24.Mąż Barbie

152 12 47
                                    


Damon

- Po co tu przyszłaś?! - zapytałem zły.

Zawsze miała mnie w dupie, z wzajemnością.

Wisi mi to i powiewa, ale tutaj nie miała prawa przyjść.

Pieprzona Barbie!
Myśli, że jak znowu uratuje mi dupę, to będę dla niej w końcu dobry.

Ale ja nie chcę.
Nie chcę jej pomocy.
Całej jej.
Ani tego wszystkiego!

- Martwię się o ciebie - przysiadła na moje łóżko, przez co odsunąłem się od niej na znaczną odległość.

- Może ciebie nie kocham i nigdy tak nie będzie, ale obiecałam Stefanowi, że przyjdę - w końcu wyznała prawdę. - Powiedział mi o liście. Czemu ja go nie dostałam?

- Bo mój brat jest ważniejszy od ciebie - omal nie wyplułem tych słów niczym jad.

- Przez tyle lat ci pomagałam, tyle razy cię broniłam, chroniłam, starałam się, a ty mnie tak traktujesz?! - gadała jak jakaś pierdolona aktorka, ale nic mi to nie robiło.

Nienawidzę jej.
I że istnieją ludzie jak TO COŚ...

- Sorki, że się wtrącam, ale moim zdaniem ten koleś nie jest ciebie warty - do naszej rozmowy wtrąciła się moja sąsiadka z sali.

"Marzę o tym, aby coś tu wybuchło albo żebym sam wybuchnął i zabił te dwie idiotki" - powtarzałem jak mantrę.

- To po co przyszłaś? - nie zważałem na sąsiadkę.

- Damon... - przeciągnęła.

- Nie damonuj mi tu - przewróciłem oczami.

- A ty się nigdy nie zmienisz. Zawsze bezduszny i obojętny.

- A ty nigdy nie dasz mi spokoju. Było już dobrze, miałaś mnie gdzieś, mijaliśmy się... Było mi wtedy dobrze, a teraz nagle wracasz i "opiekujesz" się mną - zrobiłem cudzysłów palcami. - Czego chcesz?

- Po prostu tęskniłam - zaczęła głaskać mnie po ręce, którą od niej odsunąłem.

- Nie udawaj - wkurzyłem się jeszcze bardziej. - Jak chcesz mi pomóc, to wyjdź i już nigdy mi się nie pokazuj na oczy.

- Co tu się dzieje? - do sali weszła moja lekarka. - Panie Salvatore, nie może się pan denerwować.

- Nic, rozmawiamy. Proszę się nie wtrącać - odezwała się blondynka.

- To jest właśnie mój lekarz prowadzący - powiedziałem mając nadzieję, że zmienimy temat i może uda mi się jakoś zatrzymać doktor Gilbert.

- Już ją poznałam. Sztywna jakaś - mówiła o niej jakby jej nie było.

A była.
I nie była w żaden sposób sztywna.

- Przestań. Sama wyglądasz jak lalka Barbie.

- Skarbie... - ponownie przeciągnęła.

Głupio mi było, tym bardziej, że całą tę scenę musiała oglądać pani Elena.

- W porządku, proszę pana? - moja lekarka zapytała ponownie.

- Tak - Barbie odpowiedziała za mnie. - Podobno zaraz wychodzisz... Trzeba będzie się tobą jakoś zaopiekować... - powiedziała z wyrzutem.

- Nie chcę twojej pomocy. Niczego od ciebie nie chce i nigdy nie chciałem, wiesz o tym - prawie krzyknąłem.

- To niby gdzie pójdziesz?

Milczałem, ale to nie dlatego, że nie wiedziałem co powiedzieć albo dlatego, że chciałem przyznać jej rację.

Bo nie chciałem.
Całym moim skamieniałym sercem.

Ale dlatego, że zastanawiałem się co jej mam wymyśleć.

I nagle jak na zawołanie przyszła mi z pomocą moja lekarka:

- Do mnie. Już rozmawiałam z panem Salvatore i zaproponowałam mu moje mieszkanie. Tylko tymczasowo, ale zawsze coś - kiedy spojrzała na mnie, w jej oczach widziałem szczerość, choć tak wcale nie jest i nie było.

Ale widziałem to.

Podziękowałem jej bezgłośnie, na co uśmiechnęła się jeszcze szerzej.

- To wolisz iść do jakiejś głupiej lekarki, którą znasz kilka dni, niż do mnie - wstała wściekła. - do Twojej żony?!

"Tak, wolę" - chciałem, lecz nie potrafiłem jej tego powiedzieć.

Zrobiła mi za duży wstyd, a ja już nie chciałem tego ciągnąć.

I to nie dlatego, że powiedziała kim jest, ale dlatego, że przyszła i zrobiła mi tą całą scenę...

************************************
Hej!❤️❤️
I co Wy o tym myślicie? 🙆🙊🙊😂
No tego się nie spodziewaliście! 🙈🙈
Piszcie komki, jestem strasznie ciekawa Waszych reakcji! *-*
Co myślicie o rozdziale? ^^

Komentujcie, gwiazdkujcie,
Do zobaczenia, Talia_NL ❣️❣️

Fight for loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz