ElenaPrzebrana już w fartuch lekarski, zabierałam właśnie dokumenty moich pacjentów ze stołu.
Pierwsza, która leżała na tej stercie była to historia choroby tajemniczego żołnierza.
To mi przypomniało o jego rozmowie z Jo.Ciekawe jak poszło...
Jak na zawołanie w naszym wspólnym gabinecie pojawiła się pani psycholog.
Uśmiechnęłam się do niej na powitanie.
"Na pewno mnie szukała" - przemknęło mi w głowie.
- Zaczęłaś dzisiaj później - zauważyła.
- To chyba mój pierwszy raz.
- Zawsze musi być ten pierwszy raz - podeszła do mnie bliżej. - Pewnie jesteś ciekawa jak poszła rozmowa z Salvatore...
- Nie trzymaj mnie w niepewności - pośpieszałam ją.
- Sprawa wygląda tak... - zaczęła. - Potrzebne jest jeszcze parę spotkań, z czasem może uda mi się coś dowiedzieć. Ma problem, i wydaje mi się, że nie będzie łatwo - wzięła głęboki oddech. - On trzyma wszystko w sobie i albo się boi albo po prostu nie chce się z tym podzielić, nawet ze mną. Więc oznacza to, że jest to albo coś strasznego albo jeszcze gorzej - zakończyła.
- Na pewno dasz radę, już cię znam. A teraz wybacz, ale pacjenci czekają - podniosłam dokumenty w górę, na co się uśmiechnęła szeroko.
Jak na ten moment nie mam żadnych zaplanowanych operacji, więc mogę chwilę pobyć z pacjentami.
Miałam wielką ochotę zajść do Damona.
Poprawka: pana Damona.
Ale przecież oprócz niego mam jeszcze paru innych osób.
Dlaczego ten pacjent ciągle jest w mojej głowie?
Przecież to tylko pacjent. Jest jak każdy inny.
A ja ciągle się przejmuję co z nim, a nawet czy w miarę dobrze wyglądam jak idę do niego.Boże, jaka jestem dziwna!
I głupia...- Jak się pan czuje, panie Lockwood? - zapytałam, gdy znalazłam się w sali.
- Chciałbym już wyjść, pani doktor - powiedział to pewnym głosem.
- Wolałabym, aby pan jeszcze kilka dni na wszelki wypadek został.
- Wie pani, wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. Poza tym nie mam co robić.
- Nie może pan niczego robić, jest pan zaledwie tydzień po operacji - sprawdziłam czy jego ciśnienie jest w normie.
No i było.
A to jest ważne.
Tym bardziej w jego przypadku.- Bardzo panią proszę - niemalże błagał.
- Musi mi pan obiecać, że będzie pan jeszcze kilka dni odpoczywał i w przyszłym tygodniu przyjdzie pan do mnie na kontrolę - uśmiechnęłam się delikatnie.
- Dziękuję.
Postanowiłam, że załatwię zwolnienie dla niego jak odwiedzę wszystkich pacjentów.
Pan Lockwood jest w pewnym sensie ważną osobą w naszym małym mieście. Pomaga tym naszym ''śmietankom'', czyli Radzie Założycieli. Dużo pracuje, ale na ten moment musi przestać (chociaż na kilka dni). Jest po operacji, która nie była łatwa i trwała dłużej niż myślałam, ale na ten moment jest wszystko dobrze.
Mam tylko nadzieję, że się dostosuje do tego, co mówiłam.Większość moich pacjentów czuło się dobrze, cieszyło się, że żyją i nie czują już tej niepewności co do tego, czy przeżyją jutro.
A ja jestem szczęśliwa razem z nimi.
Tak naprawdę najbardziej byłam ciekawa jak się czuje Damon. Co u niego i jak się czuje po spotkaniu z Jo.
Dlatego, kiedy znalazłam się w jego sali, poczułam jakby ulgę.
- Jak pan się czuje? - zapytałam pogodnym głosem.
-Staro - tylko to odpowiedział.
Patrzył na mnie tym swoim przeszywającym, a jednocześnie uwodzicielskim wzrokiem.
Czułam się niezręcznie.- Dlaczego? - w końcu zapytałam.
- Bo pani wciąż mówi do mnie per pan - nie odwracał ode mnie wzroku.
- Jest pan moim pacjentem i nie mogę inaczej się do pana odzywać.
- Szkoda - rzucił tylko.
- Jak po wizycie psychologa? - zapytałam nieśmiało, na co tylko wzruszył ramionami.
To nie tak, że chcę wszystko wiedzieć o Salvatore.
Naprawdę jestem ciekawa co u moich pacjentów. I chcę wiedzieć jak się czują, co w nich '' siedzi ".- Nijak - odparł. - Dzisiaj mam następną.
Sama jestem ciekawa jego przeszłości i nie mogę się doczekać aż w końcu Jo będzie wiedziała coś na ten temat.
************************************
Hej!❤️❤️
Oto pierwszy rozdział tego dnia 😊 Drugi pojawi się po południu lub wieczorem 😘
Co myślicie o tym rozdziale? ^^Komentujcie, gwiazdkujcie,
Do zobaczenia, Talia_NL ❣️❣️
CZYTASZ
Fight for love
Fanfiction" - Martwię się o ciebie, Damon. - Taa - upiłem łyk piwa, który stał przede mną. - I przestań pić, jeszcze nie możesz. Obiecałeś mi coś, pamiętasz? - Miałem nie pić bourbonu - ponownie przewróciłem oczami. - Żadnego alkoholu - poprawiła mnie podkre...