Rozdział 17

3.4K 236 91
                                    

Niech to Jasna cholera!

- A co się stało z Lestrangem? - Harry naprawdę nie chciał psuć dobrego nastroju kochanka pytaniem go o to co się nie udało, ale to faktycznie go zainteresowało.

Jeśli wszystko szło tak świetnie i Aurorzy nie mieli szans odpowiedzieć na atak, to kto i jak go zabił?

Voldemort wybity z rytmu skrzywił się, a potem wzdychając przeciągnął dłonią po twarzy, bardziej zrezygnowany niż zły.

- Na posterunku był magazyn ze świstoklikami, przenoszącymi bezpośrednio do Ministerstwa. - Kolejne westchnienie. - Oczywiście drzwi do niego jak i same świstokliki były chronione zaklęciami i osłonami. Miałem się tym zająć osobiście, po unieszkodliwieniu Aurorów.

Harry mógł bez problemu dopowiedzieć resztę, sprawa była oczywista.

- A ten idiota postanowił, że się wykaże i zdobędzie je dla Ciebie?

- Niestety, masz rację. Zaklęcia zniszczyły magazyn a jego samego zabiły i wyrzuciły poza posterunek. - Podrapał się po karku. - Uruchomiły też alarm w Ministerstwie, musieliśmy szybko znikać. A skoro Lestrange mieszkał w tej wiosce uznałem, ze lepiej go zostawić, niech wyjdzie na bohatera, czy przypadkową ofiarę, nieważne.

Przyglądając się Harry'emu z dziwną miną dokończył.

- Zabrałem tylko jego maskę i pelerynę.

Harry pokręcił głową.
- Nie powiem, żeby mnie zaskoczył - to naprawdę był idiota. Właściwie w tej twojej drużynie tylko Snape i Malfoy faktycznie mają mózgi. - Na widok znowu ponurej i skrzywionej miny Voldemorta zapragnął ugryźć się w język, dopiero co wybrnął z kwestii Snape'a a teraz go chwali, zresztą o Malfoyu może też lepiej nie było wspominać - w końcu Lestrange to jego rodzina, no i jeszcze jest sprawa z Draco.

Zanim zdążył wymyślić, jak wybrnąć z tego, jego ukochany zmienił wyraz twarzy z podminowanego na kalkulujący. Powoli pokiwał głową, zaskakująco przyznając mu rację.
- Rzeczywiście, nie jest łatwo znaleźć wśród nich prawdziwie inteligentnego czarodzieja - może powinienem być bardziej wybredny...

Mówił jakby trochę nieobecnie podnosząc ze stolika maskę i pelerynę Lestrange'a i znowu mu się przyglądając, w ten dziwny, nieokreślony sposób. Harry zaczął się niepokoić.

- Tak sobie myślę... - Czarny Pan zaczął powoli, jakby z wahaniem. - Może ty byś je chciał. - Odchrząknął. - Mógłbyś stanąć po mojej stronie.

Nie był pewien, jakiej reakcji oczekiwał, jednak na pewno nie tego.

Harry zmrużył oczy i powoli wstał z fotela, z napiętą sztywną twarzą.

- Mam być twoim Śmierciożercą? - Voldemort już wiedział, że coś poszło zupełnie nie tak, ale jednak skinął głową. Chłopak dalej mówił cichym, martwym głosem. - Mam zostać twoim sługą!

- Nie! - Mężczyzna zaprotestował, ale Harry zgasił go ostrym spojrzeniem. Już nie udawał spokoju, był wściekły.

- Myślałem, że to... - Wyciągnął rękę ze świstoklikiem wskazując na nich obu. - ...że to coś znaczy, że chcesz być ze mną. - Jeszcze bardziej uniósł głos, tracąc resztki opanowania. - A ty szukałeś sobie sługi!

Hogwart Nocą || HP✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz