Rozdział 41

2.8K 160 11
                                    

 Coś za coś, czyli nie ma jak przyjacielska pomoc.

Ponieważ Harry znał Rona od lat, zdążył już nauczyć się jak z nim postępować i nie przywidywał problemów z przemówieniem mu do rozsądku. Zajął swoje miejsce za stołem, poprawił szaty, złożył dłonie na stole przed sobą i zaczął...

Od ignorowania mamrotania rudzielca i patrzenia uporczywie w jego oczy. Ron pod tym spojrzeniem najpierw zaczął zwalniać, potem zacinać się i jąkać. Wreszcie umilkł.

Dopiero wtedy Harry się do niego odezwał.
- Stary, ile ty masz lat? Obrażasz się, bo powiedziałem, że Malfoy jest moim przyjacielem? - Pominął kwestię "najlepszym" i nie pozwolił też rudzielcowi wtrącić się w swoją wypowiedź, kontynuując pewnym, spokojnym głosem.

- Sam chyba mi mówiłeś, że powinienem być wobec niego w porządku. Zrobiłem to, wyjaśniliśmy sobie wtedy wszystko i pozostaliśmy przyjaciółmi. To nie ma nic wspólnego z Tobą. Jesteś moim pierwszym i najlepszym przyjacielem i zawsze będziesz. - Powiedział z naciskiem. - Razem z Herm stanowimy nierozłączną Trójcę Gryffindoru.

Mówił to, w co chciałby wierzyć, jednak szczerze nie mając złudzeń, że kiedy prawda wyjdzie na jaw nie będzie miał już żadnych przyjaciół w swoim Domu. Póki co jednak, nie zamierzał sam z tego zrezygnować.

Ron bardziej pod wpływem jego wzroku niż argumentacji poczuł się głupio i jego twarz przybrała bardziej czerwony kolor niż włosy. Podrapał się po głowie z zażenowaniem stwierdzając.
- Chyba zrobiłem z siebie idiotę...

Chociaż nie było to pytanie, Harry odpowiedział.
- Chyba, ale i tak jesteś moim najlepszym przyjacielem. - I uderzył go przyjacielsko pięścią w ramię.

Rudzielec zaśmiał się i rozwiązawszy ich problemy zajął się bardziej istotną sprawą.
- Możesz mi podać półmisek z kurczakami, kumplu zanim je rozdrapią? - Harry zrobił to, przy okazji zabierając też jedno udko dla siebie, bo jak słusznie przewidywał Ron półmiska już nie odstawił na miejsce, tylko ustawił przy sobie zamiast talerza.

Harry mrugnął porozumiewawczo do uśmiechającej się do niego Hermiony. Oboje dobrze znali swojego przyjaciela. Ron był w gorącej wodzie kąpany, ale równie szybko jak się obrażał, zapominał o urazach.

A kiedy inne argumenty zawodziły, zawsze można było liczyć na jego apetyt. Wiecznie głodny rudzielec szybko dawał się zbić z tropu, wystarczyło pokazać mu dobre jedzenie - najlepiej kurczaki, które kochał niemal tak samo, a chwilami nawet bardziej niż swoją dziewczynę.

Najedzony i zadowolony z życia Ron potrzebował jeszcze tylko jednej rzeczy do szczęścia.
- Moglibyśmy po obiedzie trochę polatać. - Harry pokręcił głową przecząco i rudzielec się nachmurzył. - Ja wiem, że jesteś najlepszym szukającym w historii i nie potrzebujesz trenować, ale ja tak. I najlepiej mi idzie właśnie z tobą. Przy innych za bardzo się stresuję.

- To mało logiczne, Ron, musisz się nauczyć grać z ludźmi i przede wszystkim z publicznością. A ja dzisiaj nie mogę. - Popatrzył na stół Ślizgonów. - Draco dzisiaj się zgłosił, że będzie ze mną chodzić na korepetycje, żeby mi pomagać i Snape był dla niego jeszcze gorszy niż dla mnie.

Rudzielec sceptycznie uniósł brwi. To było niemożliwe bo, po pierwsze: Snape nie mógł być już gorszy niż dla Harry'ego a po drugie: nie dla Malfoya.

Hogwart Nocą || HP✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz