5.Złe wieści

196 19 7
                                    


Elena

Starałam się w jakiś sposób upić.

Nie wiem dlaczego, ale miałam dziwne przeczucia, co do tego żołnierza...
Nie powinnam myśleć o nim inaczej niż o pacjencie, którym jest, ale jakoś te myśli same przychodzą.

Bo przecież to nie moja sprawa kim tak naprawdę on jest, jak żyje i inne takie.

Podczas gdy Caroline gadała z kolejnym facetem, a Bonnie zaczęła tańczyć z jeszcze innym, który błagał ją o ten taniec, ja siedziałam wciąż w tym samym miejscu co poprzednio i starałam się wypić więcej niż dwa drinki, ale nie potrafiłam.

''Nie nadaję się do picia'' - pomyślałam.

Może to dlatego, że najzwyczajniej w świecie tego nie lubię...

- Dlaczego taka piękna i seksowna kobieta siedzi tu sama? - usłyszałam tuż przy uchu.

Odwróciłam się do właściciela głosu.

Był to nieznany mi mężczyzna.
Usiadł obok mnie uśmiechając się uwodzicielsko.

Miał brązowe włosy i zielone oczy. Był przystojny, ale nie przesadzajmy...
No i czuć było od niego, że pił.

- Nie jestem sama - uśmiechnęłam się delikatnie, dopiero zdając sobie sprawę, że mówił on o facecie.

- Może zatańczymy? - zignorował moją ostatnią wypowiedź.

Nagle mój telefon zaczął dzwonić.

''Uratowana!'' - krzyknęłam z ulgą w myślach.

- Mówiłam, że nie jestem sama - mówiąc to uniosłam telefon w górę, pokazując mu, że ktoś do mnie dzwoni.

To był Liam.
Może nie był moim chłopakiem, ale nieznajomy o tym nie wiedział.

- Pamiętaj, że ja na ciebie mogę poczekać - mrugnął do mnie i zajął się zamawianiem sobie alkoholu.

W tym czasie ja odebrałam połączenie:

- Cześć Eleno, wybacz, że dzwonię teraz, kiedy masz wolne - zaczął. - Ale obiecałem ci, że jeśli coś się wydarzy, to mam dzwonić... - jego głos był smutny, i czuć było, że trudno mu to mówić: - Twoja pacjentka, pani Collins... - zawiesił na chwilę głos, ale nie musiał już nic mówić, bo już czułam co się stało.

- Jadę tam - powiedziałam tylko, nie dając mu dokończyć.

Zakończyłam rozmowę i nic nie mówiąc dziewczynom, wyszłam z klubu. Po drodze napisałam im SMS'a z powiadomieniem, że musiałam wyjść.

Nie potrafię opisać tego co czułam. Denerwowałam się, było mi przykro i czułam, że mam mokre policzki od łez, które nagle zaczęły mi spływać.

A przecież jeszcze niedawno było wszystko w porządku. Cieszyła się i dziękowała mi.

Lubiłam ją...

I te momenty są dla mnie najgorsze... Dla mnie? Nie, takie rzeczy są najgorsze dla każdego lekarza. Kiedy jego pacjent umiera, obojętnie czy na stole, czy na oddziale, czy nawet jeśli wyjdzie i po jakimś czasie dowiaduje się, że nie żyje.

Biegłam ile sił w nogach, czując trzęsące się ręce, ale nie zwracałam na to uwagi.
Nie wiem jak, ale pragnęłam się już tam znaleźć. Chciałam się teleportować i nie musieć myśleć o tym, że może nie zdążę się z nią w jakiś sposób pożegnać. Pragnęłam po prostu już być obok.

Czasami myślę, że powinnam mieszkać w szpitalu. Może udałoby mi się zrobić coś, by utrzymać dłużej pacjenta przy życiu. I chociaż wiem, że nie da się uniknąć śmierci, to chciałabym chociaż trochę przedłużyć jego życie.

Tym bardziej, kiedy jesteś zżyta w jakiś sposób ze swoim pacjentem...
Rozmawiasz z nim, żartujesz, śmiejesz się, martwisz się o niego, troszczysz i opiekujesz.

Gdy w końcu dotarłam do szpitala, od razu skierowałam się do sali mojej pacjentki. Stało tam już kilku lekarzy, w tym Liam, a oprócz tego niedaleko stali inni pacjenci sprawdzając co się dzieje.

Przecisnęłam się przez tłum, a kiedy stałam w pierwszym rzędzie zobaczyłam panią Collins. Wyglądała jakby spała, na jej twarzy zauważyłam nikły uśmiech, jakby tam gdzie poszła, było jej dobrze i dopiero teraz znalazła prawdziwe szczęście.

************************************
Hej!❤️❤️
Wiem, że ciągle tylko szpital i szpital, ale jeszcze musicie wytrzymać 😶
Co myślicie o rozdziale? ^^

Komentujcie, gwiazdkujcie,
Do zobaczenia, Talia_NL ❣️❣️

Fight for loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz