Rozdział 30

3.2K 184 27
                                    

To co najważniejsze

Pieczara nie była przepełniona światłem, cała była blaskiem, który atakował oczy Harry'ego, powodując ból. Nie potrafił się skupić, dopóki nie poczuł dotyku chłodnych dłoni pocierających jego ramiona, a potem przyciągających i opierających o równie chłodne kojące ciało.
- Zamknij oczy, poczuj to. – Usłyszał cichy szept, którego od razu posłuchał.

Teraz dopiero był w stanie rozróżnić poszczególne linie: fale mocy, wpływające do tego miejsca splatające się, przecinające i płynące dalej – jak krew pulsująca w jego żyłach tak moc pulsowała w kamieniach i krążyła w skałach, ożywiając świat.

Niektóre z nich były miękkie, łagodne, wywołujące mimowolny uśmiech na jego wargach, inne twarde i okrutne. Poczuł też mrok, największą potęgę, czuł ją przenikająca, wzmacniająca niektóre z linii i osłabiająca inne.

Czuł też jak ten mrok go dotyka, wibrował w dłoniach, które go uspokajały, w osłaniającym go ciele Voldemorta – wyczuwał też w nim obawę – w tym miejscu nic nie mogło się ukryć. Czarnoksiężnik próbował stonować ten mrok, schować głęboko i Harry'ego przed nim chronić.

Jednak chłopak wiedział, że tam jest... Zawsze o tym wiedział.

Złoty Chłopiec powinien go odrzucić, ale nie było tak, w tej ferii barw i uczuć dawał mu spokój i bezpieczeństwo. Wtulił się w niego mocniej, ostrożnie badając go swoim nowym magicznym zmysłem i chociaż wydawało się, że Czarny Pan był jak czarna dziura pochłaniająca wszelkie światło i energię, to jednak ten mrok nie był nieprzenikniony, zobaczył w nim światło.

Mrok magii, która powinna pochłonąć i zniszczyć wszystko, zamiast tego otaczał i chronił to światło i ciepło.
Harry obrócił się w ramionach Voldemorta. Właśnie taki był jego ukochany, kiedy go poznał i wybrał go wiedząc, że jest właśnie takim - Czarnym Panem.

Dlatego i teraz nie wycofał się i nie próbował uciec.

Otworzył oczy, patrząc w jego przepastne, szkarłatno-czarne źrenice i zobaczył w nich siebie. Nic nie mówiąc przylgnął do niego jeszcze ściślej, całym ciałem szukając w nim ukojenia, ucieczki od tego przytłaczającego światła, bogactwa barw i uczuć.

Zamknął znowu oczy i po prostu go pocałował.

To nie był pierwszy raz, znał te usta, znał cale jego ciało lepiej niż swoje własne, ale nigdy nie czuł tego tak intensywnie, jakby zamiast pięciu zmysłów miał nagle dwa, trzy razy więcej. Czuł i widział takie samo drganie magicznej aury Voldemorta i swojej własnej.

Odsunął się łapiąc oddech i przesunął powoli językiem po ustach, smakując to nowe doznanie. To było więcej niż kiedykolwiek czuł, niż kiedykolwiek spodziewał się poczuć - a to tylko pocałunek...

Uniósł dłoń, by pogładzić nią porcelanowo chłodną i gładką twarz ukochanego, który w odpowiedzi przyciągnął go z powrotem do siebie ponownie łącząc ich usta.

Harry kompletnie zagubił się w tym doznaniu, Wiedział, ze to kompletne szaleństwo, aby kochali się w tym dziwnym, miejscu, ale nie chciał, nie mógł się powstrzymywać. Już nie czuł jak fale mocy przepływają wokół i wewnątrz nich - sam był mocą pulsującą w rytmie źródła.

Połączyli się ciałem i magią - i zatonęli, rozpłynęli się w bezcielesnej, nieograniczonej mocy - łącząc się z nią w jedno i dzieląc na wszystkie jej przejawy. Wypływając kryształowymi liniami mocy i znowu wracając do źródła, coraz szybciej i coraz pełniej, rozumiejąc całość i ogarniając wszystkie szczegóły.

Hogwart Nocą || HP✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz