23.Barbie

144 10 41
                                    


Elena

Patrzyłam jak mój pacjent flirtował z kobietami poniżej czterdziestego roku życia. Zrozumiałam, że robił to po to, by znaleźć sobie mieszkanie na jakiś czas, ale jedyne co mu się udawało, to niewinne flirty i igraszki.

Kilka z nich o mało nie ściągnęły mu spodni.

A ja nie mogłam ze śmiechu.
Paru pacjentów dziwnie się na mnie patrzyło, ale w sumie się nie dziwię...

Lekarka się śmieje na środku korytarza, jakby miała coś nie tak z głową.

Damon przez cały czas się nie poddawał i usilnie szukał kobiety, która w końcu się zgodzi na jego propozycje.
No i taką, która nie ma męża ani rodziny...

Tak myślałam, że Salvatore jest Cassanovą i potrafi flirtować, ale nie myślałam, że ze wszystkimi kobietami i do tego aż tak!

- Ten twój pacjent, to jest niezłe ziółko  - usłyszałam nagle Liama.

- Szuka tymczasowego mieszkania.

- Pomysłowy - skomentował śmiejąc się. - Elena, to co się wydarzyło, ja...

- Liam - przerwałam mu. - Ja wiem, że odwzajemniłam ten pocałunek, ale... Nie gniewaj się, jesteś dla mnie ważny i uwielbiam cię, ale... - urwałam, szukając odpowiednich słów.

- Nie chcę cię do czegokolwiek zmuszać - wszedł mi w słowo. - Mam tylko nadzieję, że będzie jak wcześniej. Przyjaźń? - zapytał z nadzieją.

- Dzięki - uśmiechnęłam się szeroko do niego.

- Wypuszczasz żołnierzyka? - zmienił nagle temat.

- Najpierw muszę być pewna, że ma gdzie się podziać.

- A rodzina? Przyjaciele?

- Nic mi nie wiadomo - wzruszyłam tylko ramionami.

Naszą rozmowę przerwała jakaś nieznana mi blondynka.

Miała ona błękitne oczy, pełne usta i bladą skórę, a dodatkowo wysoka i szczupła.

Ubrana była w białą i elegancką bluzkę, buty na płaskim obcasie i ciemne dżinsy.

Kobieta była podobna do lalki Barbie, jedyne czego jej brakowało, to Kena do pary.

- Szukam Damona Salvatore - powiedziała na przywitanie.

"I jest jej Ken" - usłyszałam głosik w mojej głowie.

- Widzisz, ma gdzie się podziać - szepnął mój przyjaciel.

- Kim pani jest? - zapytałam.

- Znajomą. Jak on się czuje? - miała chłodny głos i mówiła jakby od niechcenia.

- Jest już lepiej, zaprowadzę panią do niego.

- Jeszcze nie umarł? - westchnęła.

- Jest silny i przeżyje nas wszystkich - specjalnie się odezwałam.

- I tak się wykończy...

- Skoro liczy pani na jego śmierć, to po co pani przychodzi do niego?

Nie no, wkurzyła mnie!
Przecież to mój pacjent i JAK NA RAZIE jestem za niego odpowiedzialna.

- To akurat nie jest pani sprawa - odpowiedziała już łagodniejszym głosem. - Gdzie on jest? - westchnęła.

- Proszę za mną - wyszłam z pomieszczenia i skierowałam się do żołnierza, a za mną ta lalka.

Weszliśmy do sali Damona, który na jej widok zrobił wielkie oczy.

Swoją drogą nie myślałam nigdy, że można mieć takie wielkie oczy.

- Rebekah? - zapytał zdziwiony nie na żarty. - Co ty tu robisz?

Aż podniósł się na łokciu.

- Sama się sobie dziwię - przewróciła oczami.

- To ja państwa zostawię samych - po tych słowach odeszłam.

Kim ona jest?
Czego ona chce od niego?

Przecież nie powinnam oddawać go w ręce kobiety, która liczy na jego śmierć.

O nie!
Co to, to nie!

A potem będę miała wyrzuty sumienia...

- Kim ona jest? - zapytał Liam od razu, gdy wróciłam do wspólnej sali. - Ładna - na jego twarzy pojawił się niegrzeczny uśmieszek.

- Jakaś Rebekah. I się tak nie uśmiechaj - pokiwałam z politowaniem głową.

************************************
Hej!❤️❤️
Nie mogłam się doczekać, by w końcu dodać ten (i następny) rozdział 😏
(

A potem całą resztę... 🤣)
Co myślicie? ^^

Komentujcie, gwiazdkujcie,
Do zobaczenia, Talia_NL ❣️❣️

P.S. Next już po południu lub wieczorem 😊♥️

Fight for loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz