Rozdział 36

2.4K 168 23
                                    

Czy to jest ...?

Nie było wiele czasu do lunchu, więc Harry i Draco darowali go sobie a że naprawdę dobrze im się razem ćwiczyło zignorowali też dzwon wzywający na obiad. Najpierw rzucali różne zaklęcia, ścigając się, który z nich zrobi to lepiej i szybciej, potem pojedynkowali się.

To fizyczne i magiczne zmęczenie faktycznie dobrze zrobiło obu chłopakom i roztopiło zdenerwowanie wywołane u nich obu przez poranne rozmowy.

Słysząc kolejny dzwon zdali sobie sprawę, że dłużej jednak zostać tu już nie mogą.

Szybko doprowadziwszy się do porządku zaklęciami (z których większość rzucał o wiele lepszy w tym Ślizgon) w już całkiem dobrych humorach szli razem na kolację.

- Naprawdę wczoraj musieliście zrobić wrażenie. - Stwierdził Draco z przekąsem kręcąc głową.

Wszystkie mijające ich osoby uśmiechały się i szeptały lub cmokały i gwizdały z porozumiewawczymi uśmieszkami.

Harry zaczerwienił się: rzeczywiście tak dobrze się czuli mogąc wreszcie otwarcie okazywać sobie uczucie, że nawet jego Czarny Pan stracił wszelkie opory.Wzruszył ramionami z przepraszającym uśmiechem, ale odparł z humorem.

- Nie tylko wczoraj, dzisiaj też zniknęliśmy na niemal cały dzień. Nikt z nich nie myśli, że ćwiczyliśmy zaklęcia.

- Może spotkamy się także po kolacji, żeby ich nie rozczarować? - Draco pociągnął żart, licząc na spędzenie z nim więcej czasu.

- Nie mogę. Muszę iść do Snape'a.

Draco zmarszczył czoło.
- Nie słyszałem żebyś znowu zarobił szlaban... - Był wyraźnie zdziwiony, wręcz podejrzliwy i dlatego chłopak zdecydował się powiedzieć mu prawdę.

- Zabiera mnie do Doliny Godryka - wczoraj była rocznica śmierci moich rodziców, ale nie chciałem tam iść w Halloween, kiedy wszędzie będą krążyć poprzebierane dzieciaki.

I nie chciał tego przypominać / wypominać ukochanemu: kiedy zdecydowali się być razem rozmawiali o tym - raz - Harry nie potrzebował od niego ciągłego poczucia winy i przepraszania - to by ich zniszczyło.

- I idziesz tam ze Snapem? - Kolejne, jeszcze bardziej podejrzliwe spojrzenie i wygięcie ust.

- McGonagall nigdy nie ma dla mnie czasu, a nie chcę być tam z dyrektorem. Snape jest potężnym czarodziejem i w razie potrzeby może mnie chronić. Dumbledore już nieraz go wykorzystywał jako mego opiekuna, a od czasu tych dodatkowych wspólnych lekcji trochę lepiej się rozumiemy i już mi to aż tak nie przeszkadza.

Nie tylko od tych lekcji, Draco już wcześniej był świadkiem ich całkiem swobodnej, wręcz przyjacielskiej rozmowy, ale nie chciał teraz o tym mówić. Kiedy Harry wystarczająco mu zaufa, sam się przyzna.

- Mogę iść z tobą? - Ślizgon zapytał bez zastanowienia i Harry uznał, że to całkiem dobry pomysł: w jego obecności ani on ani Snape na pewno się nie rozkleją.

Poza tym jeżeli zniknie ze swoim chłopakiem to nikt nie będzie go szukać, a nie chciał o tej wizycie mówić w Domu, nie potrzebował kolejnej fali współczucia na temat: Biedny Chłopiec, Który Przeżył, gdy Sam Wiesz Kto zabił jego rodziców.

Hogwart Nocą || HP✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz