Rozdział 16 Asystentka

2.9K 82 2
                                    

Kylie
Po całym dniu szukania pracy miałam już dość. Byłam w czterech restauracjach i jednej firmie, ale wszędzie mieli pracowników pod dostatkiem.
Zapukałam do drzwi Xaviera i otworzył mi nie kto inny jak i on.
-Musisz mi dać klucze jeśli mamy razem mieszkać- Powiedziałam zirytowana. On jedynie się uśmiechnął cwaniaczkowato.
-W swoim czasie KOTKU- Zdenerwowało mnie to że znowu mnie tak nazywa, ale jakaś część mnie zaczerwieniła na jego słowo.

Weszłam do środka i udałam się do mojego pokoju. Byłam tak zmęczona że chciałam jedynie iść pod prysznic i iść spać, ale nie dane mi to było najwyraźniej.
-Jak tam poszukiwania pracy? - Do pokoju wszedł Xavier który miał jedną rękę w kieszeni a w drugiej trzymał szklankę, zapewne z whisky.
-Do bani - Wyrzuciłam rękami w górę.
-Mówiłem że możesz pracować u mnie! I tak będzie! Jutro jedziesz ze mną do firmy.
-Znowu zaczynasz? Znowu mówisz tym nie znoszącym sprzeciwu głosem- Prawie się wystraszyłam jak zostałam przygwożdżona do łóżka a Xavier zawisnął nade mną.
-Bo go nie znoszę.... nie od dziś to wiesz - Poprawił mi grzywkę i zszedł ze mnie - Dobranoc Kylie - Powiedział cicho i wyszedł z pokoju.
Nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy. Z początku myślałam że mnie zleje....... jak zawsze ale tym razem, owszem był stanowczy i porywczy, ale się nie bałam. Mówił jak zwykle ale jakby, pozytywnie? Sama nie wiedziałam co mam o tym myśleć, dlatego poszłam do łazienki i wreszcie wzięłam upragnioną kąpiel a po niej poszłam spać.

-Kylie! Wstawaj! - Ledwo otworzyłam oczy i już wiedziałam że to Xavier.

-Która jest godzina? I co ty tu robisz? - Powiedziałam zaspanym głosem.

-Wstawaj! Jest 6:30 a o 7:20 musisz zacząć pracę!

-Jaką pracę? Ja nie mam pracy - dalej ciągnęłam zaspana.

-Teraz już masz! A teraz rusz tyłek i wstawaj! - Zanim zdążyłam się ruszyć kołdra została ze mnie ściągnięta, dopiero po czasie się zorientowałam że przecież spałam w samej bieliźnie, no i w koszulce.
-No no no, taki skarb trzymać wiecznie pod dżinsami.... - Xavier perfidnie gapił się na moją tylną partie ciała.
-Wynoś się! Zaraz przyjdę, tylko WYJDŹ! - Rzuciłam w niego poduszką. Ale na moment się zawahałam. Ręce mi zdrętwiały jak przypomniałam sobie jak nie dawno na niego krzyknęłam i źle się to dla mnie skończyło.
-No dobra, już wychodzę, ale wiecznie tego nie będziesz ukrywać! - Wyszedł z mojego pokoju bardziej w radosnym nastroju niż zdenerwowany. To było dziwne, ale korzystne dla mnie.

Ogarnęłam się, ubrałam białą koszulę i czerwoną dopasowaną spudnicę. Wdziałam także białe szpilki i upięłam włosy w wysoki kucyk.
Kiedy wyszłam z pokoju zauważyłam Xaviera przeglądającego się w lustrze które stało na korytarzu. Xavier miał na sobie czarne spodnie, białą koszule i kremową marynarkę z metalowym znaczkiem na którym widniał napis Prada. Miał na głowie czarne okulary przeciwsłoneczne które poprawiał głupio uśmiechając się do samego siebie.
-Idziemy? - Powiedziałam nie pewnie. Mężczyzna odwrócił się w moją stronę i zmierzył mnie wzrokiem.

-Idziemy- Powiedział mijając mnie z uśmiechem na twarzy. Od kąd go poznałam nie widziałam go takiego naprawdę rozbawionego.

Cała droga minęła nam w ciszy, jedynie jakieś uwagi od Xaviera dotyczące mojego zachowania w firmie. Oczywiście nie wolno mi było nic wspomnieć o tym że najpierw Xavier był moim porywaczem.

Weszliśmy do firmy pewnym krokiem. Oczywiście ja kroczyłam za Xavierem jak kaczątko za mamą kaczką, bo nie orientowałam się kompletnie w tym budynku. Mijaliśmy dużo ludzi, facetów w garniakach, kobiety z dużymi dekoltami a także te kobiety które naocznie mrugały do Xaviera. Wreszcie dotarliśmy do jego biura. On rozsiadł się wygodnie w swoim, białym skórzanym fotelu za biurkiem a mi wskazał miejsce na mniejszym fotelu przed nim.
-Masz te pracę- Uśmiechnął się, ukazując rządek białych zębów.
-No dobra, ale to kim w końcu jestem? - Spytałam ponieważ nie wyjaśnił mi zabardzo co konkretnie mam wykonywać.
-Będziesz moją asystentką, no wiesz, kawka, papiery, wyjazdy. To będzie twoja specjalność- Znowu to zrobił, uśmiechnął się chytrze.
-Aha, czyli mam ci usługiwać?Znowu będziesz mi rozkazywał?
-Na tym polega praca szefa, nie prawdaż? A ty wyboru jako tako nie masz skarbie... - Wycwanił się skubany.
-No okej, będę u ciebie pracować, ale spodziewaj się czegoś w tym kubku z kawą! - Pokazałam mu język i nie żartowałam.
-Oby to była tabletka gwałtu, chociaż w sumie sam się oddam - Poruszył dwuznacznie brwiami.
-Co tobie się stało? Gdzie się podział wkurwiony i stanowczy Xavier? - Zażartowałam, lecz on chyba nie załapał.
-Ohh kochana, on nadal tu jest.. - Nachylił się nad biurkiem z poważną miną. Nagle rzucił mi stos papierów przed nos- A to dzisiejsza twoja praca koteczku, przesortuj je i mi przynieś- Oparł brodę o ręce i się uśmiechnął.
-Ale gdzie ja mam to przesortować?.
-Ahhh byłbym zapomniał, zajmiesz stare biuro Vanessy - Nagle usłyszeliśmy otwierające się drzwi do biura.
-Nie byłabym tego taka pewna, panie WHELLER - W drzwiach stanęła nie żadna inna jak Vanessa. W krótkiej czarnej i wysokich szpilach.
-Van? Co ty tu robisz? Miało cię nie być? - Xavier był najwyraźniej zszkowany jej widokiem, zresztą tak jak ja.
-Dałeś mi urlop na miesiąc palancie!
-Zważaj na słowa do cholery! Jestem twoim szefem!
-Tak, moim, a jej? Co ona tutaj robi?- Spytała brunetka z kpiną na buzi.
-Kylie JEST moją asystentką, więc ty tu nic nie wskórasz, przykro mi ale idziesz na stanowisko księgowej, zdala ode mnie - Xavier zatriumfował najwyraźniej, bo zwycięsko poprawił sobie krawat.
-Ahh tak? - Zapytała brunetka.
-Oczywiście - Odpowiedział Xavier.
-Jeszcze zobaczysz! - Krzyknęła na odchodne.
Vanessa wyszła a Xavier wskazał mi ręką pomieszczenie w którym mam pracować.

SHOW ME HOW Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz