Epilog

3.1K 72 0
                                    

6 lat później
Xavier
-Pamiętaj, na trzy cztery wyskakujesz i strzelasz w mamę - Powiedziałem a Christian się zaśmiał trzymając swojego nerfa w ręce.
Oboje byliśmy schowani za sofą w jego pokoju z nerfami w rękach. Chris miał wymalowane na czole i policzkach czarne i zielone kreski, bo zażyczył sobie że chce wyglądać jak komandos.
-Okej, ale ty razem ze mną - Odpowiedział negocjując. Uniosłem brwi zszokowany.
-No dobra, ale tylko raz - Namalowałem sobie takie same kreski jak on i również oparłem się o sofę. Kiedy usłyszeliśmy kroki po schodach, pokazałem palcem żeby był cicho.
-Christian! Obiad już jest, widziałeś tatę?..... Christian? Gdzie oni poszli? - Usłyszeliśmy zrezygnowany głos Kylie. Popatrzyłem na syna i bezgłośnie powiedziałem trzy czte ry, po czym obydwaj wyskoczyliśmy zza sofy i dwie amunicje poleciały na Kylie. Kobieta odskoczyła ze strachu i delikatnie kwiknęła.
-Mamy cię mamo!! - Christian się  zaśmiał i rzucił na sofę. Kylie skrzyżowała ręce na piersi i spojrzała na mnie poważnie. Ja tylko podniosłem ręce w geście obronnym ale i tak ciężko mi było powstrzymać się od śmiechu. Kylie wciągnęła głośno powietrze trzymiąc się za nasadę nosa.
-Co wy macie na twarzach? - Spytała wskazując gestem ręki na nie. Chris zeskoczył z sofy i stanął przed nią.
-Takie kreski mają komandosi! To jest takie zarąbiste! - Kylie zmarszczyła brwi na jego ostatnie słowo.
-Skąd ty znasz takie słowa? - Spytała ustawiając ręce na biodrach.
-Tata mnie nauczył - I w tym momencie wzrok mojej żony przeszedł automatycznie na mnie, z zaskoczonego na przymrużony i zły.
-Jasne.... leć umyj twarz i ręce i idź na obiad, a ja muszę pogadać sobie z tatą - Pogłaskała dziaciaka po głowie, a ten  grzecznie pomaszerował do łazienki. Zostaliśmy sami w pokoju.
-Xavier..... - Zaczęła, stając przede mną z pretensjonalną miną - Co ci mówiłam na temat uczenia go słownictwa? - Przewróciłem oczami na jej słowa i odłożyłem wreszcie tego nerfa na półkę.
-Słonko przecież niczego złego go nie uczę. Po prostu bawię się z nim bo w tygodniu nie mam dla niego czasu. A to że sobie zarąbiście powie to nie ma w tym nic złego - Spojrzałem na nią przenikliwie i tak jak ona skrzyżowałem ręce.
-Ja wiem i nie myśl że podważam twój rodzicielski autorytet, tylko..... On idzie za dwa tygodnie do pierwszej klasy i boję się że coś nie odpowiedniego powie - Jej mina zmieniła się w zmartwioną. Chwyciłem ją w pasie i przytuliłem.
-Ojej, spokojnie, obiecuję że będę przy nim uważać ze słownictwem - Obiecałem i ucałowałem ją w czoło. Kobieta uśmiechnęła się i razem zeszliśmy na dół do jadalni.

-Ciociu Van, kiedy będę mógł pobawić się z Cat? - Spytał Chris kiedy usiadł obok Vanessy która trzymała na kolanach dwu letnią Catherine. Ja razem z Dante siedzieliśmy na przeciwko i piliśmy kawę a Kylie szykowała się jeszcze w łazience. Tego dnia mieliśmy świętować razem urodziny Chrisa a Van i Dante przyjechali wcześnie ze swoją dwu letnią córeczką Catherine.
-Kiedy już będzie duża, tak jak ty - Van pogłaskała chłopca po głowie a ten ciągle był wpatrzony w Cat.

-Sto lat, Sto lat, Niech żyje żyje nam! NIECH ŻYJE NAAM! A kto? CHRISTIAN! - Mały u mego boku zawstydził się troszkę, a Kylie podsunęła mu pod nos tort z napisem 6 lat Chrisa. Chwilę się zastanowił po czym zdmuchnął świeczki na co wszyscy zaklaskali.
Kylie podała torta Samanth'cie a ta zaczęła go kroić. Ja i Kylie pomagaliśmy go nosić gościom.
Gdy już rozdaliśmy wszystkim kawałki, sami zaczęliśmy jeść. I trzeba było przyznać że tort był bardzo dobry, Samantha naprawdę się postarała i włożyła w to serce.

Po kilku godzinach impreza dobiegła końca i razem z Kylie położyliśmy zmęczonego Chrisa do łóżka. Pogłaskałem chłopca po głowie a Kylie dała mu całusa w czoło po czym obydwoje wyszliśmy z pokoju gasząc światło.
-Idziesz na taras? - Spytała kobieta odwracając się przodem do mnie.
-Jasne, tylko naleję nam wody - Zwinnie zszedełem na dół i szybko nalałem wody do szklanek. Kiedy niosłem je już na taras zobaczyłem że kobieta już tam siedziała i wpatrywała się w gwiazdy na niebie.
-Jak za starych dobrych czasów. Kiedy ostatni raz tak siedzieliśmy? - Spytałem kładąc szklanki na stoliku przed sofą na tarasie.
-Nie wiem , dobre cztery lata temu - Odpowiedziała Kylie a ja usiadłem obok niej, przekładając swoją rękę przez jej ramiona - W zasadzie od kąd zacząłeś tak ciężko pracować - Lekko posmutniała - Nie ma cię nie raz od 6 do 23, prawie się nie widzimy - Oparła się o mój tors a ja położyłem brodę na jej głowie.
-Ja wiem , ale wtedy mieliśmy tyle wypadków, firma trzymała się w zasadzie na włosku. A teraz kiedy się jej w pełni poświęcam, jesteśmy drudzy najlepsi na rynku - Uśmiechnąłem się do siebie a kobieta podniosła się z miejsca i spojrzała na mnie.
-Jestem z ciebie dumna, ale w najbliższym czasie postaraj się też poświęcić więcej czasu rodzinie - Chwyciła jedną ręką moją twarz i złożyła szybki pocałunek na moich ustach.
-Obiecuję kochanie, dla ciebie i dla Christiana - Patrzyliśmy tak na siebie przez parę sekund kiedy usłyszeliśmy otwierające się drzwi do naszej sypialni. Po chwili na balkon wszedł Chris z zaspanymi oczkami.
-Co się stało skarbie? - Spytała Kylie a sześciolatek podszedł do nas.
-Nie mogę spać. Mogę tu z wami posiedzieć - Spojrzeliśmy z Kylie na siebie i obydwoje się zaśmialiśmy. Wziąłem chłopca na kolana a Kylie go przytuliła. Potem razem w trójkę wpatrywaliśmy się w gwiazdy.

KONIEC

,, I love my life, I am wonderful, I am beautiful, I am Free
I love my life, I am powerful, I am magical, I am me
I love my life,,
~ Robbie Williams


Tak więc mamy koniec 😟😟 koniec 43 rozdziałowej mej drugiej książki ❤️ Dziękuję wszystkim którzy to czytali, dziękuję za 187 gwiazdek i 1,72 wyświetleń ❤️ Mam nadzieję że będą tylko rosły 🤔😊❤️

Wasza Hessamybiglove ❤️ 

SHOW ME HOW Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz