DamonCzułem ulgę, jakiej nie czułem odkąd umarł mi ojciec.
Mimo, że wiedziała wszystko, wspierała mnie, była obok i nie odwróciła się ode mnie.
Pomimo tego wszystkiego.Gdzieś w środku skakałem z radości, że ona wciąż jest.
Nie ona, tylko Elena.
Elena, która się o mnie martwi, która chce mi pomóc. To ta, która siedzi tu, obok mnie i trzyma mnie za rękę.- Nawet nie wiesz jakie to cholernie trudne - mruknąłem. - Ciągle o tym myślę, miewam koszmary w postaci moich wspomnień z tego pamiętnego dnia.
"Chyba jeszcze nigdy nie byłem taki szczery dla nikogo"-powiedziałem w myślach.
- Wróć do domu.
- Elena...
- Nie lituję się - przerwała mi. - Ja naprawdę chcę, żebyś wrócił i mieszkał ze mną chociażby dopóki nie zarobisz na swoje mieszkanie, okey?
W jej oczach pojawiła się nadzieja.
Naprawdę chciała tego.Nie litowała się.
Była.
Była naprawdę ze mną.- Dziękuję ci, naprawdę - niewidocznie uniosłem kącik ust w górę.
- Elena - postanowiłem, że skoro ja już powiedziałem wszystko, to teraz jej kolej. - Powiedz mi szczerze, kim jest dla ciebie Liam?
Spojrzała na mnie uśmiechając się do mnie delikatnie.
- A co? Jesteś zazdrosny? - uniosła jedną brew w górę.
- Pomyślałem, że skoro ja byłem z tobą szczery, czas teraz na ciebie - podałem jej moje piwo, by wzięła łyka przed mówieniem.
Chwilę jeszcze na mnie patrzyła, jakby szukała w oczach jakiegokolwiek kłamstwa lub czegoś, co znaczyłoby, że żartuje z niej.
Ale nic takiego nie było.
Mówiłem na poważnie.Wzięła łyka mojego piwa i odpowiedziała:
- Szczerze? - zapytała, ale nawet nie zauważyła, że pokiwałem głową twierdząco, bo tym razem ona patrzyła się przed siebie. -Liam jest moim przyjacielem odkąd zaczęłam studia. Jest moim asystentem w pracy i jest naprawdę dobrym lekarzem - wzięła drugiego łyka piwa. - Ostatnio nasze stosunki się zmieniły, a to wszystko dlatego, że się pocałowaliśmy. Nigdy nie myślałam o nim na serio, nie chciałam z nim być, nie czuję nic do niego. Kocham go, ale tylko jak przyjaciela - powiedziała ze zrezygnowaniem. - Chcę się z nim przyjaźnić, chcę też żeby było między nami tak jak wcześniej, no wiesz przed pocałunkiem... Ale teraz jest dziwnie, poza tym boję się, że go zraniłam albo zrobię to, kiedy będzie chciał ze mną porozmawiać szczerze.
Znowu mi ulżyło, chociaż nie wiem dlaczego.
- Myślę, że on myśli tak samo jak ty - odrzekłem przypominając sobie dzień, w którym przyszedł tutaj do baru.
- Niby skąd?
- Bo był tu - bardziej zapytałem niż oznajmiłem. - Upił się i gadał o tobie. Mogę ci powiedzieć co mówił, ale musisz poprosić - uśmiechnąłem się zalotnie. - Ale tak ładnie masz to zrobić - mógłbym przysiąść, że w moich oczach pojawił się ten błysk.
- Nie będę cię prosić, pogadam z nim - przygryzła swoją dolną wargę, przez co nie mogłem oderwać od niej wzroku.
- To co teraz będzie? - zapytałem wciąż się na nią patrząc.
- Teraz wrócisz do mnie. Znaczy... do domu - poprawiła.
- I nie widzę w tobie pacjenta - dodała cicho, kiedy skierowałem się chwilę później na zaplecze po torbę z rzeczami. - Nawet nie wiesz jak bardzo się martwiłam o ciebie. Nigdy o nikogo tak bardzo się nie bałam, Damon.
Odwróciłem się jeszcze do niej, przez co nasze oczy się spotkały.
Uśmiechnąłem się do niej szczerze i wróciłem do poprzedniego zajęcia.
************************************
Hej!😘😘
To Wy komentujcie, a ja lecę poprawiać następny rozdział, bo coś mi nie pasuje 😒
Dziękuję za odpowiedzi o swoją najgorszą postać. Jest mi bardzo potrzebna 😏😂😂😂 A Wy dowiecie się o tym dopiero za jakiś czas 🤣
Co myślicie? ^^Komentujcie, gwiazdkujcie,
Do zobaczenia, Talia_NL ❣️❣️

CZYTASZ
Fight for love
Fanfiction" - Martwię się o ciebie, Damon. - Taa - upiłem łyk piwa, który stał przede mną. - I przestań pić, jeszcze nie możesz. Obiecałeś mi coś, pamiętasz? - Miałem nie pić bourbonu - ponownie przewróciłem oczami. - Żadnego alkoholu - poprawiła mnie podkre...