Rozdział 27 Przysługa

1.9K 60 0
                                    

Vanessa
Wysiadłam z auta po czym zaczęłam iść w kierunku drzwi dużego budynku policyjnego. Jednak zauważyłam że z bocznych drzwi wychodzi jakaś postać z torbą. To był Tremblay, z poważną miną szedł przed siebie. Był tak przystojny że od razu gdy spojrzałam na niego potrafiłam się zawiesić na kilka sekund. Tego momentu niestety nie miałam czasu na zawieszenie, ponieważ szybko zorientowałam się że on zmierza do swojego samochodu, co oznaczało że za moment odjedzie.
Nic więcej nie myśląc zaczęłam biec, krzywo bo w szpilkach, ale biec w jego stronę. Zauważył mnie dość szybko i stanął przyglądając mi się jak głupawo biegnę w jego stronę. Dobiegłam do niego i stanęłam ciężko dysząc ze zmęczenia.
-Cześć Vanesso, co tu robisz? - Podniósł jedną brew do góry zakładając przy tym ręce na piersi.
-Emm, cześć, mam sprawę - Zdziwiło mnie że zwrócił się do mnie na ty, w końcu on zawsze mówi do wszytskich na Pan/Pani.
-Jaką? - Zmróżył oczy ewidentnie zaciekawiony co mam do powiedzenia.
-Słyszałam o pamiętniku.....
-Ahhh tak? Wheller cię tu przsłał? Powiedz mu że alibii ma sobie załatwić sam, najlepiej z mocnym dowodem - Odwrócił się i już miał otworzyć drzwi od samochodu kiedy chwyciłam go za ramię. Spojrzał na moją rękę i wtedy go póściłam.
-Wysłuchaj mnie, jestem bezpośrednim świadkiem tego że to nie Xavier jest bohaterem pamiętnika tej dziewczyny! - Popatrzył na mnie, najwyraźniej zdumiony moją wypowiedzią.
-Dobra, zaraz do domu przywiozą mi siostrzenicę, więc nie mam czasu. Wobec tego, jeśli nie masz nic przeciwko możesz pojechać ze mną do mojego mieszkania i tam mi wszystko opowiesz - Otworzył drzwi od auta i wskazał ręką siedzenie. Zastanowiłam się chwilę, i postanowiłam że pojadę, nawet nie dla Xaviera, poprostu z ciekawości o życie prywatne naszego porucznika.
Jechaliśmy dosyć długo, miałam wrażenie że aż na koniec Toronto. Droga minęła nam w ciszy. Co prawda bacznie obserwowałam jego postawę i dało się wyczuć że jest spięty i onieśmielony. Przy sobie też czuła bym się onieśmielona.
Stanęliśmy pod dużym apartamentowcem, co wzbudziło we mnie ciekawość ile zarabiają tacy śledczy w Toronto. Wysiedliśmy z auta i zaczęliśmy się kierowć w stronę drzwi. Dante otworzył je na kod po czym weszliśmy do środka. Idąc przez klatkę, obserwowałam wszystkie drzwi, prawie wszystkie wyglądały na mega drogie zaś drzwi Dante, wydawały się raczej przeciętne. Otorzył drzwi i na klatkę wyleciał duży Rottweiler, przez co pisnęłam, bo od małego panicznie bałam się psów.
-Skaza! Wracaj do środka, NO JUŻ! - Dante tupnął nogą a pies przestał po mnie skakać i wrócił do środka. Mężczyzna wszedł pierwszy i otworzył drzwi po prawej stronie mieszkania po czym pies posłusznie tam wszedł.
-No chodź, widziałem że przestraszyłaś się go, dlatego go zamknąłem- Uśmiechnęłam się do niego i weszłam do środka. Przebrnęliśmy przez korytarz i dotarliśmy do pokoju gościnnego połączonego z kuchnią. Cały pokój był biały i miał dwie szklane ściany. Za jedną było widać sypialnię, zapewne naszego porucznika, a za drugą pokój w którym był zamknięty pies. Dante wskazał mi miejsce na białej sofie. Od razu usiadłam i odsunęłam włosy z twarzy.
-Napijesz się czegoś? - Spytał Dante rozbierając bluzę i zostając w koszulce.
-Emm, tylko wodę - Tak naprawdę napiłabym się mocnego wina i najchętniej poszłabym z nim do łóżka, ale z jakiegoś powodu nie chciałam go do siebie zrażać.
Dante przeszedł za blat i w mgnieniu oka przyniósł mi wodę po czym usiadł na fotelu, na przeciwko mnie.
-Dobrze, co w takim razie miałaś mi do powiedzenia na parkingu? - Już miałam otworzyć usta, kiedy usłyszeliśmy dzwonek do drzwi- Przepraszam zaraz do ciebie wrócę- Tremblay wstał i poszedł otworzyć drzwi. Po chwili usłyszałam cieniutki głosik, zapewne siostrzenicy Dante.
-Wójek.... A kto to? - Do pokoju w którym siedziałam wpadła dosyć malutka dziewczynka, blondynka z dwoma kucykami z plecakiem na plecach. Obok niej zjawił się Dante który ukucną i nie wierzę, uśmiechnął się.
-To? Ko-koleżanka wójka. Teraz muszę z nią porozmawiać, dlatego idź do pokoju, pozbaw się ze skazą, a ja za parę minutek tam przyjdę oki? - Pogłaskał dziewczynkę po głowie a ta szybko uciekła do pokoju gdzie był pies.
-No, teraz wreszcie możemy przejść do tematu- Usiadł znowu na przeciwko mnie i spoważniał.
-A więc tak, Xavier nie ma nic wspólnego z tą Nancy.... winny jest jego ojciec - Na bank poproszę Xaviera o podwyżkę.
-Co masz na myśli? - Dante oparł brodę na rękach, którymi z kolei był oparty o ławę.
-To że.... Okej...pięć lat temu jak wiesz, Xavier był w więzieniu, za ten czas jego ojciec przyjął mnie jako asystentkę do firmy, ale wcześniej byłam ich sąsiadką. Jak się możesz domyślać, miałam z nim romans. Ale to jest tu nie istotne. Istotą jest tu Nancy która pojawiła się w 2013 roku. Henric, ojciec Xaviera zakochał się w niej, zostawił dla niej żonę, tylko że był jeden problem....... - Tutaj zawachałam się nieco, a Dante dalej patrzył na mnie z miną, która analizowała każde moje słowo- Ojciec Xaviera nie był stabilny psychicznie, był chory, i to on więził tą Nancy, myślał że robi to z miłości, ale krzywdził ją, zresztą sam wiesz bo czytałeś - Dante poprawił się w miejscu i zagryzł wargę zmieszany.
-Skąd mam pewność że mnie nie kłamiesz, żeby ocalić szefa? - Spojrzał na mnie znacząco.
-Po pierwsze, przyznałam się do tego że byłam kochanką 50 letniego mężczyzny kiedy ten miał żonę, a po drugie przecież nie jechałabym do ciebie żeby kłamać ci w żywe oczy - Upiłam łyk wody i powoli zaczęłam już wstawać - Jutro Xavier, doniesie ci dowody na alibii, ale ja bym ci radziła zostawić tą sprawę w spokoju, szczególnie że obydwoje nie żyją, a matka Xaviera zniknęła. Zastanów się Dante - Dopiłam wodę i wstałam, zaczęłam kierować się do drzwi kiedy moje ramię zostało dotknięte przez Dante. Odwróciłam się i spojrzałam na niego ze zdziwieniem.
-Dziękuję - Powiedział.
-Za co? - Spytałam
-Pomogłaś w rozwiązaniu największej zagadki policji. Od 2013 roku szukali rozwiązania, a ty to mi przyniosłaś- Zobaczyłam cień uśmiechu na jego twarzy-A o tego... Whellera się nie martw, zostawię go w spokoju i zajmę się szukaniem sprawcy bomby - Poklepałam go w ramię i wyszłam z jego domu.
Na dworze widziałam że patrzył przez okno kiedy szłam, a ja aż uśmiechnęłam się na ten widok.

Taka lekka odskocznia od Xaviera i Kylie 💕😁😁

SHOW ME HOW Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz