Gość w dom…
Harry chciał wykonać całość wybranych zabezpieczeń w ciągu tego weekendu, zatem jak dzień wcześniej także i w niedzielę od razu po śniadaniu pożegnał się z przyjaciółmi i kolejny raz skorzystał z uprzejmości Dumbledore'a, by wybrać się na Pokątną. Przy sobie miał torbę z rzeczami, które sobie rano przygotował - nie było tego wiele.
Zajrzał więc jeszcze po drodze do kilku sklepów, kupując brakujące przybory do gabinetu / pokoju do nauki i trochę gotowych, dopasowujących się ubrań. Nie miał za wiele porządnych ciuchów po Dudleyu a nowych do tej pory nie kupował, bo podczas wakacji musiałby je zabrać na Privet Drive i Dursleyowie od razu by się zainteresowali - skąd wziął na to pieniądze?
Teraz nareszcie mógł sobie na to pozwolić, mógł kupować wszystko, czego potrzebował i trzymać to w swoim domu. Ale jeszcze nie dzisiaj, na razie jednak musiał się trochę hamować - nie miał czasu na buszowanie po sklepach i nie miał aż tak wiele gotówki.
Oczywiście dyrektor na pewno bez problemu zabierze go do Gringotta, żeby mógł wziąć fundusze na ten cel, ale Harry nie chciał, żeby Dumbledore wiedział ile i na co wydaje.
Trzeba było skorzystać z okazji ostatnim razem i zamiast kilku woreczków z galeonami wziąć porządny wór. Chociaż gdyby nie uwaga profesora to nie miałby nic, bo przejęty znalezionym pierścieniem i papierami w ogóle o tym zapomniał.
Ale jest jak jest, niestety, dopóki nie skończy siedemnastu lat musi akceptować opiekę Dumbledore'a, Czarodziej przyzwyczajony jest do buntowniczego charakteru Złotego Chłopca, ale na całkowite spuszczenie go z oka na pewno nie przystanie.
Gdy wreszcie dotarł z pakunkami do swojego domu Snape już tam był i właśnie kończył przygotowywać dla niego kolejne zestawy składników potrzebnych do dzisiejszego planu zaklęć.
Najpierw Harry zawołał Zgrzytka i oddał mu swoje rzeczy polecając rozłożyć je w sypialni i gabinecie, a potem wypiwszy kilka eliksirów, które według Snape'a musiał wziąć, żeby sobie poradzić i nie paść z wyczerpania, wrócił do zabezpieczania swojej siedziby.
Przez kolejne godziny, z krótkimi przerwami, w domu rozlegały się tylko świsty i kliknięcia z towarzyszącymi im rozbłyskami aktywujących się kolejnych zabezpieczeń. Snape patrzył na niego z podziwem i z dumą, sam był w tym tylko jego pomocnikiem: chłopak w ciągu weekendu był w stanie sam wykonać pracę, która normalnie kilku czarodziejom zajmowała tygodnie.
W tym samym czasie, kiedy Harry zajmował się swoim domem, Lord Voldemort zajmował się Ministerstwem, to znaczy próbami wymyślenia, jak wreszcie Ministerstwo opanować.
Najlepszy jak dotąd plan, by zdobyć oryginalne świstokliki niestety został pokrzyżowany przez głupotę Lestrange'a, a zrobienie ich na własny użytek nie było możliwe, dzięki zaklęciom ochronnym. Nawet tak uzdolniony w tym temacie Malfoy nie dał rady obejść tej blokady.
Niestety, innego takiego magazynu Ministerstwo nie przygotowało, a choćby zabrali pokonanym Aurorom, jeden, dwa, czy nawet pięć świstoklików, to nie wystarczy do przeprowadzenia akcji przejęcia Ministerstwa.
Musiał znaleźć coś innego.
Powiększył zatem kilkakrotnie swój stół roboczy, który najpierw przeniósł z aneksu w sypialni do gabinetu i rozłożył na nim plany Ministerstwa. Samego budynku, z wykazem wejść; spisy wszystkich pracowników, z wydzieleniem tych, których mogliby wykorzystać - o ile by się zgodzili z nimi współpracować.

CZYTASZ
Hogwart Nocą || HP✔
FanficSeverus Snape wyrusza na nocny patrol, by łapać nieostrożnych gryfonów. I prawie mu się udaje, ale prawie robi naprawdę wielką różnicę. A po nocy przyszedł dzień... I to nie był sen... Autor: angeliyah Link do orginału: https://www.fanfiction.net/s...