1.Nowy pacjent

550 29 8
                                    


Elena

- Gilbert, wzywają cię! - zawołał mój kolega, kiedy się mijaliśmy.

W odpowiedzi posłałam mu uśmiech.

"Lecę" - myślałam.

Przyspieszyłam kroku.
Pacjenci przecież nie będą długo czekać.

- Wzywała mnie pani? - zapytałam, kiedy znalazłam się przy łóżku jednej z chorych.

- Chciałam pani podziękować, przez tę operację w końcu mogę normalnie oddychać, dziękuję - uśmiechnęła się szeroko.

- Ale nie ma za co, to moja praca - podeszłam do monitora sprawdzając czy ciśnienie jest w normie.

I jest.

- Pani jest taka dobra - skomentowała.

Chciałam jeszcze coś powiedzieć, lecz nie było mi dane, bo nagle przybiegł do mnie ratowniczy i zawołał na zewnątrz, gdzie stała karetka z nowymi pacjentami.

A dokładnie z jednym.

- Nie było miejsca w jego pobliskim szpitalu, więc przez tę podróż jest osłabiony; i trzeba na blok - tłumaczył mi, gdy już zjawiliśmy się przed szpitalem. - Sama zobacz - podał mi papiery dotyczące mężczyzny, który leżał nieprzytomny na noszach.

- Tylko szybko - potwierdziłam koledze.

Dołączyłam do nich, przy okazji wołając po lekarza - asystenta w operacji.

Nie ma wyjścia, trzeba operować.

- Jeszcze kilka minut i stracilibyśmy go - dodał ratownik.

- Dobrze - podałam papiery pielęgniarce. - Ja idę umyć ręce, a wy mi go przygotujcie.

Tak jak powiedziałam, tak zrobiłam. Po dziesięciu minutach stałam nad ciałem mężczyzny trzymając w ręku skalpel.

Operacja z początku trwała prawidłowo, wszystko było tak jak być powinno. Jednak gdy już zbliżałam się do końca, zaczynało się pogarszać.

- Tracimy go! - krzyknęła pielęgniarka.

Nie było łatwo, ale gdy w końcu szybko zszyłam miejsce, które wcześniej operowałam, zajęłam się przywracaniem go do żywych. W tym celu użyłam defibrylatora i to trzy razy, choć mój asystent mówił, że co za dużo, to nie zdrowo.

Miałam to gdzieś, na moim stole nikt nie umiera, a tym bardziej ten młody mężczyzna.

- To jeszcze nie ta pora, skarbie - powiedziałam do faceta, który prawdę mówiąc tego i tak nie słyszał, bo przecież spał.

Gdy skończyliśmy zabrałam się za wypisywanie dokumentów owego pacjenta.

Nie miałam zbyt wielu informacji, ale w jednej z kieszeni munduru znaleźliśmy dowód osobisty.

Niby coś, lecz nie znam historii choroby, bo nie mam książeczki zdrowia.

"Kiedy się obudzi zapytam go o wszystko" - pomyślałam.

- Uparta Elena, zawsze dążąca do celu - usłyszałam wchodzącego do specjalnego pokoju przeznaczonego tylko dla lekarzy.

To był mój asystent, który pomagał mi w operacji.

- Znasz mnie - skomentowałam tylko nie odrywając wzroku od kartki.

- I bardzo dobrze - czułam jakby się uśmiechnął. - Wiesz, że twój pacjent to żołnierz? Przewieźli go akurat tu, bo u niego nie było miejsca, wiesz wojna i tak dalej - usiadł się na kanapie.

- Dziwne, że akurat tu...

- Ale to wszystko wyjaśnia - dodałam. - Przecież był postrzelony, a w ciele znalazłam kulę - na chwilę przerwałam pisanie i spojrzałam na Liama.

- No i ten mundur.

- A co z resztą jego kolegów? Bo przecież oni też tu przyjadą, nie?

- Podobno nie, bo niby znaleźli inny, lepszy szpital.

- I zapomnieli o nim?

- Może wróci do nich, ale wiesz teraz nie mogli, bo jego życie wisiało na włosku. Przecież gdyby przyjechał kilka minut później, byłoby za późno - tłumaczył.

- Dziwne to jest - mruknęłam zmęczona.

- Kiedy wracasz do domu?

- Na razie nie mogę, poza tym chciałam jeszcze sprawdzić co u tego pacjenta, czy ciśnienie w normie... - urwałam kończąc zapisywać. - Wiesz, takie tam...

- Jak on się nazywa? - zapytał z ciekawości.

- Damon Salvatore.

************************************
Hej! ❤️❤️
No to tak...
Rozdział miał się pojawić dopiero za tydzień, ale że nie mogę się już doczekać, dodaję go szybciej 😂
Zaczynamy nową, zupełnie inną historię o Delenie! *-* Jestem bardzo podekscytowana i ciekawa Waszych komków ^^
Co myślicie? 😏

Komentujcie, gwiazdkujcie,
Do zobaczenia, Talia_NL ❣️❣️

Fight for loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz