Rozdział 17 Krew, Ratuj!

2.6K 72 0
                                    

Xavier
Vanessa całkowicie popsuła mi wszystkie plany swoim powrotem. Byłem wręcz przerażony tym że będzie pracować w jednej firmie razem z Kylie. Miałem zacząć wszystko od początku, a tu zjawiła się ona. Normalnie miałem plan ją zwolnić, ale przecież ona wiedziała o tym że porwałem Kylie na początku. Gdyby rozpowiedziała to w firmie, a wszyscy dobrze wiedzieli że byłem w więzieniu, mogło by się stać najgorsze. Nie mogłem dopuścić do tego żeby ludzie myśleli o mnie w jeszcze gorszy sposób. Dlatego postanowiłem że odsunę Van od działu gdzie pracuje Kylie, czyli jak najdalej także ode mnie.

Po skończonej pracy postanowiłem pójść po Kylie, cały dzień jej nie widziałem, ale to pewnie dlatego że ten stos papierów który jej dałem był dosyć spory. Stanąłem przed drzwiami, bo one znajdowały się w moim biurze i zapukałem dwa razy. Nie usłyszałem odzewu z jej strony więc szybko wszedłem do środka. Zobaczyłem śpiącą brunetke na biurku. Normalnie bym się ostro wkurzył na taki widok, ale tym razem na mojej twarzy zagościł nie kontrolowany uśmiech. Najwyraźniej dziewczyna zmęczyła się wykonywaną pracą. Co mnie jednak zadowoliło to to, że papiery były idelanie posortowane, od najstarszej do najświeższej.
Nie chciałem budzić dziewczyny, bo słodko spała, więc wziąłem ją na ręce i postanowiłem zanieść do auta. Ostrożnie odsunąłem jej czarne włosy z twarzy, podniosłem ją pod kolanami i chwyciłem pod kręgosłupem. Poruszyła się niepsokojnie, ale kiedy jej ręka wylądowała na moim ramieniu, z powrotem zasnęła. Nie pamiętałem kiedy ostatni raz ktoś mnie tak szczerze dotknął bez powodu.
Zszedłem z nią po schodach, a kiedy sekretarka popatrzyła na mnie z pogardą, pokazałem jej palcem że dziewczyna tylko śpi. Kobieta od razu się uspokoiła.
Włożyłem ostrożnie dziewczynę na przednie siedzenie pasażera i zapiąłem pasami. Kiedy jednak próbowałem cicho zamknąć drzwi za sobą, dziewczyna od trzasku się obudziła.
-Co ty robisz? Porywasz mnie? Znowu? Dlaczego jestem...... - Popatrzyłem na nią dosłownie jak na wariatke.
-Ja cię tylko chcę zawieść do NASZEGO domu - Powiedziałem spokojnie odpalając silnik.
-Aaa, okej, em....... przepraszam- Czy ktoś mnie właśnie przeprosił?
-Nie przejmuj się, masz ku temu powody - Odpowiedziałem skupiając wzrok na drodze.
-Ooo jaka zmiana.
-Nie przeginaj - Zagroziłem obracając wzrok w stronę dziewczyny.
Przez całą drogę jechaliśmy w ciszy, Kylie tylko sporadycznie nuciła piosenki które szły akurat w radiu.
Gdy dojechaliśmy do domu, od razu w drzwiach czekała Samantha która wołała nas na kolację.
-Myślę że Kylie wolała by się pierwsze iść odświeżyć....
-Nie, chętnie zjem to co pani przygotowała.
-Powiedziałem że! ........Em, wporządku. - Czasem naprawdę ciężko mi się pochamować.
-Xavier, a może zjesz z nami? - Spytała siwa kobieta.
-Jasne, tylko odłoże klucze od auta na swoje miejsce - Tak naprawdę poszłem do łazienki. Przemyłem swoją twarz z całego dnia i ściągnąłem marynarkę. Podciągnąłem rękawy i poszłem do jadalni.
Przy stole siedziała już Kylie, a na przeciwko niej stała Samantha. Kobiety rozmawiały między sobą, zapewne o jakichś babskich sprawach.
-Siadaj Xavierze - Poweidziała starsza kobieta. Podała mi talerz oraz herbatę imbirową. Na kolacje było sphagetti. Zabawne, tak jak w tej bajce Zakochany Kundel. Często gdy byłem mały, oglądałem tą bajkę kiedy mi było źle. Bo w ciemnym pokoju znajdowało się tylko krzesło, telewizor i ta bajka na płytce.

-Ała! Ku*wa mać! - Krzyknąłem z bólu. Dziewczynie z ręki wysunął się nóż którym kroiła brokuły, i wylądował w moim kolanie.
-Bardzo przepraszam! - Dziewczyna poderwała się z miejsca i uciekła zapewne do pokoju. A ja zostałem z nożem wbitym w kolano.
-Kylie! Ał... Proszę! Nie ucie... Nic ci nie zrobię! - Krzyczałem bo rana bardzo mnie bolała.
Dziewczyna wpadła do pokoju jak burza.
-Jezu, przepraszam! Już ci pomagam, może wyciągnę? - Wzdrygnąłem się na ten pomysł.
-Nie, nie, nie, zadzwoń po karetkę! Już, tam jest mój telefon, hasło to xavierek7689- Pożałowałem tego jak zobaczyłem uśmiech na twarzy dziewczyny.
-Serio? To twoje hasło?
-Ja się wykrwawiam! - Krzyknąłem zniecierpliwiony. Do pokoju wpadła Samantha z szokiem na twarzy.
-O mój boże Xavier! - Kobieta podbiegła do mnie i chwyciła mnie za twarz. Lubiłem gdy tak robiła, czułem się jakbym miał mamę.
-Spokojnie Sam, Kylie już zadzwoniła na pogotowie- Kobieta odeszła aby spakować moje rzeczy a dziewczyna podeszła do mnie.
Popatrzyła na mnie i odsunęła mi włosy z czoła.
-Będzie dobrze - Powiedziała cichutko jakby nikt inny oprucz mnie miał tego nie usłyszeć. Nikt oprucz Samanthy nigdy mi tego nie powiedział. Gdy Kylie była przy mnie, byłem dziwnie spokojny.
Po kilku minutach karetka przyjechała. Wzięli mnie na noszach.
-Ja też pojadę - Zadeklarowała Kylie.
-Kim pani jest? Może tylko rodzina-Spytał sanitariusz. Spojrzeniem dałem dziewczynie przyzwolenie na...
-Narzeczoną - Nie spodziewałem się akuart że to powie.
-W takim razie, proszę z narzeczonym - Uśmiechnąłem się cwaniacko do dziewczyny.
Dziewczyna podeszła do mnie.
-Uważaj żebym ci tego noża pierwsza nie wyciągnęła - Szepnęła mi na ucho.
-Spróbuj KOCHANIE - Powiedziałem i w tym samym momencie dostałem zastrzyk. Syknąłem lekko z bólu, ale nie było tak źle.
-Teraz będziemy próbowali usunąć nóż z nogi, może pani chwycić narzeczonego za rękę - Sanitariusz rzucił nam uśmiech, a ja popatrzyłem na Kylie.
-On jest silny chłop! Na ciele i umyśle, nie potrzebuje tego - Dziewczyna próbowała wybrnąć z sytuacji, ale ja jej tego nie ułatwiłem.
-Chwyć mnie za rękę kochanie, poczuję się pewniej - Dziewczyna z bólem duszy to uczyniła.
-Żałuję że pojechałam- Powiedziała cicho, tak żebym tylko ja słyszał.
-Ale pojechałaś- Mrugnąłem jej.
Sanitariusze usunęli szybko nóż, i dojechaliśmy do szpitala. Tam zrobili mi badania, zszyli ranę i w szybkim tępie wypuścili mnie do domu. Po mnie i po Kylie przyjechał nasz szofer i o 01:00 wróciliśmy do domu.

SHOW ME HOW Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz