Rozdział 10

4.8K 285 142
                                    

Sam tego chciałeś


W gabinecie dyrektora panowała głucha cisza i kiedy Snape z Harrym weszli przez chwilę się to nie zmieniło, a potem za to odezwali się jednocześnie:

Dumbledore:

- Harry, mój chłopcze, Lord Malfoy chciał z tobą porozmawiać...

...Oraz rzeczony Lord Malfoy:

- Panie Potter, wiem, że uratował pan mojego ukochanego syna, kiedy został zaatakowany dzisiaj rano przez Śmierciożerców. Bardzo dziękuję. - Powiedział to szczerze i z naciskiem, patrząc z powagą i wdzięcznością, aby żaden z obecnych nie wątpił, że ma na myśli każde słowo. Przez chwilę nawet rozważał uściśniecie dłoni chłopaka, ale uznał, że to już byłaby przesada.

Harry skinął mu głową i skromnie spuścił wzrok.

- Ależ nie ma o czym mówić, Lordzie Malfoy, każdy na moim miejscu zrobiłby to samo. - Tu uniósł wzrok, słusznie przewidując, że Malfoy będzie chciał zaprzeczyć i kiedy ten już otworzył usta, kontynuował. - Zresztą Draco, tak naprawdę nie potrzebował aż tak bardzo pomocy, doprawdy wspaniale sobie radził. - Posłał Draco uśmiech i spojrzenie pełne uznania, na co ten aż pojaśniał z dumy...

...Odpowiadając równie skromnie:

- Dziękuję Harry. - Obaj wymienili serdeczne uśmiechy.

Lucjusz dość mocno się zdziwił, ale jeszcze bardziej ucieszył, że jego syn i Potter są już po imieniu - to znaczyło, że jego plan się sprawdza. Patrzył z nieskrywaną radością na obu chłopców.

Snape poczuł bardzo silny odruch wymiotny od tej słodyczy, nie zdziwiłby się gdyby przez gabinet przebiegł jednorożec a nad nim biała gołębica z gałązką w dziobie. A fuj...!

Tymczasem Dumbledore, który w pierwszym odruchu równie słodko i radośnie się uśmiechnął w drugim tak jak straszy Malfoy też się zdziwił - jednak wcale nie był ucieszony.

Co prawda zawsze mówił, że uczniowie powinni się przyjaźnić niezależnie od ich domów - nie miał jednak absolutnie na myśli, żeby jego Złoty Chłopiec zadawał się z tym chłopakiem od Malfoyów, który na pewno był takim samym mrocznym, manipulacyjnym krętaczem i intrygantem jak jego ojciec.

Wcale a wcale mu się to nie spodobało. To na pewno jakiś podstępny plan Sam Wiesz Kogo - pułapka, by zwabić i zniszczyć Harry'ego Pottera.

Zapewne byłby zdziwiony wiedząc, że jego Wrogowi także by się to nie spodobało, chociaż z zupełnie innych powodów, ale na szczęście Lord Voldemort tego nie widział i o takich szczegółach nie miał się dowiedzieć, a przynajmniej nikt z obecnych nie czuł potrzeby by o tym wiedział.

Nacieszywszy oczy widokiem zapatrzonych w siebie z uśmiechem chłopców Lucjusz postanowił wrócić do objeżdżania dyrektora - drugi raz taka okazja się nie trafi.

- Zarówno Draco jak i pan Potter zachowali się bardzo dzielnie i skutecznie pozbyli się tych potworów, ale dlaczego nikt inny nawet nie próbował z nimi walczyć?! Dlaczego moje dziecko musiało samo sobie radzić, dopóki nie pomógł mu inny uczeń? Gdzie byli profesorowie, gdzie Aurorzy?! - Zacisnął szczęki patrząc wściekle na dyrektora

...I sam sobie odpowiedział:
- Zaniedbali swoje obowiązki, tak jak i ty Dumbledore! To nie ujdzie ci płazem. Już zawiadomiłem Radę Szkoły, a jeżeli trzeba złoże skargę do Wizengamotu! - Mówił z ogniem mocno gestykulując - prawdziwy obraz słusznego gniewu i Blond Anioł Zemsty.

Harry całkiem nieźle się bawił widząc jak dyrektor wzdryga się po każdym zdaniu Malfoya - zwykle nadmiernie przemądrzały Starzec dzisiaj miał zadziwiająco niewiele do powiedzenia. Nie żałował go, po tym co zrobił ostatnio jego ukochanemu słusznie to mu się należało - a nawet jeszcze więcej, jednak kiedy czarodziej zaczął mówić nie tylko o Radzie ale i Wizengamocie, uznał że czas zainterweniować.

Hogwart Nocą || HP✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz