim nie idzie. Cofnął się i już wiedział dlaczego. Chłopak faktycznie przysnął i zaczynał osuwać się po ścianie. Szybko chwycił go pod łokcie i podciągnął. Gryfon nie otwierając oczu przysunął się i objął go w pasie opierając policzek tuż nad sercem.

Severus zastygł nie wiedząc, co zrobić. W końcu z westchnieniem podniósł chłopaka i wziął na ręce. Całkiem przyjemnie mu się go niosło po schodach. Nie był aż tak ciężki, za to miękki i przylepny, objął jego szyję uroczo wtulając głowę w jego ramię. Westchnął ponownie.

Zanim nie dowiedział się, że Potter jest z Voldemortem nigdy wcześniej nic dobrego w tym upartym, bezczelnym dzieciaku nie widział. Za to teraz, kiedy nie powinien...

Ściskając go mocniej, kostkami palców zastukał w drzwi. Usłyszał:
- Proszę. - Jednak zanim zdążył łokciem nacisnąć klamkę drzwi same się otworzyły. Widząc go z Potterem Dumbledore natychmiast głośno krzyknął i zerwał się zza biurka rzucając się w ich stronę. - O Merlinie, Harry! Co mu się stało? Mój chłopcze... - Załamał ręce a potem pogłaskał odchyloną głowę.

Hogwart Nocą || HP✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz