36.Jakby inny bar

153 9 28
                                    


Damon

Moja żona...
Rebekah...

Głupia Barbie!
Nienawidzę jej.

Tak naprawdę zawsze jej nienawidziłem, ale myślałem, że chociaż tym razem niczego nie spieprzy.

Myślałem, że jak damy sobie spokój, nie będziemy wchodzić w drogę i siebie nie widzieć na co dzień, to da mi spokój i nie będzie mi już robić żadnych problemów.

Ale to Rebekah.

Nie wiedziałem gdzie mam iść i co ze sobą zrobić. Nie mam pieniędzy, znajomych, niczego.

Nie obchodziło mnie to, że jest ciemno, i że jest późna noc ani nawet to, że przed chwilą zaczęło padać.

Nie ważne, że czuję się teraz jak bezdomny pies.

"Takie jest życie" - powiedziałem w głowie.

Wahałem się czy iść jutro do pracy czy może nie, ale w końcu zadecydowałem, że pójdę.

W końcu muszę zarobić pieniądze na jakiś hostel czy coś, bo przecież nie mogę tak cały czas żyć.

Ale zasłużyłem na to.
Zabiłem niewinnego człowieka.

Mogli mnie wtedy zabić, a nie darować życie!

Przechodziłem właśnie obok baru, w którym pracuję.

"Nie mam gdzie się podziać, a nawet jeśli włączy się alarm i ktoś mnie złapie, to może i nawet lepiej" - myślałem.

Robiłem szybę i otworzyłem drzwi.
O dziwo nic się nie wydarzyło, żadnego alarmu ani nic takiego.

Gdybym przyszedł pół godziny szybciej, nie musiałbym tego robić. Wszedłbym bez rozbijania szyby.

Ale nic się nie stało.

"Głupi ma szczęście" - myślałem. - "Szczęście w nieszczęściu."

W środku było ciemno i cicho, zupełnie inaczej niż na co dzień. Jakbym przyszedł do innego lokalu. Był nie do poznania.

Nie łatwo było znaleźć dla mnie jakiegoś dobrego miejsca do spania, ale koniec końców uznałem, że zaplecze jest najlepszym do tego miejscem.

Znalazłem jakiś koc, a z swojej torby zrobiłem poduszkę i zasnąłem, a raczej starałem się.

Wmawiałem sobie, że to przez to, że nie jest mi wygodnie, że leżę na podłodze, a nie na wygodniejszym łóżku, ale nie do końca właśnie w tak było.

Wciąż myślałem o tym wszystkim. O Elenie, o naszej kłótni, o tym co zrobiłem kiedyś...

"Co teraz zrobię?" - zapytałem siebie samego w myślach.

Nie mam gdzie iść.
Nie mam do kogo się zwrócić, chociaż w sumie to dobrze, bo nie chcę nikogo prosić o pomoc.

To byłoby bez sensowne.
Litowanie się nad takim kimś jak ja...

Nie lubię tego!
Nie chcę...

Ja sobie sam poradzę.
We wszystkim.

A jak nie, to może i tak ma być. Może w końcu dostaję to, na co zasłużyłem.

Dostaję coś, na co NAPRAWDĘ zasłużyłem.

Chociaż powinienem dostać karę śmierci, jak na początku o tym wspominali.

Ale nie!

Żyję i nic mi nie pomaga umrzeć.

I te myśli...
O kobiecie, z którą ostatnio spałem. Która wywołała we mnie emocje i takie uczucia, o których w ogóle nie wiedziałem.
Nigdy się nie czułem jak z nią.

Co ona zrobiła?
Jak ona to robi?
Czy zawsze i ze wszystkimi tak robi?

"Nie myśl już o Elenie!" - krzyczałem do siebie w głowie. - "Było, minęło. To tylko lekarka, która cię operowała i nic więcej!"

Muszę o niej jakoś zapomnieć...
Całkowicie.

"Przecież jestem w barze. Sam. Więc mogę za darmo wziąć bourbon... Ale tylko jedną szklankę, przecież muszę jutro iść do pracy."

Niestety...

************************************
Hej!😘😘
Co myślicie? ^^

Komentujcie, gwiazdkujcie,
Do zobaczenia, Talia_NL ❣️❣️

Fight for loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz