Rozdział 37 Rzuć broń!

1.8K 56 2
                                    

Tydzień później
Xavier
Tego ranka Dante zadzwonił do mnie, że po licznych poszlakach oraz odciskach doszli do tego gdzie mieszka moja matka. Kazał zjawić mi się na posterunku natychmiast, ponieważ mogłem być potrzebny.
Ze sobą wziąłem także Kylie, bo po prostu nie chciałem żeby siedziała sama w domu.

-Xavier... Ehhh.... Bez obrazy, ale mówiłem że potrzebny jesteś tylko ty i Vanessa, Kylie nie wiele zdziała w tej sytuacji- Dante grzecznie próbował obejść słowami to co miał na myśli ale dobrze wiedziałem oco chodzi.
-Dobra, mogę posiedzieć na posterunku, a wy pojedziecie - Dziewczyna wzruszyła ramionami i usiadła na fotelu w biurze Dante.
-Okej, a więc jaki jest plan? - Spytałem czekając na punkt kulminacyjny po który nas zwołał.
-No więc, wszyscy pojedziemy pod ten adres - Wskazał miejce na mapie miasta którą miał nad biurkiem- Policyjnymi tajnymi autami, no czyli bez syren, i zupełnie bez kolorów policyjnych.
-Do rzeczy - Przerwałem mu.
-I WHELLER, ty pujdziesz tam pierwszy z zamiarem oddania firmy, powiesz że się domyśliłeś że chodzi o nią i dasz jej wydrukowany przez nas papier, który sam podpiszesz, no i w sumie Van możesz iść z nim - Spojrzał kątem oka na Vanesse która prychnęła na ten pomysł - Kiedy Alyssa Wheller uwierzy, wyślesz mi ese..... Chociaż nie! Założymy wam podsłuch. Tylko będziecie musieli podejść do niej bliżej, żebyśmy słyszeli wszystko- Sięgnął po telefon który leżał mu na biurku - Kiedy wyczujemy moment, ja razem z porucznikiem Vicente wpadniemy tam i zgarniemy ją - Wybrał jakiś numer i przyłożył słuchawkę do ucha - Dajcie rekrutce Valerie dwa podsłuchy i każcie jej przynieść je do mojego biura - Powiedział do telefonu po czym się rozłączył i wrócił wzrokiem na nas.
-Czy wszystko jest jasne? - Spytał wnikiwie się w nas wpatrując.
-Tak- Odpowiedzieliśmy równocześnie.
-Okej - Do pomieszczenia weszła ta niska blondynka w okularach - Tutaj ma Pan panie poruczniku dwa podsłuchy, nie dotykałam ich, mam rękawiczki - Dziewczyna podniosła dwie ręce w geście obronnym na co Vanessa prychnęła śmiechem. Dante skarcił ją nieco wzrokiem.
-Spokojnie Valerie, spisałaś się, możesz wracać na dół - Uśmiechnął się do dziewczyny po czym ta zasalutowała i wyszła - Okej, włóżcie to do kieszeni, ty do marynarki, a ty do..... W zasadzie masz kieszenie Vanesso? - Dante spojrzał zamyślony na Vanesse.
-A stanik się nada? - Spytała Van lekko skrzywiona.
-Ehh, jest akceptowalny, załóż - Dante podał dziewczynie podsłuch po czym obydwoje skupiliśmy się przez chwilę na tym co robi. Ja oczywiście między czasie dostałem przez łeb od Kylie.
-Dobra, a więc możemy ruszać! Van, emm pojedziesz z Xavierem, a ja z porucznikiem Vicente okej? - Dziewczyna pokiwała głową, było widać że mają się ku sobie na kilometr.
Po krótkiej chwili wszyscy byliśmy już w autach.

-Nie będzie ci źle kiedy policjanci będą mierzyć bronią do twojej matki? - Spytała Vanessa po chwili ciszy.
-To nie jest moja matka, zresztą sama wiesz jaką szm*tą była - Klepnąłem lekko kierownicę żeby podkreślić swój gniew.
-No racja, ale jednak....
-Vanesso skończmy to raz na zawsze, niechce o niej słyszeć, i już dziś to się skończy - Z uśmiechem na twarzy wjechaliśmy na jakąś brudną i zaśmieconą ulice.
-Yhh, co za syf, i ona tu mieszka? - Vanessa skrzywiła się wychylając się do szyby.
-Nisko upadła- Prychnąłem przyglądając się widokowi za szybą.

Po chwili zatrzymaliśmy samochody, a ja z Vanessą wysiedliśmy.
Ruchem ręki Dante przez szybę auta pokazał mi gest, który wskazywał na podsłuch, żebyśmy je włączyli.
Razem z dziewczyną włączyliśmy je i pewnym krokiem weszliśmy do obskórnej klatki schodowej.
Ściany były podrapane a na ziemi leżały puste butelki po winie, piwie i wódce.
Vanessa kopła jedną z nich przeklinając pod nosem.
-Cichoo - Uciszyłem ją bo ktoś mógłby nas usłyszeć.
Nagla zauważyliśmy drzwi z numerem 8. To właśnie był lokal w którym miała znajdować się moja matka.
Poprawiając marynarkę zapukałem do środka, i z niecierpliwością czekaliśmy aż ta jędza otworzy.
Po jakiejś minucie drzwi się otworzyły a w nich stanęła kobieta,
kobieta która doprowadziła mnie do zguby, zruunowała mi dzieciństwo i papiery.
-Xavier - Powiedziała paląc papierosa i mróżąc oczy.
-Załatwmy to szybko - Powiedziałem poważnym tonem, nie chcąc się rozdrabniać.
-Nie przywitasz się kulturalnie ze swoją matką? Tego cię nauczyłam? - Zmieniła ton na nerwowy, a mi coś stanęło w gardle. Napadła mnie chęć biegania, ale wiedziałem że tego dnia skończę to raz na zawsze.
-Ty nie nauczyłaś mnie NICZEGO. Sam wiem dla kogo mam mieć kulturę a dla kogo nie - Zacisnąłem zęby i wyciągnąłem z kieszeni spodni papier- Masz, podpisz to i firma jest twoja - Dałem jej do ręki papier a ona przyglądnęła się mu uważnie.
-Wsadź sobie to w dupie Xavier, myślisz że nie wiem że pracujesz z policją? - Nagle zza pleców wyciągnęła pistolet i wymierzyła nim we mnie.
-To nie tak, ja naprawdę chcę...... A wiesz co? NIE, wolę umrzeć niż ci ją oddać! - Wkrzyczałem na co Vanessa zakryła usta by po chwili coś powiedzieć.
-Alysso nie rób tego! To twój syn, mieszkałaś z nim, a teraz chcesz mieć jego krew na rękach?! - Vanessa wykrzyczała a matka odbezpieczyła broń.
-Milcz s*ko! - Matka strzeliła Vanessie w stopę na co ta upadła z wielkim krzykiem. Boże gdzie był Dante, miał przybiec w odpowiednim momencie.
-Vanessa! - Krzyknąłem do dziewczyny, patrząc jak jej stopa szybko krwawi.
-Hahahah, wykończę was! - Jedno było pewne, ona była starą psychopatką.
Moje łzy w oczach coraz bardziej się zgromadzały.
-POLICJA! RZUĆ BROŃ,RĘCE NA GŁOWĘ I KLĘKAJ! - Po schodach wybiegł Dante i kilku policjantów za nim, wszyscy z bronią.
Matka ze strachu rzuciła broń i zrobiła to co jej kazali. A jednak nie była taka mądra.
-skujcie ją, o mój Boże Vanesso! - Dante od razu podbiegł do Van i przy niej klęknął, a ja szybko zadzwoniłem po pogotowie.
-Van... - Również uklęknąłem przy niej- Nie musiałaś tego robić, mogła mnie postrzelić.....
-Nie, musiałam, jesteś moim przyjacielem - Była to racja, robiła wszystko dla mnie. Zostawała po godzinach, pilnowała dla mnie Kylie, cały czas była obok, a ja tego nie zauważałem.
-Dzięki Van, jesteś najlepsza - Uśmiechnąłem się do dziewczyny postulnie i zostawiłem ją z Dante, a sam wyszedłem na pole na papierosa.

Vanessa
-Nie musiałaś się za nim wstawiać, ale to zrobiłaś...... Jesteś wielka Van - Jego uśmiech i uznanie było najlepszą rzeczą w tamtym momencie.
-Dziękuję że tu ze mną jesteś, ale poczekam na karetkę sama, ty musisz pracować - Próbowałam się podnieść ale mnie zatrzymał.
-Nie... chcę z tobą czekać, zresztą już jest po sprawie - Ucałował mnie w czoło i mocno do siebie przytulił. Pierwszy raz czułam się dla kogoś ważna. To było wspaniałe uczucie, wraz z jego osobą obok.
Wiedziałam że na randkach się nie skończy.

SHOW ME HOW Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz