Rozdział 3 Nazwisko

4.9K 141 1
                                    

Xavier
Rano, gdy się już skończyłem szykować, pojechałem do mojej firmy. Aby sprawdzić jak tam wszystko presperuje. Kiedy wszedłem do środka, wszyscy pracownicy mi się grzecznie kłaniali, i nie wiem czy to z kultury, czy po prostu się mnie boją. Idąc korytarzami słyszałem gdzie nie gdzie ciche Dzień dobry panie Wheller a potem szybko uciekali do swoich biur. Wchodząc do dawnego biura ojca, a teraz już mojego, zastałem tam mężczyznę w podeszłym wieku. Był nieco niższy odemnie, i bardzo siwy. Nie znałem go, więc w głowie od razu szykowałem riposty gdyby mi coś śmiał zarzucić.
-Dzień dobry panie Vavierze- Mężczyzna wyciągnął do mnie dłoń, a ja nie ufnie ją potrząsnąłem- Jestem - odchrząknął- Byłem prawą ręką, pańskiego ojca- Wytłumaczył.
-Aha, rozumiem, czyli to pan mi wszystko wytłumaczy tak? - Spytałem, przyglądając się staruszkowi, który wyciągał jakieś papiery z koszulki, którą trzymał w rękach. Jego stare ręce, trzęsły się, ale ostatnimi siłami, wyciągnął papiery z koszulki.
-Pański ojciec, chciał abym dał Panu te dokumenty po jego śmierci - Odebrałem z rąk mężczyzny papiery.
-Dokumenty adopcyjne? - Spytałem z szokiem wymalowanym na twarzy. Dlaczego ojciec nigdy nie powiedział mi że jestem adoptowany? - pomyślałem. Jak mógł okłamywać mnie przez całe życie.
-Resztę wypisałem Ci na kartce, no jak to zarządzanie firmą, robota papierkowa. Wbrew pozorom nie jest ona zbytnio skomplikowana- Pokiwałem głową na słowa mężczyzny, po czym on wyszedł. Nie minęły dwie minuty, po tym jak zasiadłem w ciszy do biurka, weszła jakaś dziewczyna. Wysoka, zgrabna, brunetka, której włosy sięgały do bioder. Ustawiła na moim biurku stos papierów, poprawiła się, wyprostowała i wyciągnęła rękę w moją stronę.
-Dzień dobry, Jestem Vanessa Hope, pana asystentka- Mmm fajna ta moja asystentka - pomyślałem. Jednak jej imię coś mi mówi.
-A to nie ty zabawiałaś mojego ojca, tak że nawet nie miał czasu zadzwonić do mnie do więzienia? - Jestem bardzo szczery, więc nie owijam w bawełnę.
-Może ja a może nie... Jak chcesz ciebie też mogę zabawić- Lekko pochyliła się nade mną. Niestety nic nie robiło na mnie wrażenia, a ponieważ w głowie miałem tylko i wyłącznie, kruczo-czarne włosy i bladą cerę Kylie Brown.
-Idź wykonywać swoją pracę, Vanessa- Zaglądnąłem w papiery i kontynuowałem- Raporty mają być na zaraz wypełnione i przyniesione mi- Uśmiechnąłem się do niej ironicznie.
-Pożałujesz tego Wheller - Powiedziała wychodząc. Muszę przyznać że ta pyskata brunetka może mi się przydać, mogłaby mi pomóc w zatrzymaniu Kylie u mnie. Tylko musiałaby się zgodzić. Jestem jej szefem, na pewno się zgodzi.

Kylie
Zbliżała się godzina siedemnasta a ja nie wiedziałam co mam na siebie włożyć, na spotkanie z Xavierem. Nadal nie byłam pewna czy dobrze robię, jadąc gdzieś z nieznajomym. Ale pomyślałam sobie YOLO raz się żyje, jeśli nie spróbujesz to się nie dowiesz.
-Martina! Pomóż! - Krzyknęłam z pokoju do Martiny.
-Już lecę kochanie! - Martina w momencie stała już przede mną i wybierała mi ciuchy.
-To? - spytała dziewczyna pokazując na czerwoną sukienkę, krótką niczym wykończony ołówek.
-Niee, idę na spotkanie a nie do burdelu- Pokiwałam przecząco głową.
-Ooo a to? - Martina znowu przedstawiła mi jakąś żarówiastą różową sukienkę.
-Martina, nieee! Weź! Chcę wyglądać skromnie.
-No to ja już nie wiem- Dziewczyna wyrzuciła ręce do góry.
Po 40 minutach byłam już gotowa. Stwierdziłam że nie będę się stroić jak na nie wiadomo na co, więc ubrałam się zwykle, koszulka i jeansy. Usiadłam na fotelu, i wysłałam Xavierowi mój adres nie wiem czy dobrze robię - pomyślałam. Po paru minutach chłopak już był pod mieszkaniem. Szybko zeszłam na dół żeby broń cię Panie Boże, Martina go nie zoabczyła. Mogłaby mu za dużo powiedzieć.
-Cześć - Powiedziałam, widząc mężczyznę opartego o auto. Xavier podszedł do mnie, uśmiechnął się i również powiedział cześć.
-Wsiadaj- Xavier otworzył mi drzwi od auta a ja wsiadłam. Po sekundzie chłopak siedział już na miejscu kierowcy. Przez chwilę jechaliśmy w nie zręcznej ciszy. Lecz zauważyłam, że chłopak śmieje się z czegoś pod nosem. Irytowało mnie to, więc postanowiłam przerwać ciszę.
-Co cię tak bawi? - Odwróciłam się w jego w stronę.
-A nic, po prostu, nie każda dziewczyna wsiada do auta z obcym facetem którego poznała dzień wcześniej w sklepie- Odwrócił się również w moją stronę, i spojrzał na mnie swoimi zielonymi oczami. Dopiero teraz mogłam mu się dokładnie przyjrzeć. Wysoki, zielonooki, blondyn/brunet? Nie wiem dokładnie, bo niby blondyn ale odrosty ma czarne. Wysoki, co już zauważyłam na początku, około metra 85. Znak szczególny to tatuaż z napisem treasure na szyji. Naprawdę przystojny chłopak. I styl ma taki nie naganny, czarne spodnie i koszula.
-Emm, no wiesz, jak to zawsze powtarzam, raz się żyje co nie? Trzeba poznawać ludzi, a potem dopiero myśleć, czy warto było- Wybrnęłam z sytuacji.
-Haha, no wporządku panno Brown- Chłopak zaśmiał się.
-A w zasadzie to jakie jest twoje nazwisko? - Spytałam żeby zmienić temat.
-Wheller- Odpowiedział, wpatrując się ze skupieniem w drogę.
-Wheller? Jak The Wheller industries? Ta firma przemysłowa? - Czyżby nasz pan Xavier był ważniakiem?
-Tiaa.... - Zawachał się odpowiadając.

Tak się prezentuje rozdział 3 ❤️
Mam nadzieję że jest dobrze 😂
Przepraszam za wszelakie błędy 😀😺

SHOW ME HOW Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz