Rozdział 20

3.6K 236 69
                                    

 Złoty pierścień na szczęście.

Ledwo zajęcia z Transfiguracji się skończyły, Harry był pierwszy przy drzwiach, gotowy by jak najszybciej ruszyć do Wieży, ale po wyjściu na korytarz zatrzymał się w pół kroku.
- Draco? A co ty tu robisz, przecież masz zwolnienie na pogrzeb wuja?

Uśmiechnięty Śizgon oderwał się od ściany, o którą się opierał naprzeciwko drzwi.
- No i byłem. Wszyscy z rodziny przybyli na miejsce a krypta czekała gotowa, zatem nie było potrzeby odkładać, pogrzeb odbył się dzisiaj rano i od razu wróciłem. - Jego uśmiech przygasał, na widok wciąż nie zadowolonej miny Harry'ego. - Nie cieszysz się? - Uniósł brwi zaczynając wyglądać żałośnie, jak zbity pies.

Harry próbował uśmiechać się radośnie. Albo Draco był naprawdę dobrym aktorem, albo za bardzo wczuł się w rolę.
- Oczywiście, bardzo się cieszę, że już jesteś. - Zapewnił nieszczerze.

Ślizgon natychmiast rzucił się, by go uściskać, ale szybciutko się uwolnił z jego zbyt chętnych objęć.
- Przykro mi, ale muszę iść do Dumbledore'a, może spotkamy się później? - Wbrew pozorom, to nie było pytanie, tylko odprawa.

Jego "chłopak" udał, że tego nie zauważa.
- Świetnie, przejdę się z tobą.

Harry westchnął, jednak jako, że naprawdę nie miał czasu na kłótnię - skinął głową. Musiał się jeszcze przebrać, zanim pójdzie do dyrektora. Liczył na to, że od razu z gabinetu udadzą się ze Snapem na Pokątną.

- Możesz mnie odprowadzić do Wieży, ale nie na rozmowę do Dumbsa. Chodźmy. - Bez ociągania się ruszył przed siebie a Draco za nim, szybko doganiając i biorąc go pod ramię.

Harry uśmiechnął się do niego... i jeszcze przyśpieszył, z sali McGonagall było blisko do Wieży, więc niemal biegnąc szybko dotarli na miejsce. Na pożegnanie, jeszcze zanęcił, żeby Draco już nie marudził:
- Nie wiem, ile mi to zajmie czasu, może spotkajmy się po kolacji? Opowiesz mi jak było.

Kolejny niby uśmiech, uwolnił ramię i wszedł do Pokoju Wspólnego, zamykając portret zanim Draco zdąży wejść za nim. Wbiegł na górę i jeszcze na schodach zdjął szatę i sweter od mundurka, zostawił na łóżku szatę szkolną łapiąc za wyjściową, zostawił torbę szkolną biorąc jeszcze worek na galeony - przy okazji może wziąć trochę kasy ze skrytki - i był gotowy.

Niestety po wyjściu na korytarz, znowu zobaczył Draco opartego o przeciwległą ścianę, witającego go uśmiechem.
- Odprowadzę cię do gabinetu, Harry.

- W porządku, ale proszę, teraz już na mnie nie czekaj, to poważna sprawa, może długo zająć.

Ślizgon skinął głową i znowu wziął go pod ramię. Na szczęście nie próbował rozmawiać, wystarczająco zadowolony z tego, że idą razem (i wszyscy to widzą!).

Pod gabinetem Dumbledore'a spotkali nadchodzącego z przeciwnej strony Mistrza Eliksirów. Profesor na ich widok zmarszczył brwi krzywiąc się, a Harry zaklął w duchu. Przez Draco się spóźnił.

Uwolnił się od niego, uśmiechając się słodko (aby wyglądało to fałszywie) do Snape'a.
- Przepraszam, profesorze. Mam pilną sprawę do dyrektora, czy mogę wejść pierwszy?

Jeszcze bardziej się skrzywiwszy, mężczyzna kwaśno odparł.
- Pięć minut Potter. - I rzucił hasło kamiennemu strażnikowi.

Hogwart Nocą || HP✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz