ElenaPatrzyłam jak mój pacjent flirtował z kobietami poniżej czterdziestego roku życia. Zrozumiałam, że robił to po to, by znaleźć sobie mieszkanie na jakiś czas, ale jedyne co mu się udawało, to niewinne flirty i igraszki.
Kilka z nich o mało nie ściągnęły mu spodni.
A ja nie mogłam ze śmiechu.
Paru pacjentów dziwnie się na mnie patrzyło, ale w sumie się nie dziwię...Lekarka się śmieje na środku korytarza, jakby miała coś nie tak z głową.
Damon przez cały czas się nie poddawał i usilnie szukał kobiety, która w końcu się zgodzi na jego propozycje.
No i taką, która nie ma męża ani rodziny...Tak myślałam, że Salvatore jest Cassanovą i potrafi flirtować, ale nie myślałam, że ze wszystkimi kobietami i do tego aż tak!
- Ten twój pacjent, to jest niezłe ziółko - usłyszałam nagle Liama.
- Szuka tymczasowego mieszkania.
- Pomysłowy - skomentował śmiejąc się. - Elena, to co się wydarzyło, ja...
- Liam - przerwałam mu. - Ja wiem, że odwzajemniłam ten pocałunek, ale... Nie gniewaj się, jesteś dla mnie ważny i uwielbiam cię, ale... - urwałam, szukając odpowiednich słów.
- Nie chcę cię do czegokolwiek zmuszać - wszedł mi w słowo. - Mam tylko nadzieję, że będzie jak wcześniej. Przyjaźń? - zapytał z nadzieją.
- Dzięki - uśmiechnęłam się szeroko do niego.
- Wypuszczasz żołnierzyka? - zmienił nagle temat.
- Najpierw muszę być pewna, że ma gdzie się podziać.
- A rodzina? Przyjaciele?
- Nic mi nie wiadomo - wzruszyłam tylko ramionami.
Naszą rozmowę przerwała jakaś nieznana mi blondynka.
Miała ona błękitne oczy, pełne usta i bladą skórę, a dodatkowo wysoka i szczupła.
Ubrana była w białą i elegancką bluzkę, buty na płaskim obcasie i ciemne dżinsy.
Kobieta była podobna do lalki Barbie, jedyne czego jej brakowało, to Kena do pary.
- Szukam Damona Salvatore - powiedziała na przywitanie.
"I jest jej Ken" - usłyszałam głosik w mojej głowie.
- Widzisz, ma gdzie się podziać - szepnął mój przyjaciel.
- Kim pani jest? - zapytałam.
- Znajomą. Jak on się czuje? - miała chłodny głos i mówiła jakby od niechcenia.
- Jest już lepiej, zaprowadzę panią do niego.
- Jeszcze nie umarł? - westchnęła.
- Jest silny i przeżyje nas wszystkich - specjalnie się odezwałam.
- I tak się wykończy...
- Skoro liczy pani na jego śmierć, to po co pani przychodzi do niego?
Nie no, wkurzyła mnie!
Przecież to mój pacjent i JAK NA RAZIE jestem za niego odpowiedzialna.- To akurat nie jest pani sprawa - odpowiedziała już łagodniejszym głosem. - Gdzie on jest? - westchnęła.
- Proszę za mną - wyszłam z pomieszczenia i skierowałam się do żołnierza, a za mną ta lalka.
Weszliśmy do sali Damona, który na jej widok zrobił wielkie oczy.
Swoją drogą nie myślałam nigdy, że można mieć takie wielkie oczy.
- Rebekah? - zapytał zdziwiony nie na żarty. - Co ty tu robisz?
Aż podniósł się na łokciu.
- Sama się sobie dziwię - przewróciła oczami.
- To ja państwa zostawię samych - po tych słowach odeszłam.
Kim ona jest?
Czego ona chce od niego?Przecież nie powinnam oddawać go w ręce kobiety, która liczy na jego śmierć.
O nie!
Co to, to nie!A potem będę miała wyrzuty sumienia...
- Kim ona jest? - zapytał Liam od razu, gdy wróciłam do wspólnej sali. - Ładna - na jego twarzy pojawił się niegrzeczny uśmieszek.
- Jakaś Rebekah. I się tak nie uśmiechaj - pokiwałam z politowaniem głową.
************************************
Hej!❤️❤️
Nie mogłam się doczekać, by w końcu dodać ten (i następny) rozdział 😏
(A potem całą resztę... 🤣)
Co myślicie? ^^Komentujcie, gwiazdkujcie,
Do zobaczenia, Talia_NL ❣️❣️P.S. Next już po południu lub wieczorem 😊♥️
CZYTASZ
Fight for love
Fiksi Penggemar" - Martwię się o ciebie, Damon. - Taa - upiłem łyk piwa, który stał przede mną. - I przestań pić, jeszcze nie możesz. Obiecałeś mi coś, pamiętasz? - Miałem nie pić bourbonu - ponownie przewróciłem oczami. - Żadnego alkoholu - poprawiła mnie podkre...