ElenaNie chcę się wtrącać, ale dziwne jest ich ''małżeństwo''. Są razem, a jednak tego nie widać, poza tym z tego co zdążyłam zauważyć, to że oboje z nich nie noszą obrączek.
Więc mam prawo się dziwić...No i dlaczego tak nagle weszłam i powiedziałam takie głupoty?
Przecież nic takiego nie było..."Ale przynajmniej wyszła..." - pomyślałam.
- Przepraszam, nie powinnam była się wtrącać, ale pan nie powinien się denerwować - w końcu się odezwałam.
- Jestem pani wdzięczny - powiedział szczerze.
- Widziałam jak pan uwodzi nasze pacjentki - zaczęłam. - Udało się panu znaleźć jakieś tymczasowe mieszkanie? - podeszłam bliżej jego łóżka.
- To jest trudniejsze niż myślałem - odparł szczerze.
- Widziałam pańskie próby - zaśmiałam się lekko. - Ale wie pan, że nie wypuszczę pana tak o. Muszę być pewna, że będzie miał pan gdzie mieszkać.
- Jestem dużym chłopcem.
- Jak się coś panu stanie, to będzie moja wina. I tak, zawsze martwię się o moich pacjentów - odpowiedziałam na jego pytanie szybciej niż zapytał.
- Potrzebuję więcej kobiet, wie pani gdzie są? - westchnął.
- Na oddziale ginekologicznym albo poporodowym - wzruszyłam tylko ramionami.
- Bardzo śmieszne - skomentował, lecz i tak nie było mu do śmiechu. - Ale z tą ginekologią to zastanowię się - uniósł kącik ust w górę.
- Może lepiej... - zaczęłam zastanawiając się co z nim zrobić.
''Eleno i tak nie masz wyjścia'' - usłyszałam w głowie.
- Na jakiś czas zapraszam do siebie, i tak nie ma pan innego wyjścia, a ja mam wolną kanapę. Ona nie skrzypi jak to - pokazałam gestem głowy na szpitalne łóżko.
Na moje słowa parsknął śmiechem.
To był szczery śmiech.- To jak? Zaproszenie przyjęte? - zapytałam nieśmiało.
- To nie był żart?
- Nie. Mieszkam sama i nie mam żadnego zwierzątka, więc nie musi pan się martwić o sierść czy coś.
- Nie chcę po prostu pani...
- Przecież to ja panu to zaproponowałam - przerwałam mu.
- Ostrzegałem - zażartował.
- To jutro przyjdę po pana i pójdziemy do mnie.
- Najpierw proponuję, aby pani - podkreślił ostatnie słowo. - Przestałam mówić do mnie per pan. Jestem Damon - uśmiechnął się do mnie.
- Elena - podałam mu rękę, którą wcześniej skierował ku mnie. - Będę miała ciebie na oku - pogroziłam palcem.
- Dziękuję za wszystko.
- Ej, to dopiero początek - chciałam coś dodać, ale nagle mi się coś przypomniało. - O nie! Pamiętaj, żebyśmy poszli jutro na zakupy, nie mam nic w lodówce - na moje słowa zaśmiał się głośno.
- Wybacz Damon, ale muszę wracać do pracy. Do zobaczenia - i wyszłam z sali.
''Czy ja zwariowałam?'' - myślałam.
''Czy to w ogóle było mądre, że zaprosiłam do mojego domu nieznajomego?'' - dodałam w myślach. - ''Przecież bądź co bądź, to jest nieznajomy i różne rzeczy mogą się wydarzyć...''
Ale ja czuję, że to jest dobry człowiek.
Gdzieś w środku czuję, że nie będę tego żałować.Jak to się mówi: " Kto nie ryzykuje, ten nie zyskuje."
Przynajmniej będę miała towarzystwo w domu.
Będę miała z kim pogadać i z kim się śmiać.Tylko, że najczęściej jestem w pracy...
Muszę coś zrobić, żebym nie zaniedbywała mojego gościa.Będzie inaczej niż zazwyczaj. Weselnej...
"Tylko dlaczego ja jestem taka podekscytowana tym wszystkim?" - pytałam siebie.
************************************
Hej!❤️❤️
Już czuję tę Waszą radość 😁😁♥️
Co myślicie? 😏Komentujcie, gwiazdkujcie,
Do zobaczenia, Talia_NL ❣️❣️P.S. Next już niedługo 😘

CZYTASZ
Fight for love
Fanfiction" - Martwię się o ciebie, Damon. - Taa - upiłem łyk piwa, który stał przede mną. - I przestań pić, jeszcze nie możesz. Obiecałeś mi coś, pamiętasz? - Miałem nie pić bourbonu - ponownie przewróciłem oczami. - Żadnego alkoholu - poprawiła mnie podkre...