Rozdział 42

2.4K 162 35
                                    

Smutki i radości

Każdy czasami miewa złe dni... i noce.
Nawet Czarny Pan - a ten Pan akurat, czyli Lord Voldemort, miał tym razem ku temu wiele powodów.

Po pierwsze: jego ukochany Harry Potter ograniczył spotkania z nim tylko do weekendów, co nie byłoby nawet takie złe, ponieważ zamiast jak do tej pory kombinować i wymyślać, mieli umówione i quasi oficjalne miejsce i czas, ale...

...Po drugie: nie wiedzieć czemu Harry wymyślił sobie, żeby spędzali je na nauce, co nie byłoby nawet takie złe, ponieważ lubił dzielić się z nim swoją wiedzą, cieszył go entuzjazm chłopaka i jego otwarty umysł, ale...

...Po trzecie: niestety aby dojść do tego, co chłopaka naprawdę interesowało musieli przebrnąć przez tematy, które go nie tyle nie interesowały, co raczej szczerze ich nie znosił...

Dlatego zamiast miłego spędzania czasu z ukochanym na radosnych i produktywnych rozmowach i oczywiście zakończonego jeszcze bardziej radosnymi wspólnymi nocami - ostatnio miał za sobą tylko żmudne użeranie się z opornym uczniem, zakończone czasem mniej a częściej bardziej burzliwie i aby uniknąć prawdziwej kłótni szybkie odwroty do swojego Zamku...

Pustego Zamku...

I pustego łoża...

...I niestety w najbliższym czasie nie zanosiło się na zmiany.

Tak, Lord Voldemort zdecydowanie nie był w dobrym humorze, a ponieważ nie miał przy sobie Harry'ego Pottera, który by zajął jego głowę i ręce, to siedział, myślał i robił się coraz bardziej ponury i coraz bardziej niezadowolony ze swojego życia.

Jak to kiedyś powiedział mu Złoty Chłopiec: Czarny Pan powinien palić, grabić i mordować... czy coś w tym stylu... Na pewno tylko "coś w tym stylu", bo ilekroć pozwolił się ponieść chwili i faktycznie wyżyć, to chłopak nawet jeśli nie mówił nic wprost to patrzył na niego z tak rozczarowaną miną, że bez zbędnych pytań sam natychmiast się kajał i zarządzał Śmierciożercom ograniczanie przemocy do niezbędnych sytuacji, kiedy przeciwnicy ich sprowokują i w obronie własnej.

Tyle że Aurorzy, a już zwłaszcza Zakon Dumbledore'a nie mieli takiego "Złotego Sumienia" i jechali po nich jak chcieli, bez hamulców...

Jednak gdyby miał być ze sobą szczery - to z tego akurat miał powody by się cieszyć: Prorok od jakiegoś czasu nie pisywał już o brutalnych atakach Śmierciożerców, ale o brutalnych Aurorach... Nie zdziwiłby się, gdyby doszło do tego, że wystraszeni czarodzieje zwrócą się do niego o obronę przed oficjalną władzą.

Mógłby się z tego cieszyć, mógłby nawet podzielić się tym żartem z Harrym...

...gdyby tylko chłopak tu był - przy nim...

Ale nie było go, udał się do szkoły od razu po ich pożegnaniu, nie dając mu szansy na powrót i właściwe zajęcie się nim. Co gorsza, jak mu skwapliwie donoszono - pomimo ich wielokrotnych rozmów i obietnic - spędzał dnie i wieczory, a także w dużej części noce z tym Cholernym Młodym Malfoyem. Aż się gotował na samą myśl o tym wystrojonym fircyku.

To go naprawdę bolało - każda taka plotka i pogłoska były jak nóż wbity w jego mroczne serce.

Gdyby tylko mógł przymocować Harry'emu do czoła znak, że jest jego, chociaż... Złoty Chłopiec miał już na czole jego znak... Ale bynajmniej nie o taki mu chodziło... O Nie!

Hogwart Nocą || HP✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz